Opinie Brintellix

Jak oceniacie efekty stosowania Brintellix i czy doświadczyliście jakichś skutków ubocznych? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla osób zmagających się z depresją i zaburzeniami nastroju – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Czy ktoś z was zauważył wzrost masy ciała przystosowaniu Brintellix? Biorę lek od półtora roku. Mimo braku zmiany nawyków żywieniowych i w stylu życia, moja waga obecnie to +14 kg. Dodatkowym skutkiem ubocznym przez ponad rok to biegunka.
Prawdą jest że w porównaniu do innych leków antydepresyjnych ten ma niewiele skutków ubocznych, jednak bardzo niepokoi mnie mój przyrost masy ciała. Wyeliminowałam już wszystkie możliwości.

Na mnie zadziałał rewelacyjnie. Z ciężkich stanów lekowych i bani zrytej benzo w ciągu tygodnia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wróciłam do żywych i zero deprechy i leków, dosłownie zero. Wg mnie ten lek działa jak benzo, tylko człowiek jest coraz bardziej szczęśliwy a nie udupiony i w nałogu. Wiem, ze każdy ma inne niedobory w mózgu i na każdego zadziała inaczej, ale dla mnie jest jak objawienie.

Jestem na Brintellixie od czterech tygodni i muszę przyznać, że działa lepiej niż wszystkie inne antydepresanty, które brałem do tej pory. Największa różnica? Prawie żadnych skutków ubocznych. Nie mam napadów głodu, nie czuję się otępiały, nie jestem cały czas zniechęcony jak przy wcześniejszych lekach. Początek był trochę ciężki – jelita wariowały przez pierwsze dni, ale potem się unormowało i teraz wszystko działa tak, jak powinno.

Zaczynam znowu czerpać radość z rzeczy, które kiedyś dawały mi frajdę. To może brzmi banalnie, ale po tak długim czasie w ciemności, to naprawdę coś. Przestałem też ciągle wracać myślami do tych dwóch śmierci w rodzinie sprzed roku. Przez długi czas to mnie zjadało od środka, ale teraz czuję, że coś się odblokowało.

Brintellix dał mi nowy start. Jestem na 10 mg i jak na razie – same plusy.

Byłam już tak na dnie, że chciałam się poddać. Błagałam lekarza o pomoc, płakałam całymi dniami, nie mogłam wstać z łóżka, byłam przekonana, że umrę. Modliłam się, błagałam, żeby ktoś mi pomógł. Mój mąż i dzieci nie wiedzieli, co robić. Tkwiłam w czarnej dziurze, a on wciąż przepisywał mi te same, stare antydepresanty. Czułam się niewidzialna, jakby nikogo nie obchodziło, czy mnie jeszcze coś trzyma przy życiu.

W końcu zdecydowałam się zmienić lekarza. Nie wierzę, żeby temu poprzedniemu naprawdę zależało na moim życiu. Znalazłam w internecie inną poradnię i nowy lekarz zaproponował mi Brintellix – razem z terapią ketaminową. To był punkt zwrotny.

Wreszcie mogłam wstać z łóżka. Znowu zaczęłam chodzić do pracy, ugotować obiad, przeżyć dzień bez ciągłego płaczu. Jakby ktoś mnie wybudził z letargu, jakbym znowu była sobą. Jestem absolutnie przekonana, że gdybym wtedy nie zmieniła lekarza i nie trafiła na Brintellix, dziś by mnie tu nie było.

Dwa miesiące temu zacząłem brać Brintellix z powodu lęku i depresji. Wcześniej stosowałem Wellbutrin, który poprawiał mój nastrój i pomagał w łagodzeniu niektórych skutków ubocznych związanych z funkcjami seksualnymi, więc kontynuowałem jego przyjmowanie. Niestety, nie przynosił on ulgi w moich stanach lękowych. Próbowałem wcześniej Zoloftu, Lexapro (okropne doświadczenie) oraz Depratalu – wszystkie te leki miały skutki uboczne, które ostatecznie były dla mnie nie do zaakceptowania.

Szczerze mówiąc, początek terapii Brintellixem był trudny. Doświadczałem silnych nudności, choć tylko raz zdarzyło mi się wymiotować w pierwszych dniach. Rozpocząłem od bardzo niskiej dawki, stopniowo ją zwiększając, co prawdopodobnie pomogło. Nie zauważyłem innych skutków ubocznych, co było dla mnie nowością. To pierwszy lek, który nie wpłynął negatywnie na moją funkcję seksualną, co wcześniej stanowiło duży problem.

Moje stany lękowe uległy złagodzeniu, zaczynam odczuwać nadzieję na poprawę. Codzienne nudności ustąpiły, choć zauważyłem, że stałem się bardziej podatny na chorobę lokomocyjną, ale lekarz przepisał mi Zofran, który pomógł w tej kwestii.

Połączenie Wellbutrinu z Brintellixem to jak dotąd najlepsza kombinacja, jaką znalazłem. Naprawdę – jest lepiej niż wcześniej, i po raz pierwszy od dawna czuję prawdziwą nadzieję na poprawę.

Próbowałam wcześniej kilku innych antydepresantów i żaden nie pomagał. Najgorzej wspominam Wellbutrin – powodował u mnie gonitwę myśli i naprawdę mroczne, przerażające wizje. Zanim zaczęłam jakiekolwiek leczenie, miałam nienormalny apetyt – budziłam się w środku nocy głodna jak wilk, niezależnie od tego, ile zjadłam wieczorem. Do tego dochodziło ciągłe poczucie beznadziei, płacz bez powodu, brak siły nawet na proste rzeczy, jak wejście pod prysznic czy zrobienie sobie herbaty.

Przez kilka lat męczyłam się w takim stanie, bo nie dopuszczałam do siebie myśli, że to może być depresja. Kilka lat później, po przetestowaniu trzech różnych leków w różnych dawkach, w końcu trafiłam na Brintellix – i to jest to. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek znów prześpię całą noc, ale teraz śpię głęboko, spokojnie, bez wybudzania się. Mój apetyt się unormował, już nie mam tych kompulsywnych napadów głodu. Myśli depresyjne się wyciszyły, jest ciszej w głowie. Jestem naprawdę wdzięczna za ten lek i za to, jak bardzo poprawił jakość mojego życia.

Stosuję Brintellix od dwóch i pół miesiąca i czuję się, jakbym przeszła wewnętrzną przemianę. Serce mi się łamie, jak czytam, jak wiele osób zmaga się z tymi lekami, jak trudna potrafi być ta droga. Zawsze byłam osobą z nastawieniem „szklanka do połowy pusta”. Niby dawałam sobie radę – kariera, relacje – wszystko wyglądało z zewnątrz w porządku. Ale każdy dzień był dla mnie jak walka o przetrwanie, jak kolejna runda w bitwie z czymś, czego nie widać. Poszłam do lekarza i poprosiłam o coś, co pobudziłoby u mnie dopaminę. Lekarka przepisała mi Brintellix. Czułam instynktownie, że dopamina to mój problem – zawsze ciągnęło mnie do alkoholu, bo po nim czułam się lepiej, lżej. To samo z marihuaną – dawała mi poczucie życia. A teraz? Odkąd biorę Brintellix, nie potrzebuję już ani alkoholu, ani innych wspomagaczy. Wróciła mi energia do życia, pojawiła się pasja, chęć robienia rzeczy, o których dawno zapomniałam. Mam 65 lat, a czuję się, jakbym zyskała nowe życie. Jedyne skutki uboczne to lekkie zawroty głowy na początku, ale minęły szybko i były naprawdę do zniesienia. Dla mnie to lek, który coś we mnie odblokował, jakby w końcu ktoś przekręcił właściwy klucz w odpowiednim zamku.

Generalnie nigdy nie przepadałam za antydepresantami. Brałam Zoloft, Paroksetynę, Efectin (ten był dla mnie prawdziwym koszmarem), Lexapro, Fluoksetyna… pewnie jeszcze coś, ale już nawet nie pamiętam. Żaden z nich nigdy nie sprawił, że czułam się lepiej czy szczęśliwiej. Raczej miałam wrażenie, że jestem emocjonalnie „wygaszona” – wszystko było płaskie, nijakie, jakbym była we mgle.

Z Brintellixem zaczęłam od 10 mg i trzymałam się tej dawki przez sześć tygodni. Jutro mam wizytę kontrolną i najpewniej przechodzę na 20 mg. Tak, miałam nudności rano – przez kilka godzin po wzięciu tabletki. Ale zauważyłam, że branie leku z jedzeniem naprawdę pomaga, a te objawy u mnie zniknęły po dwóch, może trzech tygodniach. Teraz spodziewam się, że przy zwiększeniu dawki może to chwilowo wrócić, ale uważam, że warto to przetrwać. Bo w końcu czuję się naprawdę szczęśliwsza! Mam więcej energii, chce mi się coś robić, mam pomysły, plany…

Dla mnie to jak mały cud. Pierwszy raz od bardzo dawna czuję, że wracam do siebie.