Czy Pylera jest skuteczna na Helicobacter?

Pylera jest skuteczny w eradykacji bakterii Helicobacter pylori, co potwierdzają różne badania naukowe. W jednym z nich, przeprowadzonym we Włoszech, stwierdzono, że terapia Pylera była skuteczna u 84,9% pacjentów (według analizy zamiaru leczenia) po niepowodzeniu pierwszej linii terapii 1. Innym badaniem, przeprowadzonym w Hiszpanii, wykazano, że mimo stosowania optymalizowanych terapii, skuteczność leczenia H. pylori w praktyce klinicznej jest daleka od celu 90%, ale terapie czteroskładnikowe, takie jak Pylera, osiągały skuteczność na poziomie 80% 2.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/pylera/czy-lek-pylera-jest-skuteczny-na-helicobacter/

Czy ktoś z Was robił leczenie Pylerą na Helicobacter pylori? Kilka tygodni temu miałam okropne nudności i bóle żołądka. Zrobiłam test oddechowy i wyszedł pozytywny. Teraz czuję się już dużo lepiej, ale lekarz powiedział, że i tak powinnam przejść leczenie – 3 kapsułki 4 razy dziennie, plus 2 leki osłonowe na żołądek (łącznie 14 tabletek dziennie) przez 10 dni.

Tylko że z tego, co czytam w internecie, to leczenie podobno jest straszne – powoduje nudności, wymioty, bóle głowy, niepokój i ogólnie samopoczucie ma się jeszcze gorsze, zanim przyjdzie poprawa. I dlatego trochę się boję zaczynać.

To chyba jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Lek dosłownie mnie rozłożył – smak w ustach był całkowicie zmieniony, taki metaliczny, jakbym miała w buzi zardzewiałe gwoździe. Do tego doszły wszystkie inne skutki uboczne, o których było napisane w ulotce.

Najgorsze przyszło później – pojawiła się arytmia serca. Moja siostra znalazła mnie nieprzytomną w pokoju i trafiłam do szpitala. Lekarze powiązali ten incydent właśnie z tym leczeniem.

To wszystko wydarzyło się już pod koniec kuracji, więc nawet jej nie dokończyłam. Po pewnym czasie zrobiłam badanie kontrolne – i niestety bakteria nadal tam była.

W ostatnich latach mam spokój, ale od czasu do czasu wracają epizody bólu i ogólnego złego samopoczucia. Poza tym na stałe biorę leki osłonowe na żołądek, czasem zmieniam ich rodzaj i częstotliwość – np. przez dwa miesiące biorę codziennie, potem robię miesiąc przerwy.

Lekarz powiedział mi, że większość ludzi ma tę bakterie, tylko u jednych jest „uśpiona”, a u innych w pewnym momencie się „budzi”.

Moja babcia też przechodziła leczenie Pylerą – po pierwszej kuracji bakteria nie zniknęła. Po pewnym czasie przeszła drugą, mocniejszą terapię i też nic. Więc doszłam do wniosku, że najlepsze, co możemy zrobić, to po prostu bardziej uważać na to, co jemy. Brzmi banalnie, ale naprawdę coś w tym jest… Choć przyznam, że ja nadal lubię „śmieciowe jedzenie” – tylko że teraz przynajmniej wiem, że zaraz po tym będę się czuła fatalnie.

Głównym powodem, dla którego obecnie zaleca się usunięcie bakterii Helicobacter pylori, nie jest już samo złagodzenie objawów, ale przede wszystkim znaczne zmniejszenie ryzyka raka żołądka – praktycznie do zera. Szacuje się, że 90–95% przypadków nowotworów żołądka ma związek z długotrwałym zakażeniem H. pylori.

Oczywiście wszystko inne nadal ma znaczenie – zdrowy styl życia, lekkostrawna dieta, unikanie alkoholu i palenia to rzeczy, które pomagają utrzymać żołądek w dobrej kondycji. Ale mimo to, warto zawsze dążyć do całkowitej eliminacji bakterii, bo tylko w ten sposób można zmniejszyć ryzyko poważnych chorób w przyszłości.

Robiłam to leczenie jakieś dwa i pół roku temu.

Najgorszym objawem, jaki pamiętam, był bardzo silny metaliczny posmak w ustach – dosłownie jakby ktoś wsypał mi metalowy pył do buzi. Podczas kuracji nie można pić mleka ani żadnych produktów z wapniem (czyli również napojów sojowych czy owsianych z dodatkiem wapnia), a akurat świeże mleko to było to, czego najbardziej mi się wtedy chciało, żeby zabić ten smak.

Jeśli chodzi o nudności i inne objawy – u mnie leczenie nie pogorszyło sytuacji, bo i tak miałam nudności przez samą bakterię, więc trudno było odróżnić, czy to efekt leku, czy choroby.

Najbardziej denerwujące w całej tej terapii jest to, że nie zawsze udaje się całkowicie pozbyć bakterii i czasem trzeba zaczynać wszystko od nowa. Na szczęście mnie to nie spotkało – po pierwszej kuracji test wyszedł ujemny.

Ogólnie nie uważam, żeby to leczenie było aż takie „straszne”, jak niektórzy piszą. Nie było przyjemne, wiadomo, ale da się to przejść, tylko trzeba pilnować dawkowania i nie czytać za dużo forów w trakcie :wink:

Jeśli to tylko ten metaliczny posmak, to jeszcze pół biedy :sweat_smile: Ale teraz moje nudności trochę ustąpiły i szczerze mówiąc – nie chciałabym czuć się gorzej, niż czuję się teraz. Więc jeśli leczenie ma znowu wszystko rozbujać i pogorszyć samopoczucie, to naprawdę wolałabym tego uniknąć :sweat_smile: