Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem maści Bactroban w leczeniu zakażeń skóry? Czy zauważyliście szybką poprawę stanu zapalnego, gojenie się ran czy zmniejszenie ropnych wykwitów? Jak długo trwała terapia i czy konieczne było jej powtarzanie? Czy wystąpiły u Was jakieś skutki uboczne – np. pieczenie, swędzenie, zaczerwienienie skóry albo reakcje alergiczne? Wasze opinie mogą okazać się bardzo pomocne dla osób, które dopiero rozważają leczenie z użyciem Bactrobanu lub zmagają się z nawracającymi infekcjami bakteryjnymi skóry.
Ten lek to po prostu cud. Moja 4-letnia córka miała wysypkę, której nic nie potrafiło wyleczyć. Próbowałam już wszystkiego i nic nie działało. Aż w końcu zaczęłam smarować ją Bactrobanem – i dosłownie po dwóch dniach skóra wyglądała zupełnie inaczej. Różnica była niesamowita.
Zimą jej skóra jest bardzo sucha, drapie się aż do krwi, czasami wyglądało to naprawdę źle. Ale odkąd mamy ten krem, to się zmieniło. Teraz jak tylko widzę, że zaczyna się coś dziać – sucha, podrażniona skóra, zaczerwienienie – od razu sięgam po Bactroban i sprawa załatwiona. Sama też miałam wysypkę na nogach, swędziało okropnie – posmarowałam i praktycznie natychmiast przestało swędzieć. Ten krem to teraz obowiązkowa pozycja w naszej apteczce. Bez niego ani rusz.
Miałam okropne krostki po bokach nosa – szczególnie w tych zagłębieniach przy nozdrzach – i aż po nasadę nosa, między brwiami. Po prysznicu robiły się jaskrawoczerwone, skóra zaczynała się łuszczyć i wyglądałam… no cóż, głupio. Naprawdę. Byłam tym zmęczona, więc zaczęłam grzebać w mojej torbie z lekami i znalazłam małą tubkę maści z mupirocyną, czyli naszego Bactrobanu.
Posmarowałam się tym porządnie – nos, brwi, okolice ust – całość pokryłam grubą warstwą. I co? Już następnego dnia część krostek zniknęła, a te, które zostały, zaczęły się wyraźnie zmniejszać. Teraz kończy się drugi dzień, i praktycznie wszystko zeszło. Trochę piecze, jak się da za dużo – ale szczerze? To dla mnie znak, że działa. Jak przesadzisz, po prostu następnym razem daj ciut mniej. Klucz to znaleźć ten swój „złoty środek”.
Podsumowując: nałóż Bactroban hojnie tam, gdzie masz problem. Jak piecze za mocno – następnym razem użyj trochę mniej. Daj sobie dzień, dwa – i serio, skóra będzie jak pupcia niemowlaka.
Mam 19 lat i przepisano mi Bactroban na paskudny liszajec w kącikach ust. Lekarz powiedział, że wszystko powinno zniknąć po 3–4 dniach smarowania. Ale jak tylko go nałożyłam, zaczęło się piekielne swędzenie i pieczenie, jakiego wcześniej nie miałam – naprawdę EKSTREMALNE, aż chciało mi się płakać.
Skóra zrobiła się czerwona jak burak, zaczęły pojawiać się żółtawo-brązowe strupy, które były bardzo suche i ciągle się łuszczyły. Na początku myślałam, że to infekcja się pogarsza, ale później zrozumiałam, że to ta maść pogorszyła sprawę.
Ostatecznie faktycznie pozbyłam się liszajca, ale… kosztem zrujnowanej skóry. Nawet po odstawieniu Bactrobanu, moja skóra pozostała przebarwiona, przesuszona i podrażniona. Teraz zostałam z nowym problemem, z którym muszę się zmierzyć sama.
Miałam dość bolesne zapalenie mieszków włosowych, które na początku zostało błędnie zdiagnozowane – lekarz przepisał mi leki przeciwwirusowe, bo uznał, że to coś wirusowego. Od razu wiedziałam, że coś tu nie gra… Szczerze, wystarczyłoby, żeby lekarz wpisał to w Google i sam by się zorientował.
Po trzech dniach nie tylko nie było żadnej poprawy, ale jeszcze wszystko się pogorszyło – bardziej bolało, bardziej puchło, wyglądało źle. Skontaktowałam się z lekarzem online i już po jednym spojrzeniu powiedział: to nie wirus, tylko bakteria, to klasyczne zapalenie mieszków włosowych. Czyli dokładnie to, co podejrzewałam od początku.
Zalecił mupirocynę, czyli nasz Bactroban. Miałam jeszcze starą tubkę (nie pamiętam nawet, skąd – może po trądziku?), więc pomyślałam: spróbuję, przynajmniej do rana, zanim wykupię nową receptę.
I szok – po godzinie opuchlizna, ból i wysypka praktycznie zniknęły. Nawet stres puścił. Zero skutków ubocznych, żadnego pieczenia, swędzenia, nic.
Po 24 godzinach wszystko było niemal całkowicie zaleczone – skóra odzyskała normalny kolor, żadnych krostek, żadnych blizn, zero bólu. Jak dla mnie to maść, którą zawsze warto mieć w domu, bo potrafi uratować sytuację w godzinę.
Zadziałało, ale… mam nadzieję, że już nigdy więcej nie będę musiała tego używać. Lekarz przepisał mi mupirocynę (Bactroban) na silną wysypkę na twarzy. Miałam stosować dwa razy dziennie przez 10 dni.
Na początku było świetnie – wysypka zaczęła się poprawiać niemal od razu, bez żadnych skutków ubocznych. Wszystko szło zgodnie z planem. Ale gdzieś około 9. albo 10. dnia nagle wyskoczyła mi pokrzywka na szyi i klatce piersiowej, a z nią przyszło okropne swędzenie, jakby mnie coś uczuliło albo jak przy trującej roślinie.
Było tak źle, że nie mogłam spać w nocy. Mimo że chciałam tego uniknąć, musiałam sięgnąć po maść sterydową, bo już nie dawałam rady.
Twarz faktycznie się zagoiła całkowicie, przestałam oczywiście używać Bactrobanu, ale teraz jestem czwarty dzień w walce z tym uporczywym swędzeniem na klatce. Trochę się poprawiło, więc mam nadzieję, że w końcu minie.