Opinie Mirtagen

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Mirtagen w leczeniu depresji? Czy zauważyliście poprawę nastroju, jakości snu lub apetytu? Jakie skutki uboczne wystąpiły podczas terapii, takie jak senność, zwiększenie masy ciała czy suchość w ustach? Wasze opinie mogą być niezwykle pomocne dla osób rozważających rozpoczęcie leczenia tym lekiem lub borykających się z podobnymi wyzwaniami.

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Biorę Mirtagen głównie na zaburzenia lękowe z napadami paniki i PTSD, a także na ciężką depresję, z którą zmagam się od ponad 10 lat. Próbowałam wcześniej 6–7 różnych leków przeciwdepresyjnych, ale dopiero Mirtagen naprawdę zrobił różnicę. Czuję się znacznie bardziej pogodna, ataki paniki pojawiają się teraz raz na miesiąc, czasem nawet rzadziej – co kilka miesięcy, nawet w trudniejszych momentach jak np. podczas miesiączki. Wcześniej przez lęki i depresję prawie w ogóle nie spałam, a po włączeniu Mirtagenu przesypiam każdą noc spokojnie i bez wybudzania.

Polecam brać lek z czymś do jedzenia, bo jeśli masz wrażliwy żołądek, może pojawić się lekkie mdłości. Na początku trudno mi się było budzić rano i przez pierwsze miesiące byłam trochę bardziej drażliwa, ale to minęło. Faktycznie, mam większy apetyt i więcej jem, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Ten lek nie sprawia, że wszystko znika jak ręką odjął – nadal miewam gorsze dni, ale te dobre są silniejsze i częstsze. Trzeba trochę wytrzymać, dać sobie czas i nie rezygnować za szybko. Jeśli ktoś to czyta i też mu ciężko – trzymam za Ciebie kciuki.

Lekarze w końcu ustalili, co mi naprawdę dolega – to pozostałości po dawnym urazie mózgu. Niestety, w praktyce leczą to jak zwykłą depresję. Mirtagen (czyli mirtazapina) w dawce 15 mg działał na mnie świetnie – prawie całkowicie zniknął lęk, czułem się luźno, jakby zdjęto mi z pleców wielki ciężar. Gdy lekarz zwiększył mi dawkę do 30 mg, naprawdę poczułem się jak dawniej, prawie jak stary ja.

Zawsze ważyłem około 100–102 kg przy wzroście 185 cm – i tak było od niepamiętnych czasów, może z wyjątkiem początku roku, gdy spadłem do 96 kg. I wtedy przyszła niespodzianka: stanęłam na wadze i zobaczyłam +4 kg, bez żadnych większych zmian w diecie. Od razu napisałem do lekarza, że wracam do 15 mg – ostatecznie się zgodził. Mimo to waga nadal rosła jeszcze przez kilka dni, aż dobiła do 105 kg. Co ciekawe, przestało mnie ciągnąć do jedzenia między posiłkami, ale mimo to przytyłem.

Cztery dni po zmniejszeniu dawki zaczął się dramat – zrobiłem się tak przybity, że mogłem tylko leżeć i marzyć o tym, żeby zasnąć, ale sen nie przychodził, nawet po mocniejszych tabletkach nasennych. Tęsknota za Mirtagenem zrobiła się tak silna, że w końcu się poddałem i znowu go wziąłem.

Biorę Mirtagen od 4 miesięcy i muszę przyznać, że sprawdza się u mnie całkiem dobrze. Najbardziej pomaga mi się wyspać – odkąd go biorę, śpię spokojnie i bez przebudzeń, a poza tym zauważyłam poprawę nastroju i mniejsze napięcie lękowe. Cały czas jestem na dawce 15 mg i na razie w zupełności mi wystarcza.

Jedyny efekt uboczny, jaki odczułam, to przyrost masy ciała – ale od jakiegoś czasu udało mi się to opanować dzięki lekkiej aktywności fizycznej i bardziej świadomemu jedzeniu. Poczytałam trochę opinii i widzę, że wiele osób miało ciężko, tak samo jak ja. Dlatego wierzę, że Mirtagen, tak jak każdy inny lek, to tylko część całej drogi – fragment leczenia albo długofalowego radzenia sobie z chorobą czy objawami.

Zaczęłam brać Mirtagen w dawce 15 mg z powodu depresji i przez pierwszy tydzień czułam się dosłownie jak zombie. Spałam niemal non stop, a jak już byłam przytomna, to miałam wrażenie, że jestem we śnie – wszystko było jakby nierealne. Na szczęście po tygodniu ta senność, otępienie i dziwne odrealnienie zaczęły stopniowo mijać i wtedy powoli zaczęłam czuć pierwsze pozytywne efekty. Po mniej więcej dwóch tygodniach wróciłam do siebie na tyle, że miałam poczucie, że „jestem sobą”.

Przez chwilę miałam pogorszenie – pojawiły się mocniejsze, ciemniejsze myśli, ale wiem, że tak jest często przy lekach przeciwdepresyjnych i na szczęście to minęło. Czułam, że coś zaczyna działać, ale dość delikatnie, więc lekarz zwiększył mi dawkę najpierw do 30 mg, a potem do 45 mg – czyli maksymalnej zazwyczaj stosowanej. I dopiero wtedy naprawdę poczułam różnicę. Mam stabilny nastrój, nie rzuca mną emocjonalnie jak kiedyś, a te czarne myśli pojawiają się rzadko i są dużo słabsze.

Lęk niestety zmniejszył się tylko trochę, ale i tak jest lepiej. Jeśli ktoś dopiero zaczyna Mirtagen, to serio – przetrwajcie ten pierwszy tydzień. Senność i zmulenie mogą być potężne, ale jeśli możecie sobie pozwolić na luźniejszy tydzień i macie kogoś bliskiego obok, kto was wesprze, to warto spróbować.

Z lękiem zmagam się od lat, ale wszystko się nasiliło, gdy poszłam na studia – wtedy zrobiło się naprawdę nie do zniesienia. Zaczęły się objawy fizyczne: zawroty głowy, bóle w klatce piersiowej i ogromne problemy z pamięcią. W poprzednim semestrze doszło do tego, że z nerwów miałam takie skurcze żołądka, że mdlałam z bólu i dosłownie wydalałam samą krew. Wtedy jeszcze nikt nie podejrzewał u mnie zaburzeń lękowych, więc przeszłam całą serię badań gastrologicznych – każde wychodziło idealnie, a ja byłam coraz słabsza.

Nie mogłam nic jeść oprócz owsianki, chudłam z dnia na dzień, a lekarze tylko rozkładali ręce. Dopiero po zmianie lekarza rodzinnego coś ruszyło. Nowy lekarz spojrzał na mnie i bez wahania przepisał Mirtagen na lęki. Nie miałam żadnych wielkich oczekiwań, ale ten lek dosłownie mnie postawił na nogi. Skurcze ustąpiły całkowicie, zaczęłam spać jak nigdy wcześniej, głęboko i spokojnie.

Przytyłam trochę, ale to było potrzebne – nie miałam żadnych gwałtownych napadów głodu czy skoków wagi. I choć nie spodziewałam się, że jakiś lek może tak zadziałać, to Mirtagen naprawdę mi pomógł, tam gdzie wcześniej nikt nie potrafił znaleźć przyczyny.

Od 12 lat zmagałam się z ciężką depresją. Przez długi czas byłam na citalopramie, ale kompletnie nie radził sobie z moim stanem – miałam wrażenie, że po prostu tkwimy w miejscu. Dwa miesiące temu lekarz zmienił mi leczenie i włączył Mirtagen – i to był przełom. Już po kilku dniach zauważyłam zmianę w nastroju, a teraz… jestem jak nowa. A właściwie – jestem taka, jaka zawsze powinnam być.

Zaczęłam znowu myśleć o przyszłości z nadzieją, a nie przerażeniem. Oczywiście nie obyło się bez skutków ubocznych – na początku miałam bardzo dziwne, realistyczne sny, ogromne zmęczenie, zawroty głowy, chwilami dezorientację i zawyżony apetyt. Ale wszystkie te objawy minęły i dziś uważam, że było warto przez to przejść.

Szczerze mówiąc – w tym początkowym okresie nie byłabym w stanie normalnie pracować ani podejmować ważnych decyzji, więc jeśli ktoś zaczyna terapię, warto o tym pamiętać. Mimo to – z całego serca polecam. Ten lek pozwolił mi wrócić do życia.

Pierwszy tydzień na Mirtagenie był trudny – skutki uboczne dały się we znaki, ale po kilku dniach wszystko zaczęło się normować. Teraz co najwyżej zdarza mi się poranna ociężałość, ale ogarniam to jedną mocną kawą i dziesięcioma minutami medytacji albo lekkim ruchem. W przeciwieństwie do wielu osób, które tu pisały, jestem tylko na 15 mg, ale mimo to efekty są niesamowite.

Z depresją i lękami zmagam się od 16. roku życia. Próbowałam kilku SSRI, ale nie dawały żadnej poprawy. Przed Mirtagenem miałam ogromne problemy ze snem – szczególnie że próbowałam odstawić alkohol i zioło, od których byłam uzależniona, żeby w ogóle zasnąć.

Mirtagen bardzo pomógł w tej kwestii. Nadal zdarza się, że trochę się kręcę zanim zasnę, ale jak już zasnę – śpię długo i głęboko, lepiej niż od wielu lat. A kiedy sen w końcu się ustabilizował, nagle pojawiła się przestrzeń, żeby w ogóle zająć się depresją. Dla mnie to była zmiana życia.

Na początku przepisano mi escitalopram z powodu depresji sytuacyjnej, ale nikt mnie nie uprzedził, że początki mogą wiązać się z nasilonym lękiem i bezsennością. Po tygodniu lekarz zmienił mi lek na Mirtagen w dawce 7,5 mg – i początkowo było lepiej. W końcu zaczęłam spać, wrócił apetyt i odzyskałam 4–5 kg, które straciłam przez tamten tydzień.

Niestety, sytuacja życiowa się pogarszała, więc lekarz podniósł dawkę do 30 mg. I wtedy wszystko się posypało. Lek stał się zbyt pobudzający – sen znów zniknął. Gdy próbowałam zejść z dawki, uderzyły mnie potężne objawy odstawienia. Dziś zmagam się z przewlekłą bezsennością, problemami z pamięcią i koncentracją, a także z zaburzeniami lękowymi, które doprowadziły do tego, że musiałam brać kolejne leki – w tym przeciwpsychotyczne.

W rezultacie jestem otępiała, wyprana z motywacji, z problemami w relacjach i życiu codziennym. Ten lek zniszczył mi życie.

Biorę Mirtagen od niespełna tygodnia, 15 mg na depresję. I szczerze mówiąc – koszmary mam coraz gorsze. Nie czuję też, żeby lek jakoś specjalnie pomagał mi spać. Najgorszy sen miałam dziś rano – śniło mi się, że mam atak padaczki i umieram. Obudziłam się przerażona i przez chwilę nie byłam pewna, czy to naprawdę się stało, czy to tylko sen – wszystko było tak intensywne, że trudno było to rozróżnić.

Z drugiej strony – faktycznie czuję się trochę lepiej psychicznie, a ta poranna senność, którą miałam po pierwszych tabletkach, już całkiem zniknęła. Sama nie wiem… może trzeba po prostu przetrwać te skutki uboczne i dać organizmowi czas? Czy ktoś z was też miał tak mocne, realistyczne koszmary?

Bałem się sięgnąć po Mirtagen, bo miałem wcześniej fatalne skutki uboczne po innym leku przeciwdepresyjnym. Ale doszedłem do momentu, w którym wszystko mnie przytłaczało – byłem ciągle spięty, zestresowany, nie potrafiłem wytrzymać w miejscach z dużą liczbą ludzi, miałem potrzebę ucieczki, jakby coś mnie ściskało od środka.

Z nastrojem też było źle – coraz częściej miałem totalne doły, aż w końcu zacząłem brać wolne w pracy, bo byłem wykończony, niewyspany i bez energii. Pierwszy dzień na Mirtagenie – i od razu efekt: przespałem 13 godzin ciurkiem. Rano byłem kompletnie otumaniony, więc zdecydowanie polecam zacząć branie tego leku w weekend albo wtedy, gdy nie trzeba następnego dnia do pracy.

Drugiego dnia już nie czułem się tak przymulony, tylko trochę zmęczony. Lęk był, ale na poziomie, z którym dało się żyć. Dziś mam trzeci dzień i pierwszy od dawna, kiedy nie wpadłem w panikę ani nie miałem ostrej depresji. Jedyny minus to to, że potrzebowałem kilku godzin, żeby się „obudzić na dobre”, ale poza tym – żadnych skutków ubocznych. Wiem, że to dopiero początek, ale mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.