Jak długo stosować Sirdalud?

Najczęściej Sirdalud stosuje się od kilku dni do maksymalnie kilku tygodni, a długość terapii zależy od reakcji organizmu na lek oraz zmian w nasileniu objawów.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/sirdalud/jak-dlugo-stosowac-sirdalud

Mam do Was pytanko: jak długo stosować Sirdalud, żeby osiągnąć jakąś poprawę, ale nie uzależnić się od niego ani nie paść jak klusek z powodu senności? Dostałem ten lek na to moje okropne napięcie w karku po wypadku z hulajnogą (tak, wjechałem w słupek i od tamtej pory jestem przewrażliwiony…). Przez ostatnie dni czuję, jakby ktoś poluzował śrubki w moich mięśniach, ale boję się, że jeśli będę brał to zbyt długo, to potem już bez tabletki nie będę w stanie normalnie się ruszyć. Jak to u Was wyglądało? Ile czasu braliście i jak się czuliście? Podzielcie się, proszę!

Pamiętam, jak w zeszłym roku miałem podobną sytuację. Zerwałem się rano z łóżka i przeciągając się, poczułem taki trzask w szyi, jakby ktoś stary materac przełamał na pół. Lekarz przepisał mi Sirdalud na kilka tygodni. Na początku byłem strasznie podekscytowany, bo w końcu mogłem normalnie skręcić głową, nie czując, jakbym miał w karku zardzewiałą sprężynę. Ale po jakimś czasie… no cóż, zacząłem się obawiać, że jeśli odstawię lek, znowu poczuję się, jakbym miał zamontowany w szyi imadło.

Zdecydowałem więc, że zacznę redukować dawki i obserwować organizm. Moja taktyka? Przez pierwszy tydzień brałem pełną dawkę. Gdy poczułem, że mogę swobodnie poruszać głową, a napięcie się zmniejszyło, zacząłem brać o połowę mniej. Czy bolało? Troszkę. Czy się bałem, że wrócę do punktu wyjścia? Jasne. Ale po kilku dniach zauważyłem, że nadal jest nieźle – mogłem prowadzić samochód bez nerwowych grymasów, a zasypianie nie przypominało już walki z własnym ciałem.

Stopniowo schodziłem z leku przez jakieś dwa tygodnie. W sumie brałem Sirdalud może niecały miesiąc. Co ważne, jak zacząłem czuć się pewniej, to dołożyłem delikatne ćwiczenia rozciągające i masaże. Prawie jak mini-spa dla mojej szyi. W efekcie, gdy skończyłem kurację, nie czułem, że coś straciłem. Raczej jakbym wygrał: odzyskałem swobodę ruchu i nie musiałem się krępować, że za chwilę przyjdzie do mnie listonosz, a ja nie obrócę głowy, żeby w ogóle zobaczyć, co przynosi.

Oczywiście, każdy organizm jest inny, i to, co zadziałało u mnie, u kogoś innego może się sprawdzić tylko częściowo. Ale myślę, że warto zapanować nad tym lekiem – nie zrywać z dnia na dzień, ale też nie trzymać się go kurczowo na wieczność. W końcu celem jest wolność ruchu, a nie wieczne życie z pigułką w kieszeni.