Opinie Sertagen

Jakie są Wasze doświadczenia z stosowaniem leku Sertagen? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych, zespołu stresu pourazowego (PTSD) lub zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych (OCD)? Czy wystąpiły u Was jakieś skutki uboczne, takie jak nudności, suchość w ustach, senność, bezsenność czy zmiany apetytu? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla osób rozważających terapię tym lekiem – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Przeszłam z Lexapro na Sertagen około rok temu i okazał się dla mnie naprawdę skuteczny. Jedyne minusy, jakie zauważyłam, to lekkie przybranie na wadze i obniżone libido, ale biorąc pod uwagę, że praktycznie wyeliminował u mnie depresję maniakalną i lęki, zdecydowanie było warto poświęcić te dwie rzeczy. Jedna ważna uwaga: przez pierwsze dwa tygodnie miałam umiarkowane do silnych nudności – u mnie było to naprawdę odczuwalne. Ale to mija, więc nie przerywajcie leczenia, nawet jeśli jest ciężko na początku. Nudności mogą też wrócić, jeśli zapomnisz przyjąć kilka dawek z rzędu – razem z nawrotem objawów.

Sertagen może też zmienić odczuwanie smaku. Ja kiedyś paliłam papierosy, ale mniej więcej po miesiącu ich smak zaczął mnie od razu odrzucać, robiło mi się niedobrze. W końcu nawet sam zapach dymu był nie do zniesienia – może to i dobrze. Jeśli Twoja depresja lub lęk powodowały, że nie przesypiałaś dobrze nocy – Sertagen może dać Ci najlepszy sen w życiu. Ale przez pierwszy miesiąc naprawdę warto zaplanować sobie co najmniej 8 godzin snu, bo inaczej rano będziesz się czuła jak wrak.

Biorę Sertagenu już prawie 8 lat. Jedyne, co mogę uznać za możliwy efekt uboczny (choć sama nie jestem pewna, czy to od leku), to sporadyczne poty nocne. Poza tym – nic. A ten lek totalnie odmienił moje życie. Dopiero po kilku tygodniach od rozpoczęcia leczenia zrozumiałam, jak bardzo go potrzebowałam. Człowiek myśli, że jakoś funkcjonuje, że da się żyć z tym lękiem, z tą wewnętrzną pustką, z tym wiecznym napięciem… A potem przychodzi ulga i myślisz: ‘To tak można się czuć? Normalnie? Bez strachu? Bez smutku co rano?’

Jeśli dalej wszystko będzie dobrze, nie planuję nigdy z tego rezygnować. Serio. Może to nie brzmi jak coś spektakularnego, ale jak sobie przypomnę, w jakim byłam stanie przed leczeniem, to dziś czuję wdzięczność każdego dnia.

Chciałem podzielić się swoją historią, bo sam przez długi czas szukałem tu odpowiedzi i czytałem wpisy innych. Zacząłem od 50 mg Sertagenu i stopniowo zwiększałem dawkę – teraz jestem na 150 mg. Zajęło mi to prawie 5 tygodni, zanim zacząłem cokolwiek odczuwać, ale jak już się coś ruszyło… to była ogromna zmiana. Były dni, że cały dzień spędzałem w dresach, bez prysznica, leżąc na kanapie i oglądając seriale jeden za drugim. Zero energii, zero sensu. A teraz? Budzę się rano z jakimś spokojem, a czasem nawet radością. Chce mi się coś zrobić, wyjść z domu, ogarnąć życie. Powoli wracam do siebie, do tej osoby, którą byłem kiedyś. U mnie to naprawdę długo trwało, więc jeśli dopiero zaczynasz i czujesz, że nic się nie dzieje – daj sobie czas. Mnie też było ciężko czekać. Już traciłem nadzieję, ale teraz się cieszę, że nie zrezygnowałem.

Jedyny minus? Sfera łóżkowa. Nigdy wcześniej nie miałem z tym problemu, ale odkąd biorę Sertagen, to z tzw. ‘fajerwerkami’ bywa ciężko. Albo w ogóle ich nie ma, albo trzeba się bardzo natrudzić, żeby w ogóle coś poczuć. No ale – coś za coś. Da się z tym żyć. Poza tym – żadnych innych skutków ubocznych. Serio, czysto. Myślę o zwiększeniu dawki do 200 mg, bo czuję, że mogłoby być jeszcze lepiej, ale moja lekarka chce, żebym na razie został przy 150 mg. Cały czas powtarzała, że to wymaga czasu. I miała rację – w końcu czuję się lepiej.

Mam 67 lat. W mojej rodzinie depresja pojawia się od pokoleń – zmagali się z nią zarówno mój ojciec, jak i brat. Ja sam brałem Sertagen już dwukrotnie w ciągu ostatnich czterech lat – zawsze w związku z depresją, nie z lękami (ataków paniki nie miewam). I za każdym razem lek działał, choć trzeba było trochę poczekać. Na początku zauważyłem przede wszystkim poprawę jakości snu – zasypianie było łatwiejsze, sen spokojniejszy. Później, stopniowo, zaczęło mi się poprawiać samopoczucie, nastrój się podnosił. Po kilku tygodniach znowu zacząłem czuć się sobą – tym dawnym, pogodniejszym człowiekiem. Jestem wdzięczny za to, że Sertagen mi pomógł. Oczywiście nie obyło się bez skutków ubocznych. U mnie najgorszym był rozwolnienie – szczególnie na początku leczenia. Z czasem się uspokoiło, choć sporadycznie pojawia się jeszcze podrażnienie żołądka. Co ciekawe, kiedy apteka zmieniła mi zamiennik (inny producent), biegunka całkowicie ustąpiła. Do tego doszło obniżone libido i trudności z orgazmem. Lekarz zaproponował, żebym robił sobie przerwę w przyjmowaniu Sertagenu w weekendy – i to rzeczywiście trochę pomogło. Pewnie dla młodszych par, z bardziej spontanicznym życiem seksualnym, byłoby to większe wyzwanie, ale u nas to się sprawdza.

Nie miałem natomiast nudności, problemów skórnych ani drżeń mięśni – o czym niektórzy tu piszą. Jestem zadowolony z działania Sertagenu i czuję się szczęściarzem, że ten lek naprawdę mi pomógł. Wiem, że pomógł też mojemu ojcu i bratu. Z moich obserwacji – i z lektury wielu opinii – wynika, że Sertagen może być mniej skuteczny, jeśli depresji towarzyszy silny lęk. Ale jeśli chodzi o samą depresję – warto spróbować. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, bo efekty nie przychodzą z dnia na dzień. Ja ostatnio dołączyłem do leczenia także suplementację tranem i trochę ruchu – chodzę na zajęcia trzy razy w tygodniu, pół godziny dziennie. Staram się jak najwięcej przebywać na słońcu, łapać światło, wychodzić z domu. Kontakt z ludźmi też jest ważny – nawet jeśli trzeba się do tego zmuszać. Warto. Powodzenia wszystkim, którzy są na początku tej drogi.

W końcu zdecydowałem się poszukać pomocy po kilku epizodach depresji. I do końca życia będę wdzięczny mojemu lekarzowi za to, że przepisał mi Sertagen. Czuję się znacznie lepiej, naprawdę. Żadnych skutków ubocznych – zero. Po prostu zaczynam znowu odczuwać radość z życia, coś, czego nie czułem od dawna. To jakby ktoś zdjął ze mnie niewidzialny ciężar. Mam więcej energii, chęć do działania, więcej spokoju w głowie. Dla mnie to był przełom. Jeśli ktoś się waha – nie czekajcie zbyt długo, bo można naprawdę odzyskać siebie.

Miałem 17 lat, kiedy przepisano mi po raz pierwszy Sertagen. Brałem go na depresję praktycznie bez przerwy aż do niedawna. W przyszłym tygodniu kończę 32 lata. Czyli – żeby było jasne – to było 15 lat ciągłego leczenia. Raz, w 2013 roku, odstawiłem go na mniej więcej rok. Schodziłem z dawki 75 mg przez miesiąc. Pojawiły się wszystkie klasyczne objawy odstawienia – te oficjalnie uznane i te, które firmy farmaceutyczne wolą przemilczeć. Miałem tzw. ‘brain zaps’ (takie porażenia prądem w głowie), zawroty głowy, nudności, napady agresji (naprawdę silne, niemal na granicy przemocy), napady płaczu… To wszystko trwało u mnie około pół roku.

Wtedy zauważyłem, że zniknęło też moje kompulsywne picie alkoholu, przez które wcześniej przytyłem. Zniknęło też to uczucie bycia zombie. Przez te wszystkie lata wydawało mi się, że to normalny stan – że życie po prostu tak wygląda. Dopiero jak zszedłem z Sertagenu, zacząłem znowu coś czuć. Naprawdę chciałem żyć. Czułem świat. Miałem ochotę doświadczać.

Niestety, po mniej niż roku musiałem wrócić do leku – życie się posypało, przyszły problemy, nie byłem w stanie sobie poradzić. I wtedy… wszystko wróciło. Po kilku tygodniach znów czułem się jak zombie. Znów przyszła potrzeba picia, przyrost wagi, zobojętnienie. I wtedy pierwszy raz uświadomiłem sobie, że to nie ja, tylko ten lek tak działał. Przez tyle lat nawet nie miałem tej świadomości.

Bałem się jednak znowu odstawiać. Wiedziałem, jak silne będą skutki uboczne i jak to może wpłynąć na moją pracę, relacje, codzienne funkcjonowanie. Więc mimo że byłem świadomy, co się dzieje – zostałem na Sertagenie kolejne 6 lat. Po prostu się bałem.

W końcu przestałem brać lek – miesiąc temu. Akurat mnie zwolnili, więc uznałem, że to ‘najlepszy moment’ na rozstanie z tym nałogiem. Zszedłem z dawki w ten sam sposób co kiedyś. Objawy? Identyczne jak wtedy: porażenia mózgu, zawroty, mdłości, agresja, wybuchy płaczu.

Minęły dwa miesiące od odstawienia i objawy nadal są. Ale… nie czuję się już jak zombie. Nie mam tej przymusowej potrzeby sięgania po alkohol. Libido wróciło. Zaczęło mi się znowu chcieć żyć. Mam energię. Chce mi się wstać rano i coś robić. I nagle przypomniałem sobie, że taki byłem kiedyś.

Nie mówię, że ten lek nikomu nie pomaga – wiem, że są osoby, które uratował. Ale u mnie, przy długoterminowym stosowaniu, zaczął zmieniać mnie w kogoś, kim nie byłem. Odciął mnie od życia. Od emocji. Od samego siebie.

Czy wrócę do Sertagenu? Nie wiem. Na razie walczę. I jestem dumny, że choćby spróbowałem.