Hej, ja może trochę z innej beczki, ale też odpowiem, bo pamiętam, jak się czułam na Twoim miejscu i też szukałam takich historii na forum. Luteinę brałam od samego początku, bo miałam plamienia już 2 dni po pozytywnym teście. Ginekolożka mi powiedziała, że to może być oznaka spadającego progesteronu i że warto podać go jak najszybciej.
Zaczęłam brać 2x dziennie dopochwowo i serio – plamienia ustały po 2 dniach, zaczęłam lepiej spać, nie czułam takiego dziwnego napięcia w dole brzucha. Potem miałam jeszcze jeden epizod w 8. tygodniu i lekarz zwiększył dawkę, kazał mi się oszczędzać, leżeć, zero zakupów, zero pracy. I donosiłam.
Urodziłam w 38. tygodniu piękną córeczkę i mimo że cała ciąża była jednym wielkim stresem, to dziś już wiem, że Luteina miała ogromne znaczenie. I nie tylko fizycznie – pomagała mi psychicznie, bo czułam, że robię coś, żeby ochronić moje dziecko. Więc jeśli się boisz – to normalne, ale Luteina może naprawdę pomóc.