Dziś zrobiłam sobie pierwszy tatuaż w życiu. Rano czytałam komentarze o Emla, bo kupiłam ten krem znieczulający, ale byłam mega sceptyczna – mam paniczny lęk przed igłami i bałam się, że to w ogóle nie zadziała.
Ale muszę powiedzieć jedno: to było genialne. Na miejscu tatuatorka przetarła mi ramię i totalnie mnie to zaskoczyło – moja ręka była tak znieczulona, że dosłownie czułam się jak z gumy. Zaczęła tatuować, powiedziała, że już zrobiła pierwszą kreskę… a ja nie poczułam kompletnie nic. Słyszałam tylko ten charakterystyczny dźwięk maszyny i tyle.
Po ok. 40 minutach krem zaczął powoli przestawać działać, ale to nawet dobrze – miałam wrażenie, że dzięki temu moje ciało miało czas, żeby się oswoić z całą sytuacją. Gdy już coś zaczęłam czuć, tatuaż był prawie gotowy, więc dało się to spokojnie znieść. Serio – Emla uratowała mi skórę i psychikę tego dnia.