Opinie Elicea

Jak oceniacie efekty stosowania Elicei i czy doświadczyliście jakichś skutków ubocznych? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla osób zmagających się z depresją, zaburzeniami lękowymi lub obsesyjno-kompulsyjnymi, które rozważają stosowanie tego leku – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Z Eliceą zaczęłam, kiedy byłam już totalnie wyczerpana psychicznie. Od lat męczyły mnie stany lękowe, takie naprawdę ciężkie – budzenie się o świcie z sercem na ramieniu, milion myśli na raz, poczucie, że coś się zaraz stanie, chociaż nic się nie działo. Ciągłe napięcie, zawroty głowy, płacz bez powodu – i to uczucie, że ja już nie pamiętam, jak to jest po prostu normalnie funkcjonować. Pierwsze dni na Elicei (5 mg) to był dramat. Serio, byłam bardziej roztrzęsiona niż przed lekiem, miałam wrażenie, że to był błąd. Zmęczona, zamulona, jeszcze bardziej wycofana – jakby wszystko się pogorszyło. Ale przeczekałam. Powtarzałam sobie, że to minie. I minęło. Po dwóch tygodniach zaczęłam się czuć lżejsza w głowie, jakby ktoś zdjął ze mnie ten ciężar, który dźwigałam od lat. Wreszcie mogłam się położyć spać bez paniki. Wstawałam i nie miałam ochoty od razu się schować pod kołdrę. Po dwóch miesiącach przeszłam na 10 mg, bo czułam, że jeszcze czegoś mi brakuje. Znowu na chwilę wróciły skutki uboczne – trochę lęku, trochę senności, ale wiedziałam już, że to przejściowe. I było. Po kilku dniach znów przyszła ulga – taka głęboka, spokojna.

Dziś mogę powiedzieć: Elicea uratowała mi życie. Nie w sensie dosłownym, ale w sensie jakości tego życia. Czuję się sobą – spokojniejsza, uśmiechnięta, bardziej obecna. Potrafię śmiać się z głupot, nie analizować wszystkiego na śmierć. Jestem wdzięczna, że się nie poddałam w tym pierwszym trudnym okresie. Dla każdego, kto się waha: warto spróbować. Bądź dla siebie dobra. Przetrwaj pierwsze dni. Po burzy naprawdę może wyjść słońce. Ja wiem, bo widzę je codziennie rano w lustrze.

Zaczęłam brać Eliceę z powodu ataków paniki, które miałam prawie codziennie. To mnie totalnie wykańczało. Wcześniej przez życie jakoś tam płynęłam, raz lepiej, raz gorzej, miewałam też lekką depresję, ale te lęki mnie kompletnie przerosły. Czułam się fatalnie, jakbym już nie miała żadnej kontroli nad sobą. Teraz jestem kilka miesięcy na Elicei i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to naprawdę mi pomogło. Czuję się najbliżej „normalności”, jaką pamiętam. Głowa mi się uspokoiła, nie mam już tego natłoku myśli, który kiedyś mnie dosłownie zjadał od środka. Lepiej śpię, nie budzę się z lękiem i nie analizuję wszystkiego dookoła. Lęk się czasem pojawia, nie będę ściemniać – ale to już zupełnie inny poziom. Nie paraliżuje mnie, potrafię go zauważyć, zaakceptować i iść dalej. Depresja praktycznie zniknęła, a co najważniejsze – mam poczucie, że znowu trzymam swoje emocje w ryzach.

Nie będę kłamać – pierwsze tygodnie na leku były bardzo trudne. Naprawdę miałam momenty, że chciałam zrezygnować, bo czułam się jeszcze gorzej niż przed rozpoczęciem leczenia. Ale coś mi mówiło, żeby dać temu czas. I dobrze, że wytrwałam. Jeśli ktoś się zmaga z czymś podobnym – nie jesteś sam/sama. To uczucie przytłoczenia jest straszne, ale jest szansa, że znajdziesz lek, który ci pomoże. Może to właśnie Elicea. Warto dać sobie tę szansę.

U mnie wszystko zaczęło się od lęku przed snem. Brzmi może dziwnie, ale to było absolutnie koszmarne. Miałam bezsenność, a potem zaczął się strach sam w sobie przed tym, że znowu nie zasnę. Samo zbliżanie się wieczoru wywoływało u mnie napięcie, lęk, roztrzęsienie. I ta bezradność… Czułam, że się staczam. To wszystko przerodziło się w depresję i myśli samobójcze.

W końcu dostałam Eliceę i z czasem lekarz zwiększył dawkę do 15 mg. Początki były trudne – jak to bywa z tymi lekami – ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć jedno: ten lek pomógł mi odzyskać życie. Dzięki temu, że lęk wreszcie odpuścił, mogłam zacząć zmieniać swoje myślenie, codzienność, otoczenie. Po około 6 tygodniach poczułam, że zaczyna działać na dobre. Skutków ubocznych miałam niewiele, wszystko było do zniesienia.

Teraz minął już rok odkąd zaczęłam leczenie i powoli schodzę z leku – bo czuję, że już go nie potrzebuję. Nie dlatego, że „magicznie” wyleczył mnie ze wszystkiego, tylko dlatego, że dał mi przestrzeń, żebym mogła się sama odbudować. To nie jest cudowna pigułka – to narzędzie, które może dać ci oddech, kiedy toniesz. Ale potem trzeba wykonać pracę.

Elicea to dobry lek, ale trzeba dać mu czas. I jednocześnie warto szukać innych sposobów, by wrócić do równowagi – psychoterapia, zmiana rytmu dnia, praca nad sobą. Bo zdrowie psychiczne to całość, a nie tylko tabletka.

Jeśli właśnie walczysz – nie poddawaj się. Jest światło po drugiej stronie burzy. I nawet jeśli teraz nic nie widzisz, walcz o siebie. Z całych sił. Bo naprawdę można z tego wyjść.

Jeśli czytasz te opinie, bo jesteś w dołku i zastanawiasz się nad Eliceą – błagam, daj sobie czas. Ten lek naprawdę potrzebuje 6 do 8 tygodni, żeby zaczął działać. To nie jest szybka ulga, ale to może być początek wyjścia z piekła, jeśli tylko wytrwasz.

U mnie wszystko zaczęło się od poważnych ataków paniki. Budziłam się o 3 nad ranem z sercem walącym jak młot, kompletnie roztrzęsiona, w panice. I to trwało całe dnie. Nie mogłam jeść, spać, funkcjonować. Próbowałam to jakoś sama ogarnąć przez trzy miesiące – wmawiałam sobie, że dam radę, że jakoś to przetrwam. Ale nie dałam. Pękłam.

Trafiłam na oddział dzienny. Płakałam bez przerwy. Serio, miałam momenty, w których myślałam, że już nigdy nie będzie lepiej, że to się nigdy nie skończy. Że może lepiej byłoby, gdyby mnie po prostu nie było. Jedyna rzecz, która mnie trzymała, to moje dzieci i mój partner. Gdyby nie oni… nie wiem.

Zaczęłam wtedy brać Eliceę i olanzapinę. Minęło już 8 tygodni i powiem jedno – jest różnica. Na początku było gorzej, to prawda. Ale teraz… zaczęłam przesypiać noce. Wrócił mi apetyt. Wypiłam kawę, poszłam pod prysznic, zabrałam dzieci na małą wycieczkę. Takie rzeczy kiedyś wydawały się nieosiągalne.

Nie mówię, że już jestem zdrowa. Ale czuję, że wracam.
Dlatego jeśli to czytasz i jesteś w ciemnej dolinie, gdzie wszystko boli – nie poddawaj się. To może trochę potrwać. Możesz się czuć gorzej, zanim będzie lepiej. Ale jeśli dasz sobie czas… może znowu zaczniesz żyć.

Chciałam tylko powiedzieć, że jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy dzielą się tutaj swoimi historiami – to naprawdę pomaga, szczególnie kiedy człowiek zaczyna i nie wie, czego się spodziewać. Sama zaczęłam brać Eliceę tydzień temu, w dawce 5 mg, z powodu lęków, przyspieszonego pulsu, poczucia ciągłego napięcia, adrenaliny, czasem też lekkiej depresji.

Już po trzech dniach zauważyłam lekką poprawę – jakby coś się delikatnie uspokoiło we mnie. Nie było jakiegoś „wow”, ale ten ciągły niepokój przygasł. Mam trochę suchość w ustach, ale śpię dobrze i w miarę normalnie funkcjonuję. Czuję się trochę „inna”, jakby lekko odrealniona momentami, ale nie przeszkadza mi to w życiu codziennym.

Zauważyłam coś dziwnego – wieczorne wino smakuje inaczej. Taka ciekawostka. Ale największą różnicę poczułam dziś – 7. dzień leczenia. Miałam stresującą sytuację związaną z relacją, a do tego ten ogólny lęk pandemiczny, który wcześniej by mnie zupełnie rozwalił… A teraz? Byłam spokojniejsza. Nie wpadłam w panikę. Nie rozpadłam się. Po prostu poradziłam sobie.

I naprawdę czuję się o niebo lepiej.
Oczywiście wiem, że samo branie leku to nie wszystko – dalej pracuję nad sobą, chodzę na terapię, analizuję swoje wzorce i zmieniam to, co mi już nie służy. Ale muszę powiedzieć szczerze – dla mnie Elicea to na ten moment jak mały cud. Pomaga mi złapać oddech, nabrać dystansu, poczuć się znowu człowiekiem.

Trzymam kciuki za każdą osobę, która tu zagląda – życzę Wam spokoju, siły i nadziei. Nie jesteście sami. I naprawdę… można znowu poczuć się dobrze.

Ten lek uratował mi życie. Naprawdę. Nigdy wcześniej nie pisałam żadnej opinii o lekach, ale czuję, że muszę, bo może ktoś taki jak ja przeczyta to i znajdzie odwagę, żeby spróbować. Przeszłam piekło z innymi lekami. Naprawdę nie zliczę, ile ich testowałam – i każdy przynosił jakieś potworne skutki uboczne. Ostatni, który mi przepisali na lęki, był absolutnym koszmarem. Nie życzyłabym takiego doświadczenia nawet najgorszemu wrogowi. Po tym powiedziałam sobie: nigdy więcej żadnych tabletek.
Wytrzymałam ponad rok. Ale ten rok to był ciągły strach, napięcie, życie w trybie “uciekaj albo walcz”. Serce waliło mi codziennie jak szalone, nie umiałam się zrelaksować. Czułam się, jakbym nie była sobą. Mąż już nie mógł ze mną wytrzymać, a ja nie potrafiłam cieszyć się żadną chwilą.

W końcu zadzwoniłam do lekarza – ostatnia deska ratunku. Polecił mi Eliceę. Poczytałam wtedy wszystko, co tylko się dało – dniami i nocami siedziałam w internecie, chłonęłam każdą opinię. I to właśnie pozytywne historie innych ludzi dały mi siłę, żeby jeszcze raz spróbować.

Minęły ponad 2 lata odkąd biorę Eliceę. I wiem jedno: to była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Nie mówię, że wszystko jest idealnie, ale wróciłam do życia. Mogę oddychać. Nie boję się własnych myśli. Potrafię się śmiać, rozmawiać, być obecna. Jestem lepszą partnerką, lepszą wersją siebie. Dlatego – jeśli to czytasz i boisz się, bo masz złe doświadczenia – ja też się bałam. Ale Elicea dała mi spokój, którego szukałam przez lata. Spróbuj. Może to też będzie dla Ciebie początek nowego życia.

Dla każdego, kto zaczyna brać Eliceę albo jakikolwiek inny antydepresant – nie dajcie się przestraszyć tym wszystkim negatywnym opiniom, które krążą po internecie. Serio. Te komentarze potrafią zniechęcić zanim człowiek w ogóle zacznie leczenie, a to ogromny błąd. Elicea to nie jest magiczna tabletka, ale może bardzo pomóc. Działa trochę jak taki bezpiecznik – sprawia, że nie wchodzisz w spiralę myśli i emocji, że nie wszystko przygniata tak bardzo jak wcześniej. Ale trzeba dać temu czas. Minimum 6 tygodni, zanim ocenisz, czy to działa. Na początku możesz się czuć dziwnie, trochę inaczej – to normalne. I jeśli po tych kilku tygodniach nadal nie ma efektów, to wtedy lekarz może podnieść dawkę albo zaproponować coś innego. To wszystko jest procesem. Jeśli chodzi o skutki uboczne – u większości są łagodne i przejściowe. Jasne, zdarzają się trudniejsze początki, ale to nie reguła, i nie warto się z góry nakręcać tym, co się przeczyta w dramatycznych wpisach. Terapia to świetne uzupełnienie – ale nawet jeśli ktoś nie ma jeszcze na nią siły albo dostępu, to i tak sam lek potrafi już sporo zmienić.
Nie rezygnuj, zanim nie dasz sobie szansy. Z czasem – serio – poczujesz się lepiej. I warto na to poczekać.

Na wstępie muszę powiedzieć, że Elicea była moim pierwszym lekiem, jaki w ogóle kiedykolwiek brałam na lęki i depresję. Podchodziłam do tego z nadzieją – naprawdę chciałam wierzyć, że to mi pomoże. Byłam nastawiona pozytywnie, mimo wcześniejszych obaw. Niestety – mój organizm zareagował bardzo źle. Zaczęły się ekstremalne wahania nastroju. Potrafiłam w jednej chwili być euforyczna, czuć się tak dobrze, jak dawno się nie czułam… tylko po to, żeby za dwie godziny spaść na samo dno, bez ostrzeżenia. To było totalnie rozregulowane, nieprzewidywalne i szczerze mówiąc – przerażające. Nie chcę nikogo straszyć, bo wiem, że każda osoba reaguje inaczej, ale dla mnie to było za dużo. Nie polecam – przynajmniej nie jako pierwszego wyboru, jeśli ktoś jest wrażliwy na zmiany nastroju. Ja już po kilku dniach wiedziałam, że to nie jest lek dla mnie.

Na szczęście znalazłam potem coś, co działa lepiej – ale Elicea to nie była moja droga.
Piszę to tylko po to, żeby ktoś, kto czuje się podobnie po kilku dniach, wiedział, że to nie znaczy, że nic nie zadziała. Czasem po prostu trzeba trafić na ten właściwy lek.