Pieczenie po zastosowaniu Fluomizinu jest częstym, zazwyczaj łagodnym i krótkotrwałym efektem ubocznym. Jeśli pieczenie jest silne lub nie ustępuje, skonsultuj się z lekarzem.
Dziewczyny, czy któraś z Was miała pieczenie po Fluomizinie? Ja jestem w połowie kuracji, biorę czwartą tabletkę i zaczęło mnie strasznie piec w pochwie. Nie wiem, czy to normalne, czy coś jest nie tak. Lekarka mówiła, że mogą być skutki uboczne, ale nie sądziłam, że aż takie… Mam ochotę przestać brać ten lek, ale też nie chcę przerwać leczenia. Miałyście tak? Czy to minie?
@olka030 , kochana – miałam tak SAMO! Początek Fluomizinu był spoko, nic się nie działo, ale przy trzeciej tabletce to było jakbym tam wrzuciła papryczkę chili Pieczenie jak diabli, aż się kręciłam w łóżku z bólu i chłodziłam się ręcznikiem z lodówki (serio!). Myślałam, że mam uczulenie, ale moja ginekolog powiedziała, że to często się zdarza i to po prostu reakcja błony śluzowej na substancję czynną – chlorek dekwaliniowy.
U mnie po 2 dniach pieczenie osłabło i potem już było OK. Nie przerywałam kuracji, tylko w dzień dawałam sobie luz i nosiłam przewiewne ciuchy, bez żadnych stringów i rajstop. Pomogło. Więc jak możesz, wytrzymaj jeszcze dzień lub dwa, ale obserwuj się. Jak będzie gorzej, to wtedy do lekarza. Ale spokojnie – wiele kobiet tak ma. Nie jesteś sama!
U mnie też było pieczenie, i to mocne, takie aż szarpiące uczucie. Na początku myślałam, że może źle włożyłam tabletkę – za płytko albo nie trafiłam dobrze, ale okazało się, że to normalne przy tym leku. Ja mam bardzo wrażliwą skórę i w ogóle pochwa reaguje mi na wszystko – podpaski, płyny do higieny intymnej, nawet na tkaniny.
Fluomizin dostałam po porodzie – miałam BV i okropny zapach. Pieczenie pojawiło się po 2. dawce, ale przeczekałam. Lekarka mówiła, że czasem błona śluzowa jest tak podrażniona przez infekcję, że jak lek zaczyna działać, to się robi taki „efekt oczyszczania”. Nie wiem, czy to prawda, ale tak mówiła
Zrobiłam sobie chłodne nasiadówki w rumianku (babcia poradziła) i pomogło! Dokończyłam kurację, infekcja znikła, a pieczenie przeszło po kilku dniach.
O matko dziewczyny, ja po Fluomizinie myślałam, że mi tam wszystko wypaliło!
Pieczenie było nie do zniesienia – serio, nie mogłam usiedzieć, chodziłam po domu z rozkraczonymi nogami jak kowboj i płakałam, że po co ja to zaczęłam brać. Ale wytrzymałam. Zadzwoniłam do lekarki, a ona powiedziała, że to częsty skutek uboczny i żebym spróbowała zmniejszyć podrażnienia – przemywać się tylko samą wodą, żadnych płynów, żadnych wkładek zapachowych itd.
Do tego miałam taki fajny żel łagodzący z apteki (chyba Vagisan, coś takiego), który smarowałam z zewnątrz – i faktycznie pomogło. Kurację skończyłam, a infekcja nie wróciła. Tak że dziewczyny – piecze, ale działa, trzeba tylko przetrwać ten piekielny środek.