Odstawianie leków przeciwdepresyjnych, takich jak Oriven (wenlafaksyna), powinno zawsze odbywać się pod ścisłym nadzorem lekarza. Nagłe zaprzestanie przyjmowania takiego leku może prowadzić do poważnych objawów odstawienia.
Brałam Oriven przez 11 miesięcy, w dawce 150 mg. Lek działał, naprawdę mi pomógł, ale teraz wspólnie z lekarzem podjęliśmy decyzję, że czas spróbować go odstawić. Tylko szczerze… trochę się boję. W necie czytam straszne rzeczy o odstawianiu wenlafaksyny i zaczynam się stresować, że mnie to też dopadnie. Czy ktoś z Was przechodził przez to? Jak wyglądało u Was odstawienie Oriven? Bardzo proszę o doświadczenia – wszystko się przyda, serio.
Odstawiałam Oriven rok temu, też po mniej więcej roku stosowania, dawka podobna – 150 mg. I powiem Ci jedno: łatwo nie było, ale do przeżycia. U mnie wszystko zaczęło się po około 2 dniach od zmniejszenia dawki – najpierw lekkie zawroty głowy, potem te słynne „prądy” w głowie (brain zaps, nie wiem jak to lepiej opisać, jakby Cię coś smyrało od środka przy ruszaniu oczami). Do tego mdłości, senność, potem nagle bezsenność, lęki, płacz bez powodu. Serio, jazda była momentami gruba.
Ale – da się to przejść, tylko trzeba zejść z leku bardzo powoli. Ja co 2 tygodnie zmniejszałam o 37,5 mg, i tak przez jakieś 2 miesiące. Miałam wsparcie psychoterapeutki i bliskich. I co najważniejsze – wiedziałam, że to minie. I minęło.
Teraz jestem bez leków, czuję się stabilnie i spokojnie. Trzymam za Ciebie kciuki, i pamiętaj – to tylko przejściowe, nie zostaniesz z tym na zawsze
Brałam Oriven przez dwa lata i miałam identyczny lęk jak Ty. Czytałam te fora, blogi, Reddity i wszystko mówiło: horror. I tak się nakręciłam, że jak tylko przyszło do odstawiania to myślałam, że umrę od samego lęku o lęk Ale wiesz co? U mnie przeszło to naprawdę łagodnie. Przez pierwsze dni lekkie zawroty, potem może jeden dzień takiej paniki wewnętrznej, ale poza tym… nic wielkiego.
Moim zdaniem dużo robi nastawienie. Ja przed odstawieniem wrzuciłam na luz, nie czytałam już nic więcej, tylko piłam zioła, medytowałam i chodziłam na spacery. Serio. Może to też zasługa organizmu, każdy reaguje inaczej.
Ale nie skreślaj tej decyzji przez strach. Twój mózg też wie, że go leczysz – i że umiesz się sobą zająć teraz inaczej. Powodzenia
Odstawiłam Oriven sama, bez lekarza, i to był błąd. Brałam go ponad rok, i w którymś momencie stwierdziłam, że jestem „lepsza” i już nie potrzebuję. Obcięłam dawkę na pół, potem przestałam całkiem. I się zaczęło – mdłości takie, że leżałam pół dnia, płakałam, miałam uczucie jakbym zaraz zemdlała, nie mogłam spać, miałam wrażenie, że głowa mi pęka od środka.
Byłam tak roztrzęsiona, że musiałam wrócić do dawki wyjściowej, i dopiero potem, pod kontrolą psychiatry, schodziliśmy z leku przez 3 miesiące. I wtedy było ok – małe objawy, ale nic co mnie wyłączało z życia.
Więc rada od serca: nie rób nic na własną rękę, nawet jak Ci się wydaje, że dasz radę. Z tym lekiem to trzeba bardzo ostrożnie. Trzymam za Ciebie kciuki i dobrze, że pytasz – nie jesteś sama.
Brałam 75 mg dziennie przez jakieś 8 miesięcy, i przez połowę tego czasu myślałam już, jak to będzie schodzić z leku. Miałam w głowie milion myśli: „a co jak wróci depresja?”, „a co jak nie dam rady bez tego wsparcia chemicznego?”. Ale przyszedł moment, że czułam się stabilnie, miałam terapię i fajne wsparcie w domu, więc spróbowałam.
Objawy? Były. Zawroty głowy, takie jakby szumy w uszach, niepokój, czasem płakałam bez powodu. Ale też: dużo spałam, jadłam zdrowiej, unikałam alkoholu i kofeiny, robiłam spacery i… przeszło. Po prostu przeszło. Nie było dnia, żeby nie było jakiegoś dyskomfortu, ale było też światło w tunelu.
Teraz minął już rok, czuję się dobrze i jak ktoś mi powie, że „to tylko lek”, to się śmieję – bo to był kawał życia i kawał roboty. Ale da się to zrobić. Trzymaj się, dziewczyno! Nie jesteś sama w tym, naprawdę.