Aby odstawić lek Escipram, należy postępować zgodnie z zaleceniami lekarza prowadzącego leczenie, ponieważ gwałtowne przerwanie terapii może prowadzić do wystąpienia objawów odstawiennych.
Piszę, bo nie wiem, co robić. Brałam Escipram (10 mg) przez prawie rok, i czuję, że powoli chciałabym z tym skończyć. Czuję się już lepiej, funkcjonuję normalnie, mam więcej energii, w pracy daję radę, a i w domu już nie płaczę wieczorami bez powodu. Ale… trochę się boję. Nie wiem, jak odstawić Escipram, żeby nie wróciły lęki i żeby nie poczuć się gorzej. Czy trzeba jakoś schodzić z dawki? Jak długo to trwa? Czy ktoś z Was już przez to przechodził? Jak to wyglądało u Was?
Będę wdzięczna za każdą szczerą odpowiedź – nie chcę teorii z ulotek, tylko PRAWDZIWE historie.
Ja Escipram brałam przez 2 lata – najpierw 10 mg, potem przez pół roku 5 mg, i też poczułam, że już wystarczy. Miałam dość tego uczucia, że jestem „na lekach”, chociaż nie powiem – uratował mi życie w tamtym czasie.
Od razu Ci powiem – nie rób nic nagle. Mój błąd był taki, że jak się lepiej poczułam, to myślałam, że dam radę przestać z dnia na dzień. No i się przejechałam. Po 3 dniach miałam zawroty głowy, poty, jakieś „prądy” w głowie (nie wiem, jak to opisać, jakby ktoś mi strzelał w mózgu). Do tego koszmary i taka płaczliwość, że wystarczył smutny post na Facebooku i już chusteczki szły w ruch.
Wróciłam wtedy na 5 mg i zaczęłam schodzić powolutku. Co 2 tygodnie zmniejszałam dawkę – najpierw 5 mg co drugi dzień, potem co trzeci. Trwało to prawie 2 miesiące, ale warto było. Teraz jestem od 8 miesięcy bez leku i żyję normalnie. Mam gorsze dni, wiadomo, ale to już nie to piekło sprzed leczenia.
Dasz radę, tylko bądź cierpliwa. Ściskam!
ja odstawiłam Escipram w zeszłym roku, ale trochę się naszarpałam, żeby znaleźć dla siebie dobry rytm. Brałam 15 mg – czyli byłam między typowymi dawkami – bo 10 mg mi nie starczało, a 20 mg mnie otumaniało. Po roku leczenia poczułam, że chcę się powoli z tego wyplątać, bo w końcu chciałam znowu poczuć prawdziwe emocje, nie takie przytłumione. Lekarz rozrysował mi plan, ale powiem Ci szczerze – najlepiej zadziałało to, że słuchałam swojego ciała. Schodziłam bardzo powoli. Czasem przez 3 tygodnie byłam na jednej dawce i dopiero jak czułam się stabilnie – zmniejszałam. Miałam kilka kryzysów – płytki sen, taka wewnętrzna niepewność, wrażliwość na dźwięki (serio, nawet szelest chipsów mnie drażnił ), ale najgorsze trwało kilka dni i mijało. Nie traktuj tego jak wyścigu. To nie sprint, to marsz z plecakiem, który z czasem robi się coraz lżejszy. Ważne też – nie zakładaj z góry, że coś się musi zepsuć. Ja tak zrobiłam i to mnie bardziej stresowało niż sam lek.
Brałam Escipram po porodzie – dopadła mnie taka depresja, że wstanie z łóżka było jak zdobycie Giewontu. 10 mg przez 8 miesięcy. Potem 5 mg przez kolejne 4. I wtedy przyszedł moment, że lekarz powiedział – „spróbujmy odstawić”. Byłam przerażona. Pomyślałam – a co jak wrócę do tej ciemności? Jak znowu nie będę umiała uśmiechnąć się do córki?
Ale jednocześnie czułam, że to dobry moment. Zrobiłam to powoli. Każdą zmianę robiłam po miesiącu – tak długo dawałam sobie czas. Czasem bałam się, że będzie źle, ale nie było. Było… inaczej. Miałam więcej emocji, więcej myśli, więcej refleksji. Ale już byłam gotowa je unieść. Najważniejsze, czego się nauczyłam, to: nie panikować przy gorszym dniu. Gorszy dzień nie znaczy, że wszystko wraca.