Brałam Miravil – najpierw 25, potem 50 mg – przez prawie rok, więc coś Ci mogę napisać z własnego ogródka. Też na początku byłam spanikowana, bo jak przeczytałam ulotkę, to myślałam, że po kieliszku wina padnę trupem albo zacznę płakać w kącie. Ale nie, serio – to nie działa jak trucizna z bajki.
U mnie było tak, że przez pierwsze 3 miesiące unikałam alkoholu całkowicie, bo po prostu jeszcze nie czułam się stabilnie. Głowa niby lepsza, ale lęk siedział gdzieś z tyłu, a ja miałam wrażenie, że wszystko mnie może z powrotem „odbić”. Ale potem… no nie oszukujmy się, przyszły urodziny, potem święta – wypiłam raz wino, raz piwo, i nic się nie stało. Jedynie po winie czułam się trochę ospała i jakby mniej stabilna emocjonalnie – ale nie był to dramat.
Natomiast znam koleżankę, która też brała sertralinę (bo to ta sama substancja co w Miravilu), i po dwóch piwach miała mega lęki następnego dnia, takie, że musiała wrócić do starej dawki. Więc to naprawdę kwestia indywidualna. Każdy organizm reaguje inaczej – to co u jednego przejdzie bez echa, u drugiego może wywołać rollercoaster.
Moja rada? Jak już MUSISZ, to wypij jedno, powoli, do jedzenia, nie mieszaj, nie przesadzaj i słuchaj organizmu. Ale jak możesz – odpuść. Szczerze mówiąc, nie ma tej jednej lampki wina wartej tego, żeby potem wróciły jazdy, które próbujesz właśnie opanować.
A jak imprezka rodzinna – zawsze możesz wziąć ładny kieliszek, nalać sobie toniku i udawać, że to gin z czymś – nikt się nie zorientuje.
Ja tak robiłam przez całe święta u teściowej i miałam spokój.
Trzymaj się! I pamiętaj – nie jesteś nudziarą tylko dlatego, że wybierasz zdrowie psychiczne 