Bibloc nie jest lekiem, który bezpośrednio powoduje wyraźne tycie, choć u niektórych osób mogą wystąpić delikatne zmiany w wadze, zazwyczaj związane ze stylem życia, dietą czy ogólną kondycją zdrowotną, a nie z samym działaniem preparatu.
Czy po Bibloc się tyje? Biorę ten lek już trzeci tydzień, a mam wrażenie, że moja waga lekko podskoczyła. Nie wiem, czy to kwestia leku, zmian w diecie czy po prostu przypadek. Czy ktoś z was zauważył jakieś różnice w masie ciała po rozpoczęciu stosowania Biblocu?
Pamiętam, że w pierwszym miesiącu terapii trochę panikowałam – jakby każde pół kilograma więcej na wadze wzbudzało we mnie niepokój. Ale w moim przypadku historia wyglądała nieco inaczej. Zanim zaczęłam brać Bibloc, byłam w ciągłym biegu: stres w pracy, stres w domu, brak czasu na normalne posiłki, do tego szybkie przekąski między spotkaniami i kawa za kawą. Moje serce wariowało, ciśnienie skakało jak szalone, a ja byłam pełna energii, ale takiej nerwowej, chaotycznej.
Kiedy w końcu zaczęłam stosować Bibloc, poczułam, że organizm się uspokaja. Rytm serca stał się bardziej miarowy, wieczorami nie czułam już tego męczącego pulsowania w skroniach. Być może ten spokój sprawił, że zaczęłam pozwalać sobie na trochę bardziej relaksujące wieczory, czasem do tego film, może dodatkowa przekąska. Wiesz, takie nadrabianie zaległości w odpoczynku. I faktycznie, przez pewien czas waga podskoczyła o jakieś półtora kilo. Na początku obwiniałam za to wyłącznie lek, bo to był najbardziej widoczny czynnik nowy w moim życiu. Ale gdy spojrzałam wstecz, zrozumiałam, że przy okazji zmieniło się całe moje podejście do dnia codziennego. Przestałam żyć w nieustannym napięciu, zaczęłam jeść bardziej regularnie (choć początkowo nie zawsze mądrze), pić mniej kawy i nie biegać cały czas na najwyższych obrotach.
Moim zdaniem, to nie lek był tu czynnikiem sprawczym tycia, tylko moja własna zmiana rytmu życia i przyzwyczajeń. Z czasem udało mi się wprowadzić trochę zdrowych nawyków, jak choćby więcej warzyw do posiłków, a mniej słodyczy wieczorem przed telewizorem. Do tego dorzuciłam lekki trening – nie jakiś ekstremalny, po prostu spacer z psem trochę dłuższy, parę przysiadów przy okazji. Waga wróciła do normy, a ja wciąż cieszę się spokojniejszym sercem i lepszym samopoczuciem.
@Rostkowski Kiedy zaczęłam brać Bibloc, byłam już od kilku miesięcy na Ozempicu, co miało mi pomóc utrzymać wagę w ryzach. Na początku obawiałam się, że nowy lek może zaburzyć to, co dotąd udało mi się wypracować. Przez pierwsze dwa tygodnie faktycznie zauważyłam niewielki wzrost wagi, może jakieś pół kilograma. Pierwsza myśl: Bibloc wszystko psuje. Ale przecież Ozempic nadal działał jak wcześniej, a ja nie zmieniłam dawki. Zaczęłam więc szukać winowajcy bardziej w codziennych zachowaniach, niż w samych lekach.
Okazało się, że w tym spokojniejszym stanie, jaki zapewniał mi Bibloc, czułam się mniej spięta i wracałam do domu w dużo bardziej odprężonym nastroju. Wcześniej, kiedy stres szarpał mój organizm, miałam mniej ochoty na wieczorne przekąski. Teraz, gdy serce biło równo i ciśnienie było pod kontrolą, spędzałam miły wieczór na kanapie, a do tego – co tu ukrywać – czasem pozwalałam sobie na drobne grzeszki w kuchni. Trochę orzeszków, kilka kostek czekolady, a w weekend dodatkowo małe piwo podczas oglądania filmu. Ozempic wciąż trzymał mój apetyt w ryzach, ale cóż, jeśli sama sięgałam po drobne przekąski z czystej przyjemności, to efekt był łatwy do przewidzenia.
Po uświadomieniu sobie tej zależności, postanowiłam nie winić leku, a raczej przeanalizować własne zachowania. Wprowadziłam małą korektę – zamiast słonych przekąsek wybrałam surowe warzywa, a wieczorem, zamiast siedzieć non stop na kanapie, zrobiłam kilka spokojnych ćwiczeń rozciągających. Po jakimś czasie waga wróciła do poprzedniego poziomu, a ja zrozumiałam, że Bibloc wcale nie musi powodować tycia. W połączeniu z Ozempicem pomógł mi zachować równowagę – jednym lek uspokaja pracę serca, drugi reguluje apetyt, a ja sama, świadomie i konsekwentnie, ustalam, co naprawdę ląduje na moim talerzu.