Wellbutrin może pomóc w leczeniu różnych zaburzeń, głównie w przypadku depresji jednobiegunowej. Skuteczność leku zależy od indywidualnych cech pacjenta, nasilenia objawów i odpowiedzi organizmu na terapię.
Sama u siebie podejrzewam zaburzenie osobowości borderline, chociaż lekarze oficjalnie zdiagnozowali u mnie zespół stresu pourazowego (PTSD), ADHD, ciężką depresję i chorobę afektywną dwubiegunową. Biorę Wellbutrin 150 mg rano i do tego Lamitrin 200 mg dwa razy dziennie.
Pracuję na pełny etat w sprzedaży, studiuję zaocznie, a od roku mieszkam z ojcem mojej 6-letniej córki. I powiem Wam szczerze – zanim zaczęłam brać ten lek, było bardzo źle. Naprawdę źle. Nasz związek był na granicy rozpadu. Ja byłam ciągle wściekła, chorobliwie zazdrosna, impulsywna, kompulsywna… Miałam dwa poważne epizody samobójcze w ciągu jednego miesiąca.
Wellbutrin to jedyne, co zadziałało. Żaden wcześniejszy lek nie przyniósł efektu, a próbowałam wielu. Ten lek nie tylko pozwolił mi przetrwać, ale wręcz – odzyskałam życie. Czuję, że znowu jestem sobą. Po prostu żyję. Uśmiecham się. Potrafię myśleć racjonalnie. Zaczęłam układać swoje życie, odbudowuję relacje.
Biorę ten lek od pół roku. Dostałam go z powodu ADHD i depresji. I serio – czuję się lepiej niż kiedykolwiek od czasów dzieciństwa. Mam ogromną motywację, więcej energii, zero myśli samobójczych, a do tego… zaczęłam mniej jeść i schudłam!
Wcześniej przez 5 lat brałam Lexapro (czyli escitalopram) na lęki i ataki paniki. Pomagał na stany lękowe, ale niestety bardzo przytyłam i miałam też inne skutki uboczne, które mocno mi przeszkadzały – czułam się otępiała, senna, jakbym była „nie do końca sobą”.
Wellbutrin to zupełnie inna bajka. Czuję się lekka – nie tylko fizycznie, ale psychicznie. Nie chcę zapeszać, ale chyba pierwszy raz od wielu lat czuję się naprawdę… normalnie. Bez tej mgły w głowie, bez zamulenia, bez tego wiecznego „muszę się zmusić”.
Na początku czułam się jak taka żarówka jarzeniowa, co tylko miga i miga, ale nie może się włączyć na dobre. ADHD i depresja od lat, brak energii, zmęczenie materiału. Ale kiedy lekarz podniósł mi dawkę Wellbutrinu do 300 mg w drugim tygodniu, to przysięgam… jakby ktoś wymienił żarówkę. Mało powiedziane! Czułam się jak na bateriach słonecznych. Energia, radość, entuzjazm – coś, czego nie czułam od lat.
Na początku było trochę… intensywnie Pierwsze dwa tygodnie to dosłownie szał hormonalny, libido z kosmosu. Mój mąż nie nadążał Ale potem wszystko się unormowało, czułam się zdrowa, po prostu zdrowa. Zaczęłam wstawać bez budzika, kładłam się spać normalnie, spałam jak dziecko. Zaczęłam ćwiczyć, pierwszy raz od lat!
I wtedy… wysypka. Z dnia na dzień. Skóra mi oszalała. Byłam zdruzgotana. Chciałam spróbować zostać przy leku i ratować się lekami przeciwhistaminowymi, żeby jakoś to opanować… Próbowałam przez kilka dni, ale wszystkie te dobre uczucia zniknęły. Jakby ciało mówiło: „nie, koniec, nie będzie lekko”.
Serce pękło. Naprawdę. To był pierwszy lek z grupy NDRI, który zadziałał u mnie tak mocno i głęboko. Marzę, żeby ktoś wreszcie stworzył nowy antydepresant NDRI, który będzie miał to samo działanie, ale nie będzie robił takich numerów z alergią
Dla mnie to był smak życia, który znowu musiałam oddać.
Hej, piszę, bo może komuś pomoże to, co mi się przydarzyło. Od lat miałem różne przejścia z lekami – byłem na SSRI, potem przez jakiś czas Lamictal i Depakine. I powiem szczerze – SSRI niby pomogły, ale zostawiły mi w głowie taki emocjonalny szlam. Niby depresji nie było, ale też jakby… mnie nie było. Do tego problemy w łóżku, które ciągnęły się od tamtej terapii. Nawet jak odstawiłem, to ciało dalej nie chciało współpracować.
Od jakiegoś czasu jestem na Wellbutrin XR (150 mg) – zamiast Depakine. I to był przełom. Już po kilku dniach zauważyłem, że rano wstaję szybciej, bez tego otępienia. Myśli w głowie są bardziej spójne, nie takie rozlazłe jak wcześniej. Serio, dawno nie czułem takiej klarowności umysłu.
Ale największy hit? Moja dziewczyna po dwóch tygodniach patrzy na mnie i mówi: "Ty się zmieniłeś, jakbyś w końcu był dorosły, jak facet, a nie taki chłopiec pogubiony.” I powiem Wam – coś w tym jest. Czuję się bardziej obecny, bardziej sobą, mam skupienie, ciągłość w myśleniu, jakiego nie miałem od lat. I… tak, problemy seksualne zniknęły. Jakby coś się odblokowało.