W mojej przychodni jest lekarka, która wydaje się mieć jedną receptę na wszystko – Nimesil. Nie ważne, z czym ktoś przyjdzie, zawsze kończy się tym samym lekiem. Widzę to po mojej rodzinie, bo każdy, kto trafi do niej z jakimkolwiek problemem zdrowotnym, wraca z przepisanym Nimesilem.
Mnie też to spotkało. Kiedyś zdiagnozowała u mnie grypę (choć mam wątpliwości, bo później inny lekarz podważył tę diagnozę) i oczywiście przepisała ten lek. Problem w tym, że na ulotce Nimesilu jest napisane, że nie powinno się go stosować przy grypie czy objawach grypopodobnych. Mało tego, jeśli takie objawy wystąpią podczas leczenia, zaleca się natychmiastowe odstawienie leku.
Na tamtej wizycie dostałam też drugi lek, który – według ulotki – nie powinien być łączony z Nimesilem. To już mnie kompletnie zaniepokoiło.
I teraz zastanawiam się, czy to ja jestem przesadnie ostrożna, czy może mam rację, że coś tu nie gra? Rozchorowałam się, dopadło mnie naprawdę mocne przeziębienie, może grypa, a może coś innego. Jutro idę do lekarza i pewnie znowu trafię na tę lekarkę. Jeśli znów zaproponuje mi Nimesil, chciałabym z nią porozmawiać, ale nie wiem, jak to zrobić, żeby nie zabrzmiało, że podważam jej kompetencje. Boję się, że usłyszę, że to lekarz decyduje, a nie ja.
Nie chcę jej urazić, tylko wyjaśnić swoje wątpliwości.
Czy ktoś z Was miał podobne obawy? Może udało Wam się porozmawiać z lekarzem i rozwiać wątpliwości? Albo ktoś zna ten lek i może powiedzieć, czy przesadzam, czy faktycznie mam powód, by się martwić?