Czy Fluomizin to antybiotyk?

Fluomizin nie jest klasycznym antybiotykiem, ale działa jako środek przeciwbakteryjny. Klasyczne antybiotyki to związki pochodzenia naturalnego lub półsyntetycznego, które niszczą bakterie lub hamują ich wzrost. Fluomizin zawiera jako substancję czynną dekwaliniowy chlorek, który nie pochodzi z naturalnych źródeł ani nie jest półsyntetyczny.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/fluomizin/czy-fluomizin-to-antybiotyk/

Dziewczyny, mam pytanie – czy Fluomizin to antybiotyk? Lekarz mi to przepisał na infekcję bakteryjną pochwy, powiedział, że działa miejscowo, ale w aptece farmaceutka coś tam mruczała, że to nie antybiotyk tylko środek odkażający… No i już zgłupiałam. Boję się, że jak to nie antybiotyk, to może nie zadziała. Miałyście z tym styczność? Jakie efekty? Pomóżcie :weary_face:

Ja też na początku myślałam, że to typowy antybiotyk, bo przecież dostałam to na bakterie, no nie? Ale potem doczytałam i rzeczywiście – to nie jest klasyczny antybiotyk, tylko coś jak środek antyseptyczny. Taki miejscowy zabójca bakterii, który nie działa na cały organizm, tylko tam gdzie trzeba – w pochwie.

U mnie Fluomizin działał rewelacyjnie – po trzeciej tabletce czułam, jakby mi ktoś odświeżył cały środek :sweat_smile: Zero zapachu, żadnego swędzenia. I najważniejsze – nie rozwala flory bakteryjnej tak jak antybiotyki doustne, więc nie miałam potem żadnej grzybicy, co zawsze mnie dopadało po leczeniu metronidazolem. Tak że – spokojna głowa, on może i nie jest „antybiotykiem” z definicji, ale działa super.

Dobre pytanie, bo ja też się kiedyś nad tym zastanawiałam. Moja siostra, która jest farmaceutką, powiedziała mi wprost: Fluomizin to NIE antybiotyk, ale działa podobnie – zabija bakterie. Tylko że robi to bez wchłaniania się do organizmu, więc nie działa „od środka”.

Ja miałam Fluomizin po raz pierwszy 2 lata temu, po porodzie – złapałam bakteryjne zapalenie, taki typowy smrodek i dyskomfort… Lekarka nie chciała od razu walić antybiotykami, bo karmiłam. Dała mi właśnie to. I serio – pomogło w kilka dni. Bez skutków ubocznych, bez rozwalonej flory, bez dramatów.

Więc nie bój się, że nie zadziała, bo działa, tylko po swojemu. I dobrze, że nie jest antybiotykiem, bo nie niszczy całej reszty w środku.

Dostałam Fluomizin, przeczytałam ulotkę – nigdzie słowa „antybiotyk”. Zadzwoniłam do mojej mamy, bo ona miała zawsze jakieś infekcje i zna wszystkie leki świata. I mama mówi: „To nie antybiotyk, tylko coś w stylu środka odkażającego, ale działa tak samo.” No i co? Miała rację.

Brałam to na zalecenie ginekolożki – miałam lekką infekcję bakteryjną, taki dziwny zapach i wrażenie wilgoci. I po 4 dniach – jak ręką odjął. A co najlepsze – zero skutków ubocznych, żadnych pieczeń, grzybów, nic. A jak brałam wcześniej Clindamycin, to od razu drożdżaki atakowały.

Tak że Fluomizin może nie jest „antybiotykiem” z nazwy, ale działa na bakterie i jest łagodniejszy dla organizmu. Dla mnie bomba. Teraz mam go zawsze w apteczce – tak, jak niektóre mają No-Spę :grinning_face_with_smiling_eyes:

To jest właśnie to, co człowieka wkurza – lekarz mówi jedno, apteka drugie, a potem człowiek siedzi z tabletką i nie wie, co sobie do pochwy pcha :sweat_smile:

Ale tak na serio – Fluomizin to nie antybiotyk, tylko taki środek miejscowy, co zabija bakterie na miejscu. Działa trochę jak antybiotyk, ale nie niszczy całej flory, bo się nie wchłania do krwi. Dla mnie to był plus, bo mam słabą odporność i zawsze po antybiotyku miałam w prezencie drożdżycę.

U mnie zadziałało błyskawicznie. Dostałam go nawracające infekcje – co miesiąc BV i już miałam dość. Po kuracji Fluomizinem miałam spokój przez pół roku. I co najważniejsze – nie musiałam łykać nic doustnie, nie rozbiło mi to żołądka, nie zrujnowało jelit. Więc Małgosiu – niech Cię nie zwiedzie, że „nie antybiotyk” = „nie działa”. Bo działa. I to jak!