O rany, temat jak znalazł, bo ja kiedyś miałam podobny dylemat! Tylko u mnie to było po jakimś dziwnym uczuleniu – chyba na papier toaletowy, bo kupiłam sobie kiedyś taki super „delikatny”, ale coś było z nim nie tak i mnie tak podrażniło, że myślałam, że oszaleję. Swędzenie, pieczenie, dramat. No i co robi człowiek? Grzebie w apteczce i patrzy – Pimafucort! Przeciwzapalny, na bakterie, na grzyby, idealny!
No to posmarowałam. I co? No powiem Ci, że ulga była prawie natychmiastowa. Jakby mi ktoś lodem przejechał po tyłku – przestało swędzieć, piec, nic mnie nie ruszało. Myślałam, że złoty środek znalazłam. Tyle że po kilku dniach zaczęła się jazda… Skóra zrobiła się jakaś cienka, zaczerwienienie wróciło, i to jeszcze gorsze niż na początku. Dopiero potem doczytałam, że sterydów na takie miejsca nie powinno się za często stosować, bo mogą jeszcze bardziej uwrażliwić skórę. No i co? Musiałam potem kombinować z maściami dla dzieci, bo nic mi nie pomagało.
A moja koleżanka Basia miała inny numer – po jakiejś antybiotykoterapii dostała grzybicy w okolicy odbytu (tak, można mieć grzybicę DOKŁADNIE TAM, kto by pomyślał). Lekarz jej wtedy kazał smarować Pimafucortem, ale mówił, żeby robić to ostrożnie i tylko przez kilka dni. No i jej pomogło, ale faktycznie nie na długo, bo potem i tak musiała przejść na jakieś inne preparaty, bo grzyb wracał.
Więc podsumowując – Pimafucort może pomóc, jak masz jakieś konkretne zapalenie, ale nie można go stosować na dłuższą metę, bo potem skóra się robi jak papier. Jak to tylko lekkie podrażnienie, to może coś łagodniejszego – Bepanthen, Sudocrem, Alantan? A jak już jest poważniejsza sprawa, to lepiej uderzyć do lekarza, bo jak to jakieś bakteryjne czy grzybicze, to może być potrzeba czegoś mocniejszego.