Jakie macie doświadczenia ze stosowaniem maści Lorinden C na zmiany skórne? Czy lek faktycznie przyniósł ulgę w takich problemach jak łuszczyca, wypryski, świąd czy stany zapalne skóry? Czy zauważyliście poprawę – zmniejszenie łuszczenia, zaczerwienienia albo świądu? Interesuje mnie też, czy pojawiły się jakieś skutki uboczne – np. podrażnienie, ścieńczenie skóry, pieczenie, nasilenie objawów po odstawieniu albo inne nieprzyjemne reakcje. Jak długo stosowaliście Lorinden C i czy efekty były trwałe, czy raczej chwilowe? Wasze opinie mogą bardzo pomóc osobom, które dopiero zaczynają leczenie albo szukają czegoś skutecznego na przewlekłe zmiany skórne. Podzielcie się swoimi historiami – co działało, co nie, i na co uważać.
W wieku 57 lat na obu dłoniach pojawiła mi się bardzo uciążliwa postać łuszczycy plackowatej. Próbowałam różnych maści i kremów, które przepisywał mi dermatolog – żaden z nich nie przyniósł efektu. Pracuję jako pielęgniarka i przez ten stan prawie musiałam iść na zwolnienie lekarskie – ból i wygląd skóry były nie do zniesienia.
Pewnego dnia przez przypadek do jednego z naszych pacjentów został zamówiony Lorinden C i miał zostać wyrzucony, bo nie był mu potrzebny. Postanowiłam spróbować – i już po tygodniu moje dłonie były zupełnie czyste. Nie mogłam uwierzyć, że coś w końcu zadziałało. Mam wrażenie, że to jakiś cud albo interwencja z góry, że ten lek trafił w moje ręce. Jestem ogromnie szczęśliwa i mam nadzieję, że Lorinden C dalej będzie tak skuteczny.
Miałam rany na skórze głowy i widoczne łuszczenie się naskórka. Zdiagnozowano u mnie egzemę, która nawracała i była bardzo uciążliwa – swędzenie, pieczenie, ciągłe drapanie. Lorinden C okazał się dla mnie prawdziwym wybawieniem – działał dosłownie cuda. Wystarczyło kilka dni (2–4), żeby wszystko się wyciszyło: rany się zagoiły, skóra przestała swędzieć, zniknęło łuszczenie. Egzema czasem wraca, ale odkąd mam Lorinden C zawsze pod ręką, wiem, że sobie z nią poradzę. Ten lek to dla mnie coś niezastąpionego.
Z liszajem płaskim zmagam się już od ponad 15 lat. To wyjątkowo uporczywa choroba – wysypki są okropnie swędzące, skóra w miejscu zmian pęka, tworzą się mikroszczeliny, a przez ciągłe drapanie staje się twarda i zgrubiała, jak „skóra słonia”. Lorinden C działa, ale bardzo wolno – na niektóre zmiany przynosi ulgę, na inne niestety w ogóle. Zanim jedna zmiana zacznie się goić, pojawia się kolejna, w zupełnie innym miejscu. To taka ciągła walka bez końca. Usłyszałam, że lichen planus to reakcja autoimmunologiczna organizmu, ale wciąż się zastanawiam, czy przypadkiem samo drapanie i mechaniczne podrażnianie skóry nie sprawia, że te zmiany rozprzestrzeniają się dalej. Leczenie z użyciem Lorindenu C daje mi chwilową ulgę, ale nie rozwiązuje całkowicie problemu – jednak i tak się go trzymam, bo inne leki dawały jeszcze mniej.
Od czasu do czasu pojawiają mi się niewielkie, łuszczące się zmiany na skórze głowy, zwykle bardzo małe – mniejsze niż pół centymetra. Nie są szczególnie bolesne, ale swędzą i wyglądają nieestetycznie.
Lorinden C stosuję tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę – nie używam go ciągle, bo zmiany pojawiają się sporadycznie. Wystarczy jednak jedna, dwie aplikacje, i po 2–3 dniach wszystko się uspokaja. Zdarza się lekkie zaczerwienienie skóry w miejscu nałożenia, ale nic poza tym. Nie miałam żadnego pieczenia ani dyskomfortu, co było dla mnie ważne, bo wiele maści sterydowych potrafi wywoływać nieprzyjemne uczucie zaraz po nałożeniu. Jak dla mnie – skuteczny i szybki w działaniu, idealny przy okazjonalnych zmianach.
Miałam ogromne problemy ze swędzeniem skóry głowy, łupieżem i nagromadzeniem zrogowaciałego, grubiejącego naskórka. Skóra łuszczyła się na potęgę, a ramiona były całe w „śniegu”. Zaczęłam stosować Lorinden C zgodnie z zaleceniami i muszę przyznać – efekty przerosły moje oczekiwania.
Swędzenie wyraźnie się zmniejszyło, skóra stała się bardziej miękka, łuski zaczęły znikać, a na ich miejscu pojawiła się zdrowa, różowa skóra głowy. Co najważniejsze – tam, gdzie miałam prześwity i łysiejące miejsca, pojawiły się pierwsze odrastające włoski, jakby meszek. Po nałożeniu maści odczuwałam przyjemne uczucie chłodu, a skóra głowy była nawilżona – w końcu nie była już tak sucha i napięta.
Trochę przeszkadzało mi to, że mam długie włosy – trudno było dokładnie rozprowadzić maść, a później jeszcze ciężej ją było zmyć. Włosy robiły się tłuste i wymagały kilku myć. Mimo to jestem bardzo zadowolona z efektów, bo żaden inny preparat wcześniej nie poradził sobie z moim problemem tak skutecznie jak Lorinden C.
Lekarz przepisał mi Lorinden C, gdy po użyciu jednego z żeli do mycia twarzy dostałam silnej reakcji alergicznej. Skóra była w tragicznym stanie – czerwona, przesuszona, piekąca i bolesna przy każdym dotyku. Nie mogłam używać żadnych kosmetyków: ani makijażu, ani mydeł, ani nawet kremów nawilżających, bo wszystko tylko pogarszało sytuację.
Zaczęłam stosować Lorinden C zgodnie z zaleceniem lekarza i już po kilku dniach było widać dużą poprawę. Skóra zaczęła się regenerować, rumień znikał, nie było już takiego napięcia i dyskomfortu. Muszę przyznać, że przy pierwszych aplikacjach maść bardzo mnie szczypała, ale podejrzewam, że to efekt zawartości alkoholu w preparacie, a nie samego leku.
Mimo tego chwilowego pieczenia, jestem bardzo wdzięczna, że trafiłam na ten lek, bo bez niego pewnie przez tygodnie walczyłabym z podrażnieniem.
Od lat męczę się z nieznośnym swędzeniem w okolicach kostki – jedno, małe miejsce, które potrafi doprowadzić mnie do szału. Starałam się nie drapać, bo wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę, ale to było bardzo trudne. W końcu poszłam do lekarza i opisałam problem. Zasugerowała, że to może być związane z podrażnieniem zakończeń nerwowych w skórze i przepisała mi Lorinden C, żeby „wyciszyć” ten obszar i powstrzymać swędzenie.
Po miesiącu stosowania (a mam zalecenie na dwa miesiące) muszę przyznać, że swędzenie nie zniknęło całkowicie, ale kiedy mam maść na skórze – naprawdę przynosi ulgę. Problem wraca, kiedy przestaję ją stosować, więc kluczowe jest regularne nakładanie. Przyznaję się bez bicia, że byłam chora i przez pewien czas nie stosowałam leku trzy razy dziennie, jak zaleciła lekarka – dopiero teraz, gdy czuję się lepiej, wróciłam do pełnej częstotliwości.
Mam nadzieję, że po pełnych dwóch miesiącach leczenia efekty będą jeszcze lepsze, bo już teraz czuję różnicę – może nie rewolucyjną, ale na pewno zauważalną.
Moja 6-letnia córka ma zdiagnozowaną egzemę. Wiem, że nie da się jej całkowicie wyleczyć, ale można ją kontrolować i łagodzić objawy. Nie byłam fanką stosowania maści sterydowych u dziecka, bardzo długo się wahałam, ale w końcu zdecydowałam się spróbować, bo wysypka była naprawdę uciążliwa – czerwona, swędząca, piekąca, dziecko nie mogło spać i płakało z dyskomfortu. Zastosowałam Lorinden C tylko dwa razy w ciągu dwóch dni – i byłam w szoku. Wysypka całkowicie zniknęła, skóra się uspokoiła, świąd odpuścił, a dziecko wreszcie przespało noc bez płaczu i drapania. Teraz używamy tylko delikatnych emolientów i mydeł bez substancji drażniących, żeby zapobiegać nawrotom, ale cieszę się, że miałam ten lek pod ręką w krytycznym momencie. Lorinden C zadziałał szybko i skutecznie – i mimo moich wcześniejszych obaw, dziś wiem, że czasem warto sięgnąć po coś silniejszego, kiedy nic innego nie działa.
Dostałam dziwną wysypkę na ramieniu, która pojawiła się nagle, bez żadnego wyraźnego powodu. Na początku myślałam, że sama przejdzie – jak większość drobnych podrażnień. Ale z dnia na dzień było coraz gorzej: zaczerwienienie się nasilało, skóra zaczęła swędzieć, pojawił się lekki obrzęk.
Po dwóch dniach w końcu poszłam do lekarza, który nie był do końca pewien, co to jest – albo reakcja na trujący bluszcz, albo po prostu jakaś zwykła wysypka, jak to ujął, z uśmiechem. Przepisał mi Lorinden C i zaczęłam stosować od razu po powrocie do domu.
Już po pierwszym dniu używania zauważyłam, że zaczerwienienie się wyciszyło, a swędzenie całkowicie ustało. Nie wiem jeszcze, czy wysypka zniknie całkowicie, ale na razie lek działa świetnie i czuję ogromną ulgę. Mam nadzieję, że to koniec tej dziwnej przygody ze skórą.