Byłem na Escitilu 10 mg przez około dwa lata bez przerwy. Działał stabilnie i dobrze, ale nigdy nie miałem zamiaru brać go do końca życia.
Finansowo, zawodowo, w związku i w hobby – wszystko jest tak dobrze, jak nigdy wcześniej. Słońce świeci, życie się układa, więc pomyślałem, że jeśli kiedykolwiek miałbym odstawić ten lek, to właśnie teraz.
Zacząłem zmniejszać dawkę z 10 mg na 5 mg przez około dwa miesiące. Żadnych problemów! Czułem się świetnie.
Około 18 lutego wziąłem ostatnią dawkę 5 mg. Przez pierwsze 3 dni nic się nie działo, nie czułem żadnej różnicy. Potem nagle zrobiłem się hiperaktywny. Mnóstwo energii, super nastrój, czułem się niemal euforycznie. Trwało to jakieś 3 dni.
Po tygodniu zaczęło się… brain zaps (prądy w głowie), koszmary, trudności ze snem. Nic strasznego, funkcjonowałem normalnie, chodziłem do pracy, robiłem codzienne rzeczy.
Ale po około 3 tygodniach totalnie padłem z sił. Minął już prawie tydzień, a ja czuję się, jakbym nie spał przez 24 godziny i miał jednocześnie kaca. Mam okropne zmęczenie, jestem ciągle poddenerwowany, wszystko mnie wkurza. W głowie mam mgłę, trudno mi się skupić. Mogę zasnąć w każdej chwili, a i tak śpię po 11 godzin w nocy + 1-2 godziny w dzień.
Szczerze? Zaczynam tracić nadzieję na odstawienie… Nienawidzę teraz chodzić do pracy, bo muszę rozmawiać z ludźmi, a nie mam na to siły. Zero motywacji do czegokolwiek. Wszystko wydaje się bez sensu.
Nie poddaję się jeszcze, ale to jest dramat. Ktoś z was tak miał po 4 tygodniach odstawienia? Jak długo to będzie trwać? Co zrobić, żeby znowu poczuć się normalnie? Czuję, że z dnia na dzień wariuję coraz bardziej… 