Pulmicort Turbuhaler jest inhalatorem suchego proszku, który jest stosowany do dostarczania leku bezpośrednio do płuc. To niezwykle ważne dla efektywnego leczenia chorób takich jak astma czy przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP). Użytkowanie Turbuhalera wymaga pewnych kroków, aby zapewnić, że odpowiednia dawka leku dotrze do płuc.
Dostałam od lekarza Pulmicort Turbuhaler, mam astmę i powiedział, że to lek do codziennego stosowania. Problem w tym, że nigdy nie miałam do czynienia z takim urządzeniem. Nie wiem nawet, czy dobrze wciągam ten lek, czy przypadkiem nie robię czegoś źle. W instrukcji niby jest napisane, ale jakoś to dla mnie nieintuicyjne. Czy ktoś mógłby mi po ludzku wyjaśnić, jak się tego używa? Może ktoś miał podobny problem na początku? Z góry dziękuję
ja też na początku nie wiedziałam co z tym dziadostwem zrobić! Dostałam Pulmicort Turbuhaler w zeszłym roku, jak miałam nawrót astmy i lekarz powiedział, że mam to brać codziennie, żeby „stabilizować oskrzela” – jakkolwiek to brzmi. Ale w aptece tylko rzucili mi ulotkę i nara.
Więc tak – najważniejsze, to nie panikować. Ja też się bałam, że coś źle zrobię. Trzeba trzymać to pionowo, potem ten cały dół obrócić raz w jedną, raz w drugą stronę – aż „kliknie”. To znaczy, że dawka jest gotowa. Potem wydychasz powietrze z dala od ustnika, przykładasz go do ust i mocno, ale spokojnie wciągasz – tak jakbyś chciała zaciągnąć się papierosem (wiem, że nieładnie porównanie, ale działa ).
Na koniec wstrzymujesz oddech na kilka sekund i koniecznie płuczesz usta wodą – bo jak się tego nie robi, to można mieć biały nalot i pleśniawki. Ja miałam… I myślałam, że to jakaś choroba
Ale z czasem weszło mi to w nawyk. Teraz robię to automatycznie, przed poranną kawą i wieczorem po zmyciu makijażu Trzymaj się i jak coś, to pytaj dalej – nie ma głupich pytań!
Oj, pamiętam jak dziś – jak pierwszy raz córka przywiozła mi Pulmicort Turbuhaler, bo lekarz mi przepisał po dusznościach na wiosnę. Myślałam, że to jakiś nowoczesny termometr albo baton proteinowy – a to inhalator!
Ale mówiąc poważnie – na początku robiłam to źle. Nie przekręcałam tego pokrętła do kliknięcia, tylko brałam do buzi i wciągałam powietrze jak głupia, bez leku. I się dziwiłam, że nic nie pomaga. Dopiero wnuczka mi pokazała na YouTube, jak to działa.
Trzeba ten „bucik” przekręcić, usłyszeć klik, potem NIE DMUCHAĆ do środka (bo parę razy tak zrobiłam i się zapchało!), tylko spokojnie wciągnąć powietrze. Nie jak smok z bajki, ale porządnie. Potem usta przepłukać, bo miałam taki dziwny posmak i lekko drapało w gardle.
Ale powiem Ci jedno – jak się nauczysz, to to naprawdę działa. Ja po dwóch tygodniach miałam mniej duszności, mogłam spokojnie iść na rynek po warzywa bez przystanków co 5 metrów. Także warto się pomęczyć na początku i dobrze ogarnąć, jak to działa. Jak chcesz, to Ci mogę nawet fotkę wrzucić, jak to trzymam – jak babcia nauczy, to na pewno zapamiętasz