Mam dwójkę dzieciaków, z których jedno jest dosłownie alergikiem z powołania. Katar? To u nas codzienność przez co najmniej pół roku, bo sezon pyłkowy, kurz w domu, a nawet nowe książki z biblioteki potrafią coś u nas wywołać.
Przyznam, że na początku walczyłam z tym wszystkim „domowymi sposobami” – inhalacje z soli, krople z rumianku, a nawet bańki chińskie (tak, desperacja osiągnęła ten poziom). Niestety, takie metody działały może na godzinę, a potem znów chusteczki leciały jak woda z kranu. W końcu spróbowałam Clemastinum – szczerze? To było nasze wybawienie na jakiś czas.
Musisz jednak wiedzieć, że to nie jest magiczny środek, który zlikwiduje katar jak ręką odjął. U nas działało bardziej jak tłumik – dziecko przestało kichać co pięć minut i w końcu mogło spokojnie zasnąć. Katar nie zniknął całkowicie, ale stał się mniej intensywny, co już było sukcesem. Pamiętam pierwszą noc, kiedy mała przespała całą bez budzenia się, bo „znowu coś cieknie”. Myślałam, że popłaczę się z radości.
Co ciekawe, odkryłam też, że Clemastinum świetnie radzi sobie ze swędzeniem nosa. Moja starsza córka miała taki etap, że non stop trzymała palec przy nosie, bo ją wszystko swędziało – wyobraź sobie, jak to wyglądało publicznie.
Po kilku dniach stosowania przestała, więc coś tam działa.
Ważne: obserwuj swoje dziecko, bo u nas raz zdarzyło się, że młodszy był po tym leku tak senny, że dosłownie zasnął w połowie obiadu. Na szczęście tylko raz, ale od tamtej pory pilnowałam, żeby nie podawać tego tuż przed jakimiś większymi aktywnościami, typu przedszkolne przedstawienie.