Jakie macie doświadczenia ze stosowaniem Cavintonu? Napiszcie, czy zauważyliście poprawę w zawrotach głowy, szumach usznych oraz pamięci i koncentracji, po jakim czasie i jak wyraźną. Interesuje mnie też tolerancja: ewentualne spadki ciśnienia, bóle/zawroty głowy, nudności lub zgaga — czy były przejściowe i co pomagało. Dajcie znać, jakie dawkowanie i pora przyjmowania sprawdziły się najlepiej (po posiłku czy na czczo) oraz czy były interakcje z innymi lekami lub kawą. Na końcu dopiszcie proszę wiek, czas stosowania i choroby towarzyszące, żeby łatwiej porównać doświadczenia.
Dzisiaj skończył mi się Gutron, więc wzięłam Cavinton. Uszy mi się zaróżowiły, twarz lekko mrowi, ale jednocześnie mam ból głowy i jestem wykończona. Widziałam źródła, które sugerują, że winpocetyna może zahaczać o mechanizmy adrenergiczne podobne do midodryny, ale z drugiej strony zwiększa przepływ krwi przez wazodylatację w całym ciele, nie tylko w mózgu, więc ciężko powiedzieć, czy to dobre przy POTS.
Ja i tak często robię z siebie „królika doświadczalnego” . Miewałam po Cavintonie lepsze dni – bardziej „przewietrzona” głowa, mniej kołysania – ale ostatnie kilka podejść kończyło się ostrymi bólami głowy. Więc u mnie bilans jest mieszany: czasem pomaga, czasem naczynia się chyba za bardzo rozszerzają i płacę to migreną i padnięciem.
Nie pomógł mi na szumy uszne, ale za to wyraźnie poprawił równowagę – i z tego jestem bardzo zadowolona. W ciągu ostatniego roku, po nagłym urazie, straciłam trochę słuchu, część stabilności i dorobiłam się tinnitus. Ćwiczenia równoważne pomagają, ale Cavinton (winpocetyna) dorzucił jeszcze „oczko” do przodu – mam wrażenie, że lepiej „trzymam pion”, mniej mnie kołysze przy chodzeniu i wstawaniu. Domyślam się, że to kwestia lepszego ukrwienia odpowiednich struktur. Dziwna rzecz: sny stały się bardziej szczegółowe – jakby wyraźniejsze obrazy, więcej detali.
Biorę Cavinton na migreny i szczerze mówiąc, działa u mnie w 99% przypadków. Pomaga złagodzić napad zanim się rozkręci, głowa przestaje „pulsować”, a światło nie razi tak mocno. Ale uprzedzam – każdy reaguje inaczej, więc warto próbować ostrożnie.
Jeśli ktoś miał prawdziwą migrenę, to wie, że łatwo ją pogorszyć byle drobiazgiem – zapachem, ruchem, nawet lekiem, który nie „siądzie”. U mnie Cavinton akurat trafił idealnie, ale rozumiem, że nie wszystkim musi pomóc. Tak czy inaczej – dla mnie to jedna z niewielu rzeczy, które faktycznie przynoszą ulgę.
Od lat próbowałam różnych rzeczy na ADD (typ z nadmiernym skupieniem) i muszę przyznać, że Cavinton okazał się najlepszy ze wszystkiego, co testowałam. Poprawia krążenie, pamięć i koncentrację, a przy tym nie podnosi ciśnienia, adrenaliny ani nie nasila napięcia czy nadpobudliwości.
Po kilku tygodniach zauważyłam, że mam lepszy nastrój, jaśniejsze myślenie, więcej cierpliwości i nawet relacje z ludźmi jakoś się poprawiły – po prostu łatwiej funkcjonować, gdy głowa działa spokojniej i bardziej stabilnie. To taki efekt, który czuje się nie po jednej tabletce, tylko po dłuższym stosowaniu.
U mnie najlepiej sprawdza się 20–30 mg dziennie, podzielone równomiernie na kilka dawek. Dobrze mieć małe kapsułki i trochę poeksperymentować z godzinami przyjmowania, bo każdy reaguje inaczej – niektórym lepiej rano, innym bardziej popołudniu. Dla mnie to pierwszy środek, który pomaga na skupienie bez „nakręcenia” i naprawdę wpływa na jakość życia.
Na początku nie zauważyłam żadnej różnicy, ale brałam tylko 5 mg Cavintonu dziennie. Potem trafiłam na artykuł, w którym napisano, że skuteczność zaczyna się dopiero przy dawkach 20–40 mg na dobę. Zaczęłam więc brać 20 mg dwa razy dziennie i wtedy faktycznie poczułam zmianę – głowa jakby się rozjaśniła, miałam lepsze skupienie i pamięć, a efekt utrzymywał się dłużej niż wcześniej.
Najbardziej zauważyłam różnicę, gdy skończyły mi się tabletki na kilka tygodni, a potem wróciłam do kuracji – wtedy dopiero zrozumiałam, jak bardzo Cavinton mi pomagał. Po ponownym rozpoczęciu stosowania koncentracja i jasność myślenia wróciły w ciągu kilku dni.