Opinie Diuramid

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem Diuramidu? Czy stosowaliście go w związku z jaskrą, obrzękami, a może problemami z ciśnieniem wewnątrzczaszkowym lub chorobą wysokościową? Czy zauważyliście poprawę – np. zmniejszenie objawów, lepsze samopoczucie lub szybszą ulgę przy zatrzymywaniu płynów? Jakie skutki uboczne pojawiły się u Was podczas kuracji – np. mrowienie kończyn, zawroty głowy, zmęczenie, nudności albo zaburzenia elektrolitowe? Wasze opinie mogą być bardzo pomocne dla innych, którzy dopiero rozważają rozpoczęcie leczenia Diuramidem lub szukają czegoś na podobne dolegliwości.

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Ten lek to dla mnie prawdziwe wybawienie, zwłaszcza gdy wybieram się w Tatry. Mam objawy choroby wysokościowej już na wysokości około 2100 metrów, czyli np. w okolicach Kasprowego Wierchu, Rysów albo Świnicy zaczynam odczuwać silne bóle głowy, ucisk w czaszce i ogólne osłabienie. Za pierwszym razem, gdy przyjęłam Diuramid, przez kilka godzin czułam lekkie mrowienie i dziwne uczucie z tyłu głowy, ale poza tym nie wystąpiły żadne inne skutki uboczne – ani wtedy, ani później.

Teraz lekarz przepisuje mi Diuramid zawsze, kiedy planuję trekking w wyższe partie Tatr – zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie. Mieszkam na nizinach, prawie na poziomie morza, i bez tego leku nie dałabym rady cieszyć się górskimi wędrówkami. Używam go tylko kilka razy w roku, ale zawsze działa – mogę normalnie funkcjonować i podziwiać Tatry bez męczących objawów.

Zaczęłam stosować Diuramid, ponieważ od lat zmagałam się z migrenowymi bólami głowy wywoływanymi przez przebywanie na wysokości. Ten lek praktycznie całkowicie zlikwidował te dolegliwości – od momentu, kiedy go stosuję, bóle praktycznie się nie pojawiają.

Zgodnie z zaleceniem lekarza zaczynam brać Diuramid na 48 godzin przed planowaną zmianą wysokości, jeszcze będąc na nizinach. Na początku zdarzało się, że czułam się trochę ospała i lekko zamroczona, ale nie były to silne objawy. Pomogło mi stosowanie zwykłego elektrolitu dla dorosłych, który można kupić bez recepty – zauważyłam, że bardzo dobrze łagodzi te wczesne skutki uboczne.

Dla mnie Diuramid okazał się naprawdę skuteczny i pozwala mi normalnie funkcjonować w warunkach, które wcześniej kończyły się dla mnie zawsze silnym bólem głowy i złym samopoczuciem.

Diuramid rzeczywiście pomógł mi na bóle głowy – z tym poradził sobie bardzo dobrze. Niestety pojawiły się u mnie dziwne objawy neurologiczne. Mam uczucie mrowienia (takie jak “igiełki”) praktycznie w całym ciele – najbardziej w palcach, na ustach i szyi. Czasami te miejsca wręcz drętwieją, co jest bardzo nieprzyjemne.

Zdarzało mi się przerywać regularne branie leku i wtedy zauważyłam, że dostaję jakby pokrzywki, a skóra swędzi w sposób, który trudno opisać – dosłownie jakby gryzły mnie maleńkie mrówki. Według informacji jakie znalazłam to może być rzadka reakcja alergiczna. Do tego dochodzą jeszcze inne skutki uboczne – napoje gazowane smakują dziwnie, jakby były „płaskie”, a dopiero po chwili uderza nagle bardzo mocna karbonizacja, jakby z opóźnieniem. Jedzenie też ma jakby mniej smaku, chociaż da się je jeść.

Lekarz twierdzi, że przy odpowiednim ruchu i utracie wagi objawy powinny się stopniowo wyciszyć. Mam 170 cm wzrostu i ważę 77 kg. Co ciekawe – mój mąż i jego przyszywana matka mają dokładnie to samo, mimo że nie są spokrewnieni. To mnie bardzo niepokoi, bo wygląda na to, że może to mieć związek z jakimś czynnikiem środowiskowym. Trzy osoby dorosłe, które nie są rodziną, a mają takie same objawy – coś tu jest nie tak. Będę dalej szukać odpowiedzi i dam znać, jak czegoś się dowiem.

Wspinałam się na Kilimandżaro i nie chciałam ryzykować poważnej choroby wysokościowej, więc zdecydowałam się na Diuramid – i muszę przyznać, że byłam bardzo zadowolona z działania leku. Nie miałam wymiotów, które są dość częste przy takich wyprawach, a ból głowy pojawił się dopiero w dniu ataku szczytowego, i to dopiero na wysokości około 5200 metrów – wcześniej żadnych niepokojących objawów.

Przyznam, że miałam spore obawy przed rozpoczęciem kuracji, bo naczytałam się o możliwych skutkach ubocznych. Rzeczywiście, przez pierwsze dni czułam mrowienie w stopach i dłoniach, ale nie było to nic poważnego – raczej dziwne niż bolesne. Poza tym przez dwa pierwsze dni byłam senna, rozdrażniona i trochę ospała, ale potem wszystko wróciło do normy.

Z perspektywy czasu bardzo polecam Diuramid każdemu, kto wybiera się na prawdziwy trekking wysokogórski. Dla mnie był to kluczowy element sukcesu wejścia na szczyt – bez większych problemów zdrowotnych.

Stosuję Diuramid od ponad 10 lat i była to dla mnie jedyna alternatywa dla założenia zastawki w głowie. Miałam poważny problem z ciśnieniem wewnątrzczaszkowym i wybór był prosty: albo ten lek, albo operacja neurochirurgiczna.

Nie ukrywam – lek jest bardzo drogi, a do tego ma swoje nieprzyjemne skutki uboczne, które trzeba znosić. Ale mimo to nie wyobrażam sobie życia bez niego. To naprawdę jedyna rzecz, bez której nie mogę funkcjonować.

Wolę znieść wszystkie niedogodności, łącznie z kosztami, niż mieć dziurę w głowie i rurkę prowadzącą płyn z mózgu. Ten lek może nie jest idealny, ale uratował mi życie i codzienne funkcjonowanie, więc biorę go bez wahania.