Zwiększenie masy ciała to jeden z potencjalnych skutków ubocznych związanych ze stosowaniem hormonalnej terapii zastępczej (HTZ), takiej jak Systen Conti. W dokumentacji leku wymieniono to jako skutek uboczny, który może wystąpić często, co oznacza u nie więcej niż 1 na 10 pacjentek.
Dostałam ten lek od ginekolożki po mojej burzliwej menopauzie i na razie jestem zadowolona – skończyły się poty, wrócił sen, czuję się stabilniej. ALE – zauważyłam, że przez ostatni miesiąc spodnie ledwo dopinam i jakoś tak dziwnie mi się wszystko zatrzymuje w okolicach brzucha. Jem normalnie, ruszam się, nic nie zmieniałam. Nie wiem, czy to przypadek, czy faktycznie ten plaster coś kombinuje z moim metabolizmem? Czy Wy też tak miałyście?
Brałam Systen Conti przez 2 lata i na początku też miałam wrażenie, że trochę się „rozpuchłam”. U mnie to było jakieś 2–3 kg, głównie w talii i biodrach – nie dramat, ale zauważalne.
Zaczęłam wtedy czytać i wypytywać lekarzy – okazuje się, że same hormony nie powodują tycia, ale mogą zatrzymywać wodę, spowalniać perystaltykę jelit albo zmieniać rozkład tkanki tłuszczowej. Szczególnie u kobiet 50+, gdzie metabolizm i tak już trochę zwalnia. Ja zmieniłam dietę – mniej chleba, więcej warzyw, kolacje lżejsze – i wróciło do normy.
Moja lekarka powiedziała mi szczerze: „HTZ nie tyje, ale organizm może przez chwilę się buntować”. I to się zgadza. Po kilku miesiącach wszystko się ustabilizowało. Teraz ważę mniej niż przed menopauzą – bo się czuję lepiej i mam energię, żeby się ruszać. Także nie panikuj – daj sobie czas i nie obwiniaj od razu leku. A jak coś, to skonsultuj dawkę – czasem to też robi różnicę.
Moja ciotka tylko usłyszała, że mam plaster, to od razu: „O matko, będziesz jak balon!” No i co? Minęły 4 miesiące i… mam 1,5 kg więcej, ALE – jem wieczorami, podjadam orzechy i sery, bo wrócił mi apetyt i smaki!
Wcześniej to ja byłam jak cień człowieka – zmęczona, wszystko mnie bolało, miałam poty tak silne, że musiałam zmieniać piżamę w nocy. Teraz mam energię i jem normalnie, ale niekoniecznie mądrze. I właśnie o to chodzi: to nie plaster cię tuczy, tylko to, że czujesz się lepiej i zaczynasz żyć. A jak się żyje, to się je!
Zresztą moja koleżanka też bierze Conti i chudnie, bo w końcu ma siłę ćwiczyć i nie ma zachcianek. Każda z nas jest inna. Moim zdaniem: ważniejsze, żeby nie zwariować i czuć się jak człowiek. Parę kilo w tę czy we w tę to nic w porównaniu z powrotem do siebie. Ja wolę być 3 kg cięższa i uśmiechnięta niż chuda i zła na cały świat.