W pierwszych dniach stosowania Asentry mogą wystąpić działania niepożądane, takie jak niepokój, napięcie, bezsenność, senność, spadek apetytu, nudności, biegunki, bóle lub zawroty głowy.
Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/asentra/jak-wygladaja-pierwsze-dni-stosowania-asentra
Wzięłam pierwszą tabletkę i szczerze? Czuję się jakby mnie przejechał walec, a potem cofnął i poprawił. Nie wiem, czy to normalne, ale od rana chodzę jak na lekkim haju – trochę mi się kręci w głowie, trochę mnie mdli, serce bije jakoś dziwnie i mam wrażenie, że albo jestem super pobudzona, albo totalnie odcięta od rzeczywistości. I w sumie to nie wiem, czy się cieszyć, że coś się dzieje, czy panikować, że zaraz zejdę.
A najgorsze, że wszędzie piszą „poczekaj kilka tygodni, aż zacznie działać” – a co jeśli ja nie dożyję tych kilku tygodni, bo się zamęczę tym dziwnym stanem? 
Czy ktoś miał tak samo? Ile to trwa? Czy to w ogóle przechodzi, czy teraz będę już funkcjonować w trybie „pół człowiek, pół otępiała roślina”? Pocieszcie mnie, bo serio nie wiem, czego się spodziewać…
Pierwsze dni to był dla mnie absolutny koszmar. Mdłości? Były. Zawroty głowy? Były. Jakiś dziwny niepokój, jakby mi ktoś w głowie zamontował migające światło? TEŻ BYŁO.
Pierwszy tydzień czułam się jak totalny wrak – spałam źle, jadłam źle, myślałam, że coś jest ze mną nie tak. Ale potem, po jakichś dwóch tygodniach, nagle zaczęło się uspokajać. Nie z dnia na dzień, ale stopniowo – mniej mdłości, mniej dziwnych jazd, więcej normalności.
Więc jeśli mogę coś doradzić – PRZETRWAJ. Serio, wiem, że teraz to brzmi jak najgorsza rada ever, ale to wszystko mija. Pij dużo wody, staraj się wysypiać, nie analizuj każdego objawu, bo się zamęczysz. Jeśli za tydzień dalej będzie tragicznie, to pomyśl o zmianie pory brania, u mnie pomogło przesunięcie na poranek.
Trzymaj się, dasz radę! 
Ja przez pierwsze dni czułem się jakbym wypił za mocną kawę na pusty żołądek, ale taką, po której zamiast energii dostajesz drżenie rąk i dziwne myśli. W jednej chwili byłem śpiący, w drugiej pobudzony, a jak próbowałem zasnąć, to miałem jakieś absurdalne sny.
Najważniejsze? To mija. Ale zanim minie, to faktycznie człowiek się zastanawia, czy przypadkiem nie podpisał paktu z diabłem, biorąc ten lek.
Co mi pomogło? Dystans. Pierwszy tydzień był dziwny, drugi trochę lepszy, a po trzecim nagle zdałem sobie sprawę, że zamiast leżeć i gapić się w sufit, po prostu żyję.
Więc spokojnie, nie umrzesz. Ale w najbliższym czasie polecam unikać wielkich planów – bo ten początek to trochę jak jazda samochodem, którego jeszcze nie ogarniasz.