Alternatywy dla maści Lorinden C obejmują szeroki zakres produktów, które zawierają zarówno kortykosteroidy, jak i antybiotyki. Ważne jest jednak pamiętać, że zastąpienie jakiegokolwiek leku powinno być zawsze skonsultowane z lekarzem, który jest w stanie ocenić indywidualne potrzeby pacjenta i zdecydować, czy proponowany zamiennik będzie odpowiedni.
Słuchajcie, może ktoś miał podobny problem i coś doradzi… Potrzebuję czegoś podobnego do Lorinden C, ale bez recepty. Używałam tej maści kilka razy na wyprysk kontaktowy i działała świetnie – skóra się uspokajała, zaczerwienienie znikało, nic nie swędziało. Ale teraz nie mam jak pójść do lekarza, a coś mi znowu wychodzi na skórze, i nie wiem co zrobić.
Czy znacie jakiś zamiennik Lorindenu C bez recepty, coś co można kupić od ręki w aptece, co chociaż trochę działa podobnie? Proszę, dajcie znać, bo już mnie swędzi jak diabli
Też miałam go przepisywanego przez dermatologa, bo mi się non stop robiły placki na łokciach – takie czerwone, swędzące, jakby liszaj czy coś takiego. Smarowałam raz dziennie i cudownie działał, serio. Tylko że potem… no wiesz, jak to w życiu – skończyła się recepta, lekarz na urlopie, a ja znowu się rozdrapałam prawie do krwi
Poszłam do apteki i powiedziałam wprost: „dajcie coś, co chociaż przypomina Lorinden C, ale bez recepty”. Aptekarka dała mi Alantan Plus – maść z alantoiną i panthenolem. To nie to samo, nie oszukujmy się, ale przynajmniej łagodzi swędzenie i pomaga jak skóra jest podrażniona. Używałam też maści cynkowej, jak byłam już zdesperowana. Też coś tam daje, ale działa wolniej i trzeba się pilnować, żeby nie brudzić wszystkiego na biało
Moja znajoma z pracy ma podobne problemy i ona mówi, że kupuje sobie Dexeryl – niby krem dla dzieci z AZS, ale u niej fajnie działa na podrażnienia. Więc chyba jak się nie ma Lorindenu, to trzeba tak kombinować naokoło… Ja i tak czekam, aż mi lekarka wróci, bo nic tak dobrze nie działało jak ten nieszczęsny Lorinden.
mnie zaczęło się od jakiegoś uczulenia na proszek do prania – niby taki „dla dzieci”, a mnie uczulił tak, że całe przedramiona miałam czerwone jak rak, skóra się łuszczyła i piekła jak diabli. Lekarz dał mi kiedyś Lorinden C, jak miałam podobny problem z szyją po użyciu nowego szamponu, więc wiedziałam, że to działa. Ale potem? No właśnie, nie miałam recepty, a wyprysk wrócił i trzeba było sobie jakoś radzić.
W aptece babeczka poleciła mi Cerkogel 10 – żel z mocznikiem. Niby bardziej na łuszczycę i zrogowacenia, ale u mnie ładnie zmiękczał skórę i trochę to złuszczanie pomógł ogarnąć. Potem przerzuciłam się na Sudocrem – tak, ten dla niemowlaków, bo ma cynk, jest gęsty i działa łagodząco. I co? Pomogło! Może nie od razu, nie tak jak Lorinden, ale jak się człowiek posmaruje na noc i założy bawełniany rękaw, to rano już nie tak źle wygląda.
Powiem tak – jak nie masz Lorindenu, to trzeba próbować różnych rzeczy. U mnie jeszcze dobrze się sprawdza krem z propolisem z zielarskiego, taki za 9 zł, bo działa przeciwzapalnie. I jak tylko masz możliwość, to później do lekarza po normalną receptę, bo bez sterydu czasem nie da się tego dziadostwa opanować. Ale na szybko – emolienty, cynk, alantoina i dużo cierpliwości.