Planuję niedługo małą imprezę ze znajomymi – raczej kameralnie, ale wiadomo, coś się wypije, coś się pogryzie. No i mam dylemat… Jestem właśnie na Ozempicu, to już 5. tydzień kuracji. Z jednej strony czuję się całkiem dobrze – apetyt mniejszy, kilogramy powoli lecą w dół – ale z drugiej strony nie wiem, jak to będzie z alkoholem.
Czy ktoś z Was próbował pić podczas terapii? Chodzi mi raczej o niewielką ilość – np. kieliszek wina albo drinka z colą zero. Nie planuję się upijać, ale wiadomo – chciałabym się trochę rozluźnić i nie czuć, że wszystko muszę sobie odmawiać. Trochę się jednak obawiam, bo czytałam, że niektóre osoby mają po alkoholu na Ozempicu odruch wymiotny albo mocne mdłości. Nie chciałabym zepsuć sobie wieczoru.
Jak to wyglądało u Was? Lepiej sobie odpuścić na wszelki wypadek, czy przy małej ilości nie ma tragedii? Dajcie znać, bo naprawdę nie wiem, czy wrzucać do lodówki wino, czy jednak zostawić je na inną okazję
Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi!
Zanim wlejesz sobie kieliszek albo otworzysz piwo, serio warto rzucić okiem na to, ile to ma kalorii. Bo czasem się wydaje, że „eee, tylko jedno” – a potem człowiek się zastanawia, czemu waga nie chce drgnąć.
Dla przykładu: pół litra wódki to mniej więcej 1100 kalorii – czyli praktycznie tyle, ile porządny obiad z deserem. Jedno piwo to około 250 kalorii, więc dwa-trzy piwka i już masz 700-800 kcal, a to bez chipsów czy zagryzki. A przecież wiadomo, że przy alkoholu rzadko kończy się na samym piciu – coś się przegryzie, coś się dołoży…
Dobrze sobie to przeliczyć: żeby spalić 500 kalorii, trzeba biegać około godzinę, a chodzenie godzinne to jakieś 250 kcal. Czyli jedno piwo = godzina spaceru. A jak pijesz wieczorem, to raczej już nie pójdziesz biegać, tylko pójdziesz spać z dodatnim bilansem
I teraz pytanie – czy naprawdę Ci się to opłaca, jeśli zależy Ci na efekcie odchudzania i chcesz utrzymać deficyt kaloryczny? Nie chodzi o to, żeby niczego sobie nie pozwalać, ale warto mieć świadomość i po prostu podjąć świadomą decyzję: “Dobra, dziś wypiję, ale jutro pójdę na dłuższy spacer” – albo odwrotnie: “Nie piję, bo szkoda mi tego progresu”.
U mnie to była decyzja: alkohol tylko na bardzo specjalne okazje. I serio – waga zaczęła lecieć szybciej, brzuch się zmniejszył, no i czuję się lepiej, jak nie mam tego balastu kalorii z butelki.
U mnie sprawa jest naprawdę prosta – wystarczy, że zjem coś słodkiego, i od razu zaczyna się jazda. Najpierw pojawia się takie dziwne uczucie w żołądku, jakby coś się tam kotłowało, potem mdłości, a kilka razy skończyło się nawet ostrą biegunką. I to dosłownie po jednym batoniku albo kawałku ciasta.
Na początku myślałam, że to przypadek – że może coś było nieświeże albo za ciężkie. Ale po kilku takich „eksperymentach” już wiem, że to po prostu mój organizm tak reaguje od kiedy biorę Ozempic. Ewidentnie cukier mu nie pasuje – mam wrażenie, że nawet bardziej niż tłuszcze czy alkohol.
Pytanie brzmi, czy w ogóle fizycznie będziesz w stanie coś wypić. Serio. U mnie na Ozempicu to wygląda tak, że sam zapach alkoholu potrafi mnie odrzucić, a o piciu nie ma mowy. Nawet nie chodzi o to, że się boję skutków ubocznych czy kalorii – po prostu organizm sam mówi „nie”. Próbowałam napić się lampki wina przy kolacji, dosłownie 2–3 łyki, i… od razu zrobiło mi się niedobrze. Odruch wymiotny, gula w gardle, jakbym miała się po tym rozchorować. Od tamtej pory nawet nie próbuję.
Zresztą to jest ciekawe, bo wcześniej nie miałam z alkoholem żadnego problemu – raz na jakiś czas coś wypiłam, lubiłam wino, cydr, piwko w lecie. A teraz? Nic z tego. Jak patrzę na butelkę, to mam podobną reakcję jak na zepsute jedzenie – zero chęci, wręcz lekkie obrzydzenie.
Nie wiem, czy każdy tak ma, ale czytałam na innych forach, że to się dość często zdarza – organizm po Ozempicu inaczej odbiera smak i zapach, zwłaszcza takich „cięższych” rzeczy jak tłuszcz, alkohol, smażenina. Więc zanim coś zaplanujesz – może zrób test wcześniej, żeby nie było wpadki na imprezie
Pytanie brzmi, czy w ogóle będziesz w stanie cokolwiek wypić. U mnie na Ozempicu alkohol wywołuje odruch wymiotny – nie mogę nawet na niego patrzeć.
Moja diabetolog uważa, że mała ilość alkoholu – kieliszek wina czy wódki – nikomu nie zaszkodzi, o ile nie przesadza się z ilością.