Ja stosowałam Ginoring ponad rok i jak dla mnie to był złoty środek, ALE z małymi gwiazdkami.
Zdecydowałam się na niego, bo po porodzie nie chciałam brać tabletek, bałam się tych wszystkich skutków ubocznych – w ciąży miałam nadciśnienie i lekarz powiedział, że przy tabletkach może być gorzej. No i dostałam Ginoring. Na początku miałam takie myśli jak Ty – “a co jeśli wypadnie?”, “a co jeśli się przesunie i nie zadziała?” i tak dalej. Ale po czasie się uspokoiłam. Nic się nie działo.
U mnie nie było żadnych niespodzianek – wszystko regularnie, żadnych plamień, żadnych wpadek. Czułam się dobrze, libido nie spadło, nawet bóle miesiączkowe były mniejsze niż zwykle. A ja wcześniej miałam bardzo ciężkie miesiączki.
Ale opowiem Ci historię mojej koleżanki – Justyna też miała Ginoring i u niej niestety się przesunął albo wypadł w nocy (nie zauważyła, bo spała). Była przerażona, bo nie wiedziała, ile czasu go nie było. Musiała lecieć po tabletkę “po”, bo był akurat ostatni dzień przed przerwą. Lekarz potem jej powiedział, że jeśli pierścień jest poza ciałem dłużej niż 3 godziny, to może nie działać i lepiej dmuchać na zimne.
Więc tak – Ginoring jest bardzo skuteczny, jeśli się go dobrze używa, czyli nie zapomina się o wymianie i sprawdza się, czy siedzi tam, gdzie powinien. Ale jak ktoś ma bardzo aktywny tryb życia, dużo ćwiczy, chodzi na saunę czy coś – warto uważać i mieć kontrolę.
U mnie się sprawdził świetnie, u Justyny trochę mniej, ale ogólnie – lepszy niż tabletki, bo nie musisz o nim pamiętać codziennie. Tylko raz w miesiącu. A to luksus.