@ela44 sama niedawno przechodziłam przez leczenie Metronidazolem na lambliozę. Jak dowiedziałam się, że mam lamblie, byłam trochę zdezorientowana – skąd to się w ogóle wzięło? Zaczęłam analizować wszystko: wodę, jedzenie, nawet kontakty z dziećmi w przedszkolu (mam dwójkę maluchów). Lekarz powiedział mi, że to jedna z najczęstszych chorób pasożytniczych, ale jakoś ciężko było mi się z tym pogodzić.
Co do samego leczenia – faktycznie, Metronidazol nie jest lekiem lekkim, ale da się to przeżyć. Na początku też bałam się skutków ubocznych, bo czytałam różne historie w internecie, ale u mnie nie było aż tak źle. Najważniejsze, co mi pomogło, to pilnowanie, żeby zawsze brać lek z jedzeniem. Próbowałam brać go na czczo, ale szybko nauczyłam się, że to zły pomysł – mdłości murowane. Do tego piłam dużo wody i unikałam ciężkich potraw, bo miałam wrażenie, że wszystko, co tłuste, nasilało te dziwne sensacje w żołądku.
Jeśli chodzi o godziny przyjmowania – ja pilnowałam mniej więcej tych samych odstępów czasowych. To ważne, żeby lek działał równomiernie przez cały dzień. Miałam ustawione przypomnienia w telefonie, żeby o tym nie zapomnieć, bo życie z dwójką dzieci nie sprzyja regularności!
Po zakończeniu kuracji czułam się znacznie lepiej, ale jeszcze przez kilka dni organizm jakby „dochodzili” do siebie. Ważne jest, żeby dać sobie czas i wracać do normalnej diety powoli. Ja na przykład przez pierwsze dni unikałam nabiału i ciężkostrawnych rzeczy, żeby nie obciążać układu pokarmowego.
Lamblie to paskudztwo, ale Metronidazol naprawdę działa. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i przetrwać te kilka dni. Jeśli masz jakieś pytania, śmiało pisz – wiem, jak to jest, kiedy człowiek szuka wsparcia w trakcie takiego leczenia. Trzymam za Ciebie kciuki! 