Luteina, znana również jako progesteron, jest hormonem, który odgrywa kluczową rolę w ciąży. W normalnym przebiegu ciąży, progesteron naturalnie produkowany przez ciało kobiety pomaga utrzymać prawidłowe funkcjonowanie błony śluzowej macicy, zabezpieczając rozwijający się zarodek i później płód.
Cześć dziewczyny, mam pytanie do Was – może któraś też miała podobnie. Jestem w 9. tygodniu ciąży i od samego początku biorę Luteinę dopochwowo 2x dziennie, bo miałam plamienia i wcześniejsze poronienie. Lekarka powiedziała, że będziemy kontynuować, ale nie określiła dokładnie do którego tygodnia ciąży bierze się Luteinę. Trochę się stresuję, bo nie wiem, czy nie trzeba jej czasem odstawić nagle, czy stopniowo… Czy któraś z Was brała ją dłużej niż do 12. tygodnia? Będę wdzięczna za każdą odpowiedź
Bardzo dobrze, że pytasz, bo też miałam takie rozterki. Ja brałam Luteinę aż do 16. tygodnia, i to nie dlatego, że coś się działo, tylko tak zalecił lekarz – ot, dmuchanie na zimne po dwóch poronieniach. Pamiętam, jak pytałam, kiedy odstawić, to powiedział jasno: „łożysko przejmuje funkcję ciałka żółtego ok. 12.–14. tygodnia, ale wolimy utrzymać leczenie trochę dłużej dla pewności”.
W 16. tygodniu zaczęłam stopniowo zmniejszać dawkę – z 2x dziennie na raz dziennie, potem co drugi dzień i tak dalej. Wiesz, żeby organizm się nie „przestraszył” nagłego spadku progesteronu. Nie miałam żadnych skutków ubocznych, nic się nie działo – wręcz przeciwnie, ciąża szła książkowo dalej. Teraz moja córa ma 8 miesięcy i jest najwspanialszym prezentem w moim życiu
Więc nie martw się – dużo dziewczyn bierze Luteinę do 16. tygodnia, a czasem nawet dłużej, np. jak jest skracająca się szyjka. Słuchaj lekarza, nie stresuj się na zapas. Trzymam kciuki za zdrową ciążę
Kiedyś zastanawiałam, czy Luteinę bierze się tylko do 12. tygodnia, bo tak niby wszędzie piszą w internecie. Ale życie pokazuje, że to zależy. Ja brałam do 14. tygodnia, ale znam dziewczyny z grupy wsparcia, które miały zalecenie brać nawet do 20. tygodnia, bo miały np. niewydolność szyjki albo wcześniejsze porody przedwczesne.
U mnie sytuacja była taka, że miałam plamienia w 5. tygodniu, potem się uspokoiło, ale lekarz i tak mówił, że progesteron jest jak “ubezpieczenie” dla macicy, że nawet jak wszystko wygląda dobrze, to warto go jeszcze trochę podać, żeby nie ryzykować. I wiesz co? Miał rację. Dostałam zielone światło do odstawienia dopiero po kontrolnym USG w 13. tygodniu – wszystko było ok, łożysko przejęło działanie i można było powoli schodzić z dawki.
Tak że moim zdaniem – nie ma jednej konkretnej granicy. Wszystko zależy od Twojej historii, ryzyka i podejścia lekarza. Ale większość dziewczyn kończy między 12. a 16. tygodniem. I nie bój się pytać swojego lekarza – od tego są, żeby tłumaczyć.