Powiem Ci szczerze, brałam Ketrel przez pół roku, więc trochę Ci opowiem, jak to u mnie wyglądało. Zaczęło się podobnie jak u Ciebie – wieczny stres, gonitwa myśli, nerwy, że już nie mogłam sobie poradzić z codziennością. Lekarz przepisał mi Ketrel i powiedział, że powinien mnie „uspokoić” i pomóc zasnąć. No i wiesz co? U mnie to działało… ale tak na pół gwizdka.
Pierwsze dni były dziwne. Czułam się senna praktycznie cały czas, więc z jednej strony faktycznie byłam „spokojniejsza”, ale z drugiej miałam wrażenie, że chodzę jak zombie. Dopiero po tygodniu to trochę minęło i zaczęłam normalnie funkcjonować. Faktycznie wieczorem byłam bardziej wyciszona, zasypiałam łatwiej, ale czy uspokajał mnie w ciągu dnia? Niekoniecznie. Bardziej to działało tak, że miałam więcej siły psychicznej, żeby nie wybuchać na każdą bzdurę.
Moja kuzynka też brała Ketrel, ale ona ma zupełnie inne doświadczenia. Mówiła, że u niej to był totalny game changer – uspokajał ją tak, że nawet największe problemy w pracy przestały ją ruszać. Wiesz, to chyba bardzo zależy od organizmu i od dawki. Ja brałam stosunkowo małą dawkę, bo głównie chodziło o sen, a ona miała dużo większą, bo miała stany lękowe.
Dodam jeszcze, że Ketrel działa trochę inaczej niż takie typowe „uspokajacze”. To nie jest lek, który weźmiesz i nagle czujesz spokój jak po melisie. On raczej pomaga w dłuższej perspektywie, jak już organizm się przyzwyczai. Ale serio, najlepiej pogadaj z lekarzem, jeśli masz wątpliwości, bo może trzeba coś dostosować. Trzymam za Ciebie kciuki i pamiętaj, że to wszystko wymaga czasu. Każdy organizm jest inny, ale jak dasz sobie chwilę, to na pewno znajdziesz coś, co Ci pomoże. Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to śmiało pisz!