Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem Wellbutrin XR? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu depresji lub innych schorzeń, dla których lek ten jest przepisywany? Jakie skutki uboczne wystąpiły podczas terapii? Wasze opinie mogą być niezwykle pomocne dla osób, które rozważają rozpoczęcie leczenia lub zmagają się z podobnymi problemami zdrowotnymi.
Mam 52 lata i od zawsze zmagałem się z lękiem, ADD i depresją. Przez lata unikałem leków – z jednej strony z powodu wcześniejszych, kiepskich doświadczeń z SSRI, a z drugiej przez to, że za dużo czytałem w internecie i tylko się tym straszyłem. W efekcie męczyłem się przez lata, aż trafił mnie bardzo poważny epizod, który zmusił mnie do działania. Poprosiłem lekarza o Wellbutrin (bupropion), bo z całego mojego wieloletniego “researchu” to był lek z najmniejszą liczbą negatywnych opinii.
Zacząłem od 150 mg Wellbutrinu XR przez 3 tygodnie, a potem przeszedłem na 300 mg + 10 mg Citalopramu – i to naprawdę odmieniło moje życie. To wręcz niepojęte, że w końcu potrafię funkcjonować jak normalny człowiek. Obiecałem sobie, że jeśli znajdę coś, co naprawdę mi pomoże, to zostawię opinię – i oto ona.
Kombinacja Wellbutrin XR 300 mg + Citalopram 10 mg działa u mnie cuda. Nie mam już lęku, ADD praktycznie zniknęło, a depresja przestała istnieć. Serio – pierwszy raz od lat czuję się, jakby ktoś mnie „włączył”. Mam nadzieję, że ta opinia pomoże choć kilku osobom, które wciąż się wahają.
Brałam Wellbutrin XR przez 6 miesięcy – przez pierwsze 3 miesiące w dawce 150 mg, a przez kolejne 3 miesiące w dawce 300 mg. Zaczęłam go przyjmować z powodu lęku i depresji. Początek był trochę trudny, musiałam się przyzwyczaić, ale nie było żadnych strasznych skutków ubocznych – po prostu organizm potrzebował chwili adaptacji.
W ciągu tych 6 miesięcy moja waga spadła ze 68 kg do 58 kg. Częściowo to efekt tego, że lek zmniejszał apetyt, a częściowo dlatego, że wreszcie miałam energię, żeby coś robić – wychodzić z domu, ruszać się, ćwiczyć.
Na początku, przy dawce 150 mg, miałam jeszcze sporo napadów lęku – ale gdy tylko przeszłam na 300 mg, zaczęłam czuć się jak normalna osoba. Nadal zdarzały mi się ataki paniki, ale to było już raczej związane z toksyczną relacją, w której wtedy byłam, a nie z samym lekiem.
Uwielbiałam ten lek. Naprawdę czułam, że mi pomaga – pozwalał mi funkcjonować, mieć motywację, poczuć, że wracam do życia. Przestałam go brać tylko dlatego, że jestem teraz w ciąży i nie chciałam się dodatkowo martwić, czy to bezpieczne dla dziecka. Ale jak tylko urodzę, planuję wrócić do leczenia Wellbutrinem.
Brałam chyba setki różnych antydepresantów odkąd skończyłam 14 lat (mam teraz 37) – i muszę powiedzieć, że Wellbutrin to zdecydowanie najlepszy lek, jaki kiedykolwiek stosowałam. Daje mi motywację, pomaga mi wstać rano z łóżka. Zanim zaczęłam terapię Wellbutrinem, każde poranne przebudzenie było koszmarem – byłam ospała, rozbita, nie mogłam się ruszyć. A teraz? Wstaję wcześnie, z energią i chęcią do działania. To ten lek sprawił, że znowu czuję życie.
Zanim zaczęłam brać Wellbutrin, potrafiłam spędzać całe dni w łóżku, bez krzty energii, z poczuciem beznadziei, jakby już nic dobrego mnie nie czekało. Ten stan trwał latami – ale Wellbutrin to wszystko przerwał.
Teraz prawie w ogóle nie mam depresji. Mam mnóstwo energii, zapału do działania, a co najważniejsze – myśli samobójcze całkowicie zniknęły. To dla mnie szokujące, bo wcześniej – nawet jeśli jakiś lek działał – to musiałam czekać tygodniami na jakikolwiek efekt. A Wellbutrin zaczął działać u mnie już po 4 dniach. Po 23 latach walki z depresją, czuję, że w końcu znalazłam swój „cudowny lek”. Nie sądziłam, że to jeszcze możliwe, ale tak właśnie się czuję – jakby ktoś wreszcie znalazł przełącznik, który uruchamia moje życie na nowo.
Moje doświadczenia z SSRI były fatalne. Brałam Cipralex i sertralinę, ale kompletnie na mnie nie działały. Nic się nie zmieniało – dalej miałam depresję, brak energii, brak emocji. Mój lekarz był bardzo podekscytowany, kiedy zaproponował mi Wellbutrin, i po długim czasie w końcu się zgodziłam. Pierwsze kilka dni było zupełnie zwyczajne. Pojawiły się lekkie skutki uboczne – suchość w ustach, zaparcia, słabszy apetyt, lekkie otępienie – ale wszystko to było do zniesienia i minęło bardzo szybko.
I nagle, dziewiątego dnia, obudziłam się i po prostu wiedziałam, że coś się zmieniło. Jakby ktoś zapalił światło. Poczułam, że znowu żyję. Po roku depresji, w której wszystko było jak pod szarym filtrem, jakby przytłaczało mnie coś ciężkiego i nie do zdjęcia – w końcu poczułam ulgę. W siódmym tygodniu terapii wróciły mi i nastrój, i motywacja. Po prostu czuję, że odzyskałam swoje życie. Nie sądziłam, że coś jeszcze mi pomoże, ale ten lek naprawdę zrobił różnicę.
Biorę Wellbutrin XR 150 mg od 3 miesięcy i efekty przerosły moje oczekiwania. Przed rozpoczęciem leczenia byłam osobą zamkniętą w sobie, wycofaną, bez najmniejszej motywacji do kontaktów z innymi ludźmi. Teraz? Bez problemu nawiązuję kontakty, rozmawiam, wychodzę do ludzi z własnej woli – i sprawia mi to przyjemność. W tym czasie schudłam prawie 10 kg, co zawdzięczam nie tylko temu, że lek tłumi apetyt, ale przede wszystkim temu, że odzyskałam energię, żeby ćwiczyć i ruszać się z radością, a nie z przymusu. Miałam wcześniej silne napady lęku i paranoiczne myśli, które kompletnie utrudniały mi codzienne funkcjonowanie – a teraz? Po prostu ich nie ma. Zniknęły, jakby ktoś zdjął mi z ramion wielki ciężar. Mam więcej energii, lepszą koncentrację, wyraźnie wzrosło moje poczucie pewności siebie. Trudno mi teraz uwierzyć, jak bardzo wcześniej sobie nie radziłam – dopiero teraz widzę, jak wygląda prawdziwe funkcjonowanie. I co najważniejsze – żadnych skutków ubocznych. Dosłownie nie czuję, że biorę lek. Działa w tle, cicho, ale skutecznie – a ja mogę w końcu normalnie żyć.
Dostałam Wellbutrin XR jako uzupełnienie do Zoloftu, żeby pomóc z depresją i objawami ADHD. Na ocenę, czy ten lek mi odpowiada, potrzebowałam pełnych 4 tygodni regularnego stosowania. Było ciężko. Prawie się poddałam po tygodniu. Potem znowu po dwóch, po trzech. Przez większość tego czasu czułam się otępiała. Jakby nic do mnie nie docierało. Musiałam wymuszać na sobie śmiech, udawać emocje. Czułam się po prostu nudna – nawet dla samej siebie.
Aż któregoś ranka, po około miesiącu, coś się zmieniło. Od razu to poczułam. Pojawiła się motywacja, nadzieja, jasność umysłu. Zaczęłam myśleć klarownie, planować i działać. Jakby po raz pierwszy od dawna znów słyszeć samą siebie. Na początku myślałam, że to tylko chwilowy zryw – że może po prostu mam kilka lepszych dni. Ale to trwa do dziś. Jasne, zdarzają się gorsze dni, słabsze tygodnie – ale to jest normalne, to po prostu życie. Tyle że teraz mam zasoby, żeby sobie z tym radzić.
Jestem bardzo wdzięczna, że nie przerwałam terapii zbyt wcześnie. Naprawdę warto było poczekać. Chcę jednak coś doprecyzować: nie miałam myśli samobójczych, nie byłam w ekstremalnym kryzysie. Po prostu czułam się pusta, odcięta, bezbarwna. Więc nie chodzi tu o heroiczną walkę ze śmiercią – tylko o powolne odzyskiwanie siebie. Jeśli po rozpoczęciu terapii czujesz się gorzej – koniecznie pogadaj z lekarzem. Nie ignoruj tego, nie próbuj przetrwać na siłę. Ale jeśli czujesz tylko znieczulenie, „nic”, brak energii – może warto dać lekowi więcej czasu.
Tydzień 1 – dawka 150 mg: niesamowity zastrzyk energii, aż za duży. Miałem lekką bezsenność, zasypiałem dopiero około 3 w nocy, ale generalnie byłem w dobrym nastroju i czułem się zmotywowany.
Tydzień 2 – zwiększenie dawki do 300 mg: pojawił się bardzo wysoki poziom lęku, czułem się spięty praktycznie przez cały czas. Emocje zaczęły mi się wymykać spod kontroli – jednego dnia kompletnie się rozkleiłem i płakałem bez opamiętania.
Tydzień 3: wszystko zaczęło się uspokajać. Nadal czułem pewne napięcie i lekką niepewność, ale emocjonalnie byłem już znacznie bardziej stabilny. Mniej rozchwiania, więcej spokoju.
Tydzień 4: Poczucie całkowitej normalności. Jakby nie brać żadnego leku, ale w pozytywnym sensie – byłem bardziej zrównoważony, spokojny, w lepszym nastroju, z mniejszą ilością wewnętrznych huśtawek. Lęk niemal całkowicie zniknął, a pewność siebie zaczęła rosnąć.
Nie miałem żadnych skutków ubocznych poza tą wczesną bezsennością i nerwowością w 2. tygodniu. Dodatkowo przez ten czas rozpocząłem terapię u psychologa i otworzyłem się przed bliskim przyjacielem, mówiąc wprost, jak bardzo depresja towarzyszyła mi przez ostatnie lata.
Biorę Wellbutrin XR od 6 miesięcy z powodu lęków i depresji – i czuję się FANTASTYCZNIE.
Schudłam już 13–14 kg i nadal chudnę, mimo że praktycznie nic w tym kierunku nie robię. Po prostu nie jestem już tak głodna jak kiedyś, jedzenie przestało być moim centrum świata. Każdego ranka mam mnóstwo energii, i co najlepsze – utrzymuje się przez cały dzień. Nie mam już tych poranków z mgłą w głowie i myślą „znowu trzeba wstać”. Zauważyłam też ogromny wzrost libido, zupełnie inny poziom niż przy innych lekach przeciwdepresyjnych – gdzie często wszystko było przygaszone.
Co ciekawe, bez żadnego wysiłku rzuciłam kilka nawyków, które towarzyszyły mi od lat – np. przestałam obgryzać paznokcie. Po prostu… przestało się to dziać.
Nie mam też ochoty na alkohol ani papierosy. Po raz pierwszy od lat czuję, że to jest TEN lek – ten właściwy. Przeszłam długą drogę z antydepresantami i pierwszy raz mam poczucie, że naprawdę coś działa, bez ciągłego kompromisu. Jeśli chodzi o skutki uboczne – jedyny minus to to, że moja szyja i klatka piersiowa bywają zaróżowione (jakby lekko spłukane rumieńcem), no i muszę się pilnować, żeby coś jeść, bo łatwo zapomnieć, że organizm czegoś potrzebuje.
Nigdy wcześniej nie czułam potrzeby, żeby pisać opinię o jakimkolwiek leku – ale Wellbutrin XR dosłownie uratował mi życie. Przez lata cierpiałam na przewlekłą depresję, taką, która nie odpuszczała ani na chwilę. Ciągłe przygnębienie, poczucie bezsensu, brak jakiejkolwiek nadziei. Aż w końcu zaczęłam brać Wellbutrin. I już po kilku tygodniach coś się we mnie przełamało. Jakby ktoś wyłączył deszcz, a niebo stało się jasne, czyste i pełne słońca. Serio. To było uczucie, którego nie potrafię do końca opisać – po prostu nagle poczułam, że znowu żyję. Biorę 150 mg Wellbutrinu XR dziennie – i niesamowite jest to, że w ogóle nie czuję się jak „na lekach”. Nie ma żadnego zamulenia, żadnego uczucia bycia zombie. Czuję się jak ja – tylko w jaśniejszej, spokojniejszej, radośniejszej wersji.
Dodatkowo biorę też 150 mg Lamictalu, który również bardzo mi pomaga i świetnie się zgrywa z Wellbutrinem – szczególnie przy depresji dwubiegunowej. Te dwa leki razem naprawdę zrobiły dla mnie różnicę, której nie osiągnęłam przez lata prób z innymi opcjami. Z całego serca polecam ten zestaw osobom, które zmagają się z depresją dwubiegunową. Wiem, że każdy organizm reaguje inaczej – ale u mnie to była totalna zmiana życia. I za to jestem wdzięczna każdego dnia.
Zaczęłam brać Wellbutrin XR 150 mg w lipcu 2024 roku, bo czułam się totalnie bez motywacji, zmęczona, przygnębiona i pozbawiona nadziei. Już po kilku dniach zaczęłam czuć się lepiej, a w drugiem tygodniu czułam się najlepiej od kilku lat. To był taki efekt, którego się nie spodziewałam – jakby ktoś włączył światło po bardzo długim czasie w ciemności.
W październiku zwiększyłam dawkę do 300 mg, bo znów zaczynało mi być „pod górkę”. I rzeczywiście – ta wyższa dawka pomogła i dała zastrzyk energii oraz równowagi. Ale z czasem coś się zmieniło – w styczniu zaczęłam być bardzo drażliwa, zła, wręcz zgorzkniała.
Wróciłam więc do 150 mg Wellbutrinu i dołożyłam 40 mg Prozacu – i dopiero wtedy złość ustąpiła, a emocje się uspokoiły. To była dla mnie ważna lekcja, że nie zawsze więcej znaczy lepiej, jeśli chodzi o dawkę.
Co do skutków ubocznych, to moje doświadczenia były takie:
Trudność z zasypianiem – przez pierwsze 2–3 tygodnie, potem minęło.
Zwiększone libido – i to naprawdę zauważalnie! Super efekt uboczny.
Apetyt się nie zmienił, więc wagi ani nie przytyłam, ani nie schudłam.
Bardzo żywe sny – czasem były fajne, ale czasem też niepokojące.
Większa wrażliwość emocjonalna – czułam więcej, intensywniej, ale bez jakichś skrajnych wybuchów.
Zaparcia – od umiarkowanych do silnych, trzeba było się pilnować z dietą.
Ogromna wrażliwość na kofeinę – dosłownie musiałam całkowicie z niej zrezygnować, bo po kawie czułam się jak na krawędzi.
Biorę Wellbutrin XR 300 mg już od około 3 lat i naprawdę bardzo mi pomaga w depresji. Dzięki niemu mogę normalnie funkcjonować na co dzień – nie reaguję już przesadnie, jestem spokojniejsza, potrafię lepiej ogarniać życie.
Zaczynałam od 150 mg, a potem przeszłam na 300 mg. Przed Wellbutrinem byłam w bardzo złym stanie – ciągły smutek, lęk, wszystko mnie przytłaczało. Praca, dzieci, obowiązki – wszystko było jak ciężar, z którym nie umiałam sobie poradzić. Do tego miałam dużą nadwagę i reagowałam przesadnie nawet na drobne rzeczy. Codziennie chodziłam spięta, na granicy załamania.
Mam też niedoczynność tarczycy, co – jak się później dowiedziałam – mogło pogarszać objawy depresji. Ale odkąd biorę Wellbutrin, wszystko zaczęło się układać.
Po dwóch tygodniach zaczęłam czuć różnicę – jakby coś się rozjaśniło. I choć nie było idealnie, to nagle zyskałam przestrzeń do życia.
Nie obyło się bez skutków ubocznych – i nadal je mam:
Schudłam ok. 13–14 kg (30 funtów) – bo praktycznie nie mam apetytu.
Ciągłe uczucie suchości w ustach
Szum w prawym uchu, który pojawił się i nie zniknął
Problemy ze snem – czasem nie mogę zasnąć przez godziny
Niepokój, lęk – czasem się nasila
Zamglony wzrok – zdarza się, że widzę jak przez szybę
Ale mimo to nie jestem w stanie wrócić do depresji, bo ona była o wiele gorsza. Skutki uboczne jestem w stanie znieść – ale depresji już nie. Dlatego zostałam na tym leku.
Raz zrobiłam ogromny błąd – nagle odstawiłam Wellbutrin (po prostu przestałam brać) i to było straszne. Pojawiły się myśli samobójcze i objawy jak przy grypie – osłabienie, ból głowy, rozbicie. Nigdy więcej nie zrobię tego bez kontaktu z lekarzem.