Czy Dulsevia to silny lek?

Dulsevia to lek o umiarkowanej sile działania, który wpływa na układ nerwowy poprzez zwiększenie poziomu serotoniny i noradrenaliny.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/dulsevia/czy-dulsevia-to-silny-lek

Od kilku dni mam w rękach receptę na Dulsevię i powiem wam szczerze – boję się ją wykupić. Nie wiem, może się nakręcam, ale jak widzę słowo „antydepresant”, to od razu mam w głowie scenariusze rodem z filmów: człowiek otępiały, patrzący tępo w ścianę, bez emocji, bez czucia, bez życia. No i jeszcze to „możliwe skutki uboczne” w ulotce, przez które mam wrażenie, że po pierwszej tabletce dostanę migreny, mdłości, a może i będę leżeć w łóżku i patrzeć w sufit przez trzy dni.

No i pytanie do was – czy to faktycznie mocna rzecz? Czy czuć od razu, że coś się dzieje w głowie? Czy człowiek staje się jakiś… inny? Bo ja szczerze mówiąc, nie chcę być „inny”, ja po prostu chcę nie czuć się ciągle jak flak bez sił do życia.

Jak to było u was? Piszę tu, bo nikt z moich znajomych nie brał takich rzeczy i trochę się czuję, jakbym był na polu minowym – jak pójdę w lewo, to może nic się nie stanie, ale jak pójdę w prawo, to nie wiem, czy nie odetnie mi totalnie emocji i nie zmienię się w człowieka bez duszy. Ktoś się czuł podobnie?

Ja się tak bałam, że przez tydzień gapiłam się na to pudełko na stole, jakby to była jakaś klątwa.

No i co? I NIC. Pierwsza tabletka – żadnego wstrząsu, żadnej rewolucji, żadnego nagłego „przebudzenia” albo „wyłączenia”. Po prostu normalnie przeżyłam dzień, tylko trochę dziwnie się czułam, jakbym miała lekkie zawroty głowy, ale to raczej bardziej od nakręcania się niż od leku.

Czy Dulsevia to silny lek? To zależy. Silny w sensie „czy rozwali mi mózg” – nie. Silny w sensie „czy faktycznie coś zmienia” – tak, ale powoli. To nie jest młot pneumatyczny dla umysłu, który od razu wali cię po głowie i robi rewolucję w psychice. U mnie to było bardziej subtelne. Po jakichś dwóch-trzech tygodniach zorientowałam się, że nie budzę się już z tą choler*ną kulą w żołądku. Nie było jakiegoś „WOW, ale super świat!”, ale po prostu… lżej.

A co do „zmieniania człowieka” – nie, nie stałam się jakimś cyborgiem bez emocji. Nadal mogę się wkurzyć, nadal mogę się śmiać, nadal mogę się wzruszyć na filmie. Różnica? To, że jak coś mnie wkurza, to mnie nie paraliżuje na pół dnia. Jak coś mnie smuci, to nie leżę w łóżku przez trzy dni. Po prostu lepiej się oddycha – tak bym to nazwała.

Więc jeśli boisz się, że Dulsevia cię „odmieni” – nie, nie zrobi z ciebie kogoś innego. Może ci po prostu pomóc być sobą, tylko w wersji, która nie tonie w ciągłym ciężarze na plecach. Jeśli to ma cię powstrzymać przed tym, żebyś chociaż spróbował – nie warto. Spróbuj. Jak ci nie podejdzie, zawsze możesz podjąć decyzję, co dalej. Ale może, tak jak ja, za kilka tygodni napiszesz tu komuś, kto też się boi, że nie było się czego bać. :blush: