Ja już od dawna męczę się z nawracającymi zapaleniami pęcherza i powiem Wam szczerze, że większość antybiotyków kompletnie mi nie służy. Po wielu z nich miałam okropne skutki uboczne – bolał mnie żołądek, miałam biegunki, zawroty głowy, a czasem czułam się po prostu totalnie rozbita, jakby ktoś mi odciął prąd. Jeden z najgorszych był Cipronex (czyli ta cyprofloksacyna, co kiedyś się ją wszystkim na zapalenie dawało) – niby działał, ale ja po nim nie byłam sobą. I jeszcze później czytałam, że wcale nie jest już polecany, bo może robić niezłe spustoszenie w organizmie.
Dlatego jak lekarz zaproponował mi Symural, to na początku byłam trochę nieufna, bo co to za lek, który się pije raz i ma pomóc? Ale z drugiej strony pomyślałam: gorzej być nie może, a przynajmniej nie będę się męczyć przez tydzień z tabletkami. No i… zadziałał. Serio. Wypiłam wieczorem ten rozpuszczony granulat (ma taki lekki, pomarańczowy posmak, da się przełknąć) i po jakichś 40–50 minutach poczułam ulgę. Mniej parcia na pęcherz, mniejsze pieczenie, mogłam normalnie przespać noc bez latania do łazienki co godzinę. A po dwóch dniach czułam się prawie jak nowo narodzona.
Tylko, dziewczyny, moim zdaniem trzeba mieć świadomość, że to nie jest taka czysta magia, że wypijesz i wszystko cudownie znika. Symural faktycznie działa szybko i skutecznie, ale nie wybija wszystkich bakterii. Wyczytałam, że on usuwa jakieś 80–85% tych bakterii, które odpowiadają za infekcję, a resztę musi ogarnąć nasz organizm – nasza odporność. I dlatego trzeba się trochę wspomóc.
Ja po zażyciu Symuralu na kilka dni zmieniłam totalnie dietę. Odstawiłam wszystko, co może wspierać rozwój bakterii – żadnych słodyczy, żadnego białego pieczywa, zero alkoholu i nabiału. Zamiast tego piłam mnóstwo wody, jadłam lekkie posiłki, dużo warzyw, trochę kiszonek i świeżo wyciskane soki z marchewki, buraka i selera. Nie powiem, że to była wielka przyjemność, ale dzięki temu chyba udało się całkowicie pozbyć infekcji i nie było nawrotu.
I co najważniejsze – zero skutków ubocznych. Żadnego bólu brzucha, żadnych problemów z jelitami, nie rozwaliło mi flory jak inne antybiotyki. A biorąc pod uwagę, ile się nacierpiałam po tych „tradycyjnych” lekach, to naprawdę ogromna różnica. Symural to nie cud – ale jeśli się podejdzie do tego z głową i zadba o siebie, to może naprawdę pomóc bez rozwalania całego organizmu. Dla mnie to był strzał w dziesiątkę i mam nadzieję, że jeszcze długo nie będę musiała znowu po niego sięgać – ale jeśli infekcja wróci, to już wiem, po co sięgnąć.