Ja jak zaczynałam z Mirtorem, to też się zastanawiałam, kiedy to cholerstwo zacznie działać. Pierwszego dnia wzięłam i czekałam na cud, ale takiego totalnego KO nie było. Czułam, że mnie lekko muli, ale i tak się budziłam w nocy. Dopiero po kilku dniach zauważyłam, że faktycznie łatwiej zasypiam. No i sen był głębszy, a nie taki przerywany jak wcześniej.
Ale powiem Ci szczerze – nie u każdego to tak samo działa. Moja kuzynka, co też brała, to mówiła, że już po pierwszej tabletce spała jak kamień i mąż ją rano musiał budzić, bo w ogóle nie słyszała budzika.
A ja? No ja musiałam dać mu chwilę, żeby się rozkręcił. Po tygodniu już było lepiej, ale nie powiem, żeby to było takie ‘bach’ i od razu sen idealny.
Tylko jedna sprawa – rano to jest masakra.
Czujesz się jakbyś miała pół mózgu zalanego kisielem, a druga połowa jeszcze spała. Ja pierwsze dni chodziłam jak zombie, oczy mi się kleiły, a kawa to była moja najlepsza przyjaciółka. Ale później organizm się przyzwyczaił i było lepiej.
Aaa, i jeszcze jedno – bierz to wcześniej, nie przed samym snem. Jak weźmiesz o 22, to do 23 już zaczyna działać i nie będziesz się rano tak ciągnąć po podłodze. Mnie to uratowało, bo jak brałam o północy, to wstanie rano było dla mnie jak wędrówka przez pustynię.
Także spokojnie, daj sobie kilka dni, zobacz, jak organizm reaguje, no i trzymaj się! Wiem, jak to jest nie spać, to jest dramat… Ale trzymam kciuki, że Ci pomoże!