Kiedy poprawa po Sertralina?

Sertralina, jak większość leków antydepresyjnych, nie działa natychmiastowo. W rzeczywistości, może to zająć od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy, zanim zobaczysz pełny efekt leku.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/sertralina/kiedy-poprawa-po-sertralina/

Kiedy i jak zorientowaliście się, że Sertralina zaczęła działać? Widziałam kiedyś, jak ktoś napisał, że po prostu któregoś dnia się obudził i poczuł się dużo lepiej. Jak to wyglądało u Was?

Ja jestem jeszcze na tym etapie, gdzie tylko czuję skutki uboczne, więc szczerze mówiąc – masakra póki co. Minęły dopiero 2 tygodnie.

Czuję po prostu dużo większą wdzięczność za swoje życie i to, co mam. Takie podejście w stylu: „trudno, życie toczy się dalej”. Już nie płaczę z byle powodu, a wcześniej miałam napady złości, których nie dało się opanować – teraz to całkowicie zniknęło. Emocje wróciły do normy, czuję je jak człowiek, bez skrajności.

U mnie to było bardzo stopniowe – zaczęło się od tego, że zaczęłam mieć więcej dobrych dni niż złych. Takich, w które naprawdę mogłam coś zrobić, a nie tylko leżeć na kanapie i czuć się beznadziejnie.

W pewnym momencie spojrzałam wstecz i pomyślałam: „wow, ogólnie czuję się lepiej niż przez ostatnie 10 lat”.

Nie chcę Cię zniechęcać, ale u mnie dopiero po 12 tygodniach zauważyłam jakąś małą zmianę, a taką prawdziwą, stabilną poprawę poczułam dopiero po pół roku.

Ale znam dziewczynę, która już po 2 tygodniach czuła dużą różnicę – więc to bardzo indywidualna sprawa.

Śledziłam swój nastrój w aplikacji Daylio. Na początku było naprawdę ciężko – skutki uboczne dały mi nieźle w kość. Lęki mi się nasiliły, budziłam się codziennie z atakiem paniki, do tego byłam otępiała, jakby nieobecna.

Ale około 3. tygodnia zaczęło się coś zmieniać – lęk mocno się zmniejszył, zaczęłam ogólnie czuć się lepiej. Teraz to aż zapominam zaznaczać nastroju w aplikacji, bo po prostu czuję się dobrze! Jestem mniej spięta i zwyczajnie bardziej szczęśliwa.

Zaczęłam brać sertralinę 24 maja, więc trochę już czasu minęło. Moja rada? Wytrzymaj chociaż 4–6 tygodni, żeby naprawdę zobaczyć, jak działa. Trzymam za Ciebie kciuki i przesyłam uściski i dużo spokojnej energii :yellow_heart:

Myślę, że moje życie było wtedy tak do bani, że już po dwóch dniach poczułam coś w rodzaju placebo – w głowie zrobiło się tak cicho, spokojnie… i to było cudowne.

Tak naprawdę zaczęłam zauważać, że lek uspokaja moje natrętne myśli i zatrzymuje nakręcanie się dopiero po 3–4 tygodniach.

Miałam szczęście, bo praktycznie nie miałam żadnych skutków ubocznych, i myślę, że to też dużo ułatwiło.

Początki były u mnie tragiczne – otępienie, poty nocne, masakryczne mdłości, bóle głowy… wszystko na raz. Ale mimo tego, że pierwszy okres był okropny, zostałam przy sertralinie i jestem MEGA SZCZĘŚLIWA, że nie zrezygnowałam.

Żeby zmniejszyć skutki uboczne, zaczynałam powoli – miałam przepisane 50 mg, ale zaczęłam od 25. Potem jak już nie miałam skutków ubocznych, zwiększyłam do 37,5, a dopiero później weszłam na pełne 50. Cały ten proces trwał u mnie w kwietniu.

I powiem tak – nagle poczułam się lżej. Zrozumiałam, jak bardzo lęk rujnował mi życie. Przestałam gnać przez zakupy, bo „może zaraz dostanę ataku”, przestałam panikować w korku, że „utknę i nie ucieknę”. Wtedy zrozumiałam, ile mi zabierała moja nerwica i agorafobia, bo nagle to wszystko… zniknęło.

Wiem, że jak się czyta to forum, to można się przestraszyć, bo tu jest dużo historii z koszmaru. Ale każdy jest inny. I naprawdę – początki są trudne, ale jeśli dasz sobie czas, może się okazać, że warto. U mnie efekty uboczne zniknęły dopiero w 5. tygodniu, a taka prawdziwa ulga w lęku przyszła po 2 miesiącach.

1 polubienie

Zorientowałam się, że zaczyna działać, jak przestałam się wściekać o byle co. Serio, byłam jak chodząca bomba :sob: Czułam się dosłownie jak ta ciotka Pepa z „Encanto” – wystarczyła mała rzecz i już byłam cała roztrzęsiona, rozdrażniona, przebodźcowana. Teraz po prostu olewam różne rzeczy i idę dalej, nie przeżywam tak każdej pierdoły.

No i przestałam mieć bóle brzucha co rano w pracy, które miałam przez lata. Nie wiedziałam, że to od lęku! A tu nagle – jak ręką odjął po tym, jak zaczęłam brać sertralinę. U mnie ogrom stresu szedł właśnie z pracy, a teraz czuję, że mam większy dystans i lepszą odporność psychiczną.

Złapałam się na tym, że rozmawiałam z zupełnie obcym facetem – 40-letnim, przesympatycznym Ukraińcem – o siłowni i jakichś totalnie losowych rzeczach na parkingu pod siłką, jak wychodziłam. I co najważniejsze: nie spanikowałam, nie analizowałam, nie chciałam uciekać.

Zawsze podziwiałam mojego tatę, że potrafił zaczynać rozmowę z kimkolwiek, gdziekolwiek, bez spiny. I nagle ja robię dokładnie to samo. Taka mała rzecz, a czułam, że coś się we mnie zmieniło.

Mimo że nastawiałam się, że to potrwa tygodniami, już po około tygodniu poczułam wyraźną poprawę nastroju. Co ciekawe – jedna osoba z pracy od razu zauważyła, że jestem jakaś spokojniejsza, bardziej wyluzowana.

Sama to najbardziej odczułam, jak jechałam autem po autostradzie – zero stresu, zero paniki, jakby ktoś mi wyciszył system nerwowy. No i co najważniejsze – te wszystkie natrętne, powtarzające się myśli… Nagle zaczęłam je zauważać, ale zamiast dać się im wciągnąć, potrafiłam powiedzieć w głowie: „cisza!” – i to działało.

Biorę sertralinę już ponad półtora roku. I powiem szczerze – nie było żadnego nagłego momentu olśnienia, że „o, teraz działa!”. Ale jak teraz spojrzę wstecz, to widzę ogromne zmiany.

Mam skomplikowane problemy zdrowotne, które same w sobie powodują depresję, więc miewam spadki formy, wiadomo. Ale ta nieustanna gonitwa myśli w głowie – całkowicie zniknęła. Miałam wcześniej ciągłe myśli samobójcze, od których nie mogłam uciec, i bardzo silne epizody depersonalizacji i derealizacji. Teraz zdarzają mi się może dwa razy do roku.

Najważniejsze? Już nie chcę umierać. Zaczęłam dbać o siebie, przestałam być lekkomyślna, zdrowie zaczęło mieć dla mnie znaczenie. Wcześniej totalnie mnie to nie obchodziło i wszyscy dookoła o tym wiedzieli. Jasne, że dalej miewam trudne dni, bo jestem tylko człowiekiem, ale teraz naprawdę chcę być lepszą wersją siebie.

Jestem dopiero dwa tygodnie na sertralinie, ale parę dni temu wydarzyło się coś w moim życiu osobistym, co normalnie by mnie rozwaliło totalnie – a tu nic. Po prostu usiadłam, przetrawiłam to wszystko i poszłam dalej, zamiast mielić temat w głowie przez cały dzień i się nakręcać.

W tamtym momencie nawet tego nie zauważyłam, ale jak teraz o tym myślę, to coś się we mnie zmieniło. Choć nadal mam problem z wychodzeniem z domu, co mnie wkurza, zwłaszcza że muszę wrócić do pracy pod koniec miesiąca… Ale jednak czuję, że coś się powoli przełamuje.

U mnie to było tak, że nawet nie zauważyłam momentu, kiedy zaczęło być lepiej. To przyszło stopniowo. Te lękowe myśli dalej były, ale jakby za pancerną szybą – widziałam je, ale już nie mogły mnie dosięgnąć ani mnie rozwalić.

To może zabrzmieć trochę banalnie, ale moja mama powiedziała, że zorientowała się, że sertralina zaczęła działać, bo znowu zaczęłam śpiewać po domu.

To było raczej tak, że nagle pomyślałam: „aha, czyli tak wygląda głowa normalnego człowieka”. Poczułam raczej brak niż obecność – zniknęło ciągłe analizowanie, ból w klatce, trzęsienie się, strach.

Zaczęłam po prostu robić rzeczy, których wcześniej nie byłam w stanie – zagadać do obcych, powiedzieć komuś coś miłego, zapytać o coś bez tysiąca myśli wcześniej.

Czułam się jakbym nagle nie miała filtra, ale w pozytywnym sensie. Sertralina dała mi spokój, ale nie taki, który się od razu czuje – raczej taki, który się zauważa, jak zaczynasz normalnie funkcjonować.

Biorę sertralinę na lęki, depresję i problemy z koncentracją. I tak szczerze – dopiero niedawno, po 2–3 miesiącach, zaczęłam zauważać, że ona mi pomaga bardziej „na zewnątrz” niż „w głowie”. Myśli dalej mam podobne, nawet mimo terapii, ale sertralina sprawiła, że nie reaguję na wszystko tak negatywnie, jak wcześniej.

Nadal jestem osobą lękową, nadal mam epizody depresyjne – bo wiadomo, leki tego nie „leczą” w sensie magicznego zniknięcia, ale z tym się po prostu łatwiej żyje. Przykład? Kiedyś jak ktoś coś powiedział niemiłego w pracy, to albo się popłakałam, albo cały dzień z nikim nie rozmawiałam. Teraz – dalej mnie to rusza, dalej się w środku gotuję i myślę o tym długo, ale potrafię się uśmiechnąć i zakończyć rozmowę normalnie, żeby zaraz przejść do kolejnej.

Każdy reaguje na leki inaczej. Szczerze? Przez jakieś 40% czasu od kiedy zaczęłam brać sertralinę byłam pod wpływem różnych rzeczy, więc tym bardziej jestem zaskoczona, że widzę te zmiany mimo wszystko.

Dostałam sertralinę na lęk związany z emetofobią, rozdrażnienie i wycofanie społeczne. Przez pierwsze dwa tygodnie było ciężko – skutki uboczne dały mi w kość, a ironicznie jednym z nich były nudności, czyli dokładnie to, czego się panicznie boję. Do tego lęk się na początku nasilił, więc przez całe dnie siedziałam w domu i z nerwów oglądałam „Hell’s Kitchen” jak w transie.

Aż któregoś dnia – pamiętam, że to był pierwszy słoneczny dzień od dawna – po prostu poczułam, że chcę wyjść na spacer, poczuć miasto, zobaczyć ludzi. I kiedy patrzyłam na ten zachód słońca, to poczułam radość, taką zwykłą, prostą radość. Wtedy dotarło do mnie, że to działa.

Dzień później zadzwoniłam do przyjaciółki, z którą przestałam się kontaktować przez mój stan psychiczny. I to był ten moment, kiedy wiedziałam, że coś się zmienia.

To są właśnie te drobne zmiany w myśleniu – jakby ktoś zdjął czarną, ciężką chmurę z mojej głowy. Biorę tylko 25 mg, a dało mi to więcej niż się spodziewałam. Naprawdę warto się nie poddawać! :heart:

Wiesz co, to aż śmieszne trochę. Zaczęłam brać sertralinę jakieś 7 tygodni temu. I już w pierwszych dniach coś poczułam – ale to był raczej efekt placebo. Prawdziwa różnica przyszła dopiero około czwartego tygodnia na ustalonej dawce 100 mg – wtedy zaczęłam naprawdę czuć poprawę.

Nie zrozum mnie źle, nadal miewam momenty dołka, ale jak mam być szczera – odkąd zaczęłam brać sertralinę, nie zdarzyło mi się ani razu olać prysznica albo przeleżeć cały dzień w łóżku. I jak na mnie, to już ogromny postęp.

Kochani potrzebuje wsparcia.
Zmagam sie z tym dziadostwem od lat.
Escitill robil robote przez prawie 10l i nagle rąbnelo znienacka i ze zdwojona siła.
W skrócie: zanim lekarz zdecydowal o zmianie lekow podwyzszyl mi dawke.
Poprawy brak a nawet pogorszenie wiec rozpoczelismy schodzenie do zera.
Właczyl mi Spamilan 5mg 3xdziennie i doraźnie Frontin albo hydroksyzyna.
Zaczelam od 25mg ApoSerty po 7 dniach 50mg.
Bylo nawet lepiej przez kilka dni i.po 11- tu dniach roztrzęsienie, lęki , ścisniety żoładek.
Jesrem załamana.
Od pn.kolejne zwiekszenie dawki do 75mg.
Boje sie ze to juz nie zadziala, jestem u kresu wytrzymalosci.
Pomózcie - wesprzyjcie