Ojeeeej, dziewczyno, znam to aż za dobrze 
Ja też miałam Cerazette, zaczęłam brać po porodzie, bo karmiłam i nie mogłam mieć tabletek z estrogenem. Ginka powiedziała, że to super opcja, że “łagodna”, że “krwawienia znikają”. No i serio – u mojej siostry tak było! Po 3 tygodniach zero okresu, zero plamień, tylko raz na ruski rok coś tam się pojawiło. A u mnie? DRAMAT.
Przez pierwsze trzy tygodnie było ok, ale potem się zaczęło… cerazette – ciągły okres to u mnie była rzeczywistość. Non stop coś leciało, raz różowe, raz brązowe, raz czerwone – nie wiedziałam, czy to już, czy jeszcze. Potem było kilka dni spokoju i znów, jakby ktoś kran odkręcił. I tak przez prawie dwa miesiące. Naprawdę zaczęłam się bać, bo miałam uczucie, że coś jest nie tak. Poszłam do ginki i ona na spokojnie mówi, że to często się zdarza – organizm się przestawia, szczególnie po porodzie, hormony, te sprawy.
Powiedziała, żeby się wstrzymać jeszcze miesiąc i zobaczyć. I miała rację. Nagle wszystko ucichło, przeszły te plamienia, okres całkiem zniknął i tak było przez prawie rok. Żadnych podpasek, żadnych tamponów, cud! No ale zanim to się unormowało, to byłam bliska rzucenia tego dziadostwa.
Także – cerazette krwawienia to nie bujda, to niektórym się naprawdę przytrafia. Jedne mają ciszę, inne mają codziennie „atrakcje”. Ale serio, jak dasz organizmowi trochę czasu, to może się unormuje. Jakby Ci się robiło bardzo źle, to wiadomo – lekarz, może zmieni lek. Ale to wszystko może być normalne i nie ma się co za bardzo stresować.