Przerobiłam wszystkie możliwe leki i żaden mi nie pasował!! Albo skutki uboczne nie do zniesienia, albo tycie tak szybkie, że zaczynałam się nienawidzić. Byłam już naprawdę na skraju – bardzo blisko… myśli samobójczych były codziennością, a raz to nawet zaczęłam pisać listy pożegnalne. I wtedy trafiłam na Lamitrin. Co za różnica!!! Naprawdę – jakbym po raz pierwszy od lat oddychała pełną piersią. W końcu nie mam już manii, które trzymały mnie na nogach przez trzy dni bez snu, i tej strasznej depresji, która nie dawała mi wstać z łóżka.
Biorę też klonazepam – to taka dodatkowa pomoc, żeby uspokoić myśli, jak za bardzo krążą. Przez jakiś czas musiałam odstawić wszystko w ciąży i powiem tylko tyle: mój mąż powiedział wtedy, że nigdy więcej mnie nie zapłodni, bo tak bardzo widział różnicę między mną bez leków a mną na lekach. On też poczuł ulgę, jak wróciłam na Lamitrin. Teraz jestem na dawce 300 mg na dobę, dzielonej na dwa razy – rano i wieczorem. Miałam też operację bariatryczną i dalej dobrze go toleruję, mimo że wiele osób po operacji różnie reaguje na leki. Ja nie widzę różnicy – działa tak samo dobrze jak przedtem.
Na Lamitrinie jestem już 8 lat. Nie powiem, że wszystko jak ręką odjął, ale żyję, funkcjonuję, pracuję, śmieję się, czasem nawet płaczę – ale z ludzkich powodów, a nie dlatego, że umysł mi podpowiada, że już koniec. Piszę to, bo może ktoś to przeczyta w takim momencie, w jakim ja kiedyś byłam. Może to coś zmieni. Lamitrin uratował mi życie. Może uratować też twoje.