U mnie Tisercin zaczął działać mniej więcej po 40 minutach, ale pamiętam jak dziś, że pierwszą noc po wzięciu tej tabletki to było jakbym spała po raz pierwszy od miesięcy. Dosłownie – usiadłam na łóżku, chciałam jeszcze coś obejrzeć i… nawet nie pamiętam, kiedy odpłynęłam. Spałam jak zabita, 12 godzin bez przebudzenia, co u mnie to był cud, bo wcześniej to 3–4 godziny z przerwami, wiercenie się, myśli, lęki, masakra.
Tylko uprzedzam – rano jak wstałam, to czułam się jak po butelce wina i jakimś festiwalu techno. Serio, zamulona, ledwo ogarniałam rzeczywistość. Ale później już się to trochę normowało. Organizm się przyzwyczaja, tylko trzeba dać sobie parę dni.
Teraz biorę Tisercin tylko jak naprawdę nie daję rady zasnąć, bo działa mocno. Ale jak trzeba się odciąć i po prostu wyspać – to jest dobry, serio. Tylko nie bierz jak masz coś do zrobienia rano, bo można przespać budzik i całą rzeczywistość. Trzymam kciuki!