@Lolka Powiem Ci, że Gynalgin znam aż za dobrze, bo stosowałam go kilka razy, głównie z powodu nawracających infekcji. Miałam dokładnie takie same obawy jak Ty, gdy lekarz mi go przepisał – zastanawiałam się, czy na pewno jest odpowiedni, skoro mam typową grzybicę, a tu w składzie coś na bakterie i pierwotniaki. No ale… postanowiłam zaufać lekarzowi.
Pierwsze dni stosowania były, delikatnie mówiąc, średnio przyjemne. Może to była kwestia tego, że infekcja już była dość zaawansowana, ale pieczenie się trochę nasiliło. Przyznam, że byłam bliska przerwania kuracji, ale potem się uspokoiło. Po 5–6 dniach zaczęłam odczuwać poprawę – mniej swędzenia, mniej uczucia dyskomfortu. Po całej kuracji (chyba trwała 10 dni) poczułam się jak nowo narodzona. I wiesz co? Efekt był długotrwały, w przeciwieństwie do globulek, które kupowałam wcześniej w aptece bez recepty.
Wydaje mi się, że Gynalgin działa dobrze właśnie w przypadkach, gdzie infekcja nie jest jednoznacznie ‘czysta’, tylko np. oprócz grzybów w grę wchodzą bakterie. U mnie takie mieszane infekcje to była norma, więc Gynalgin pomógł. Ale wiem, że nie każda dziewczyna ma takie doświadczenia. Moja przyjaciółka raz próbowała tego leku i narzekała, że to był najgorszy tydzień jej życia – mówiła, że swędziało ją jeszcze bardziej, a do tego miała jakieś dziwne plamienia.
Co mogę Ci poradzić? Na pewno warto, żebyś skonsultowała swoje obawy z lekarzem. Jeśli to dobry specjalista, to pewnie wiedział, co robi, przepisując Ci akurat ten lek. I pamiętaj, żeby leczyć się zgodnie z zaleceniami – jak przerywałam kuracje innymi lekami po kilku dniach, bo mi się ‘polepszyło’, to potem infekcja wracała jak bumerang.
Trzymam kciuki, żeby u Ciebie wszystko poszło gładko. Daj znać, jak Ci poszło – takie historie zawsze pomagają innym dziewczynom, które później szukają pomocy na forum!