Oriven to dla mnie nie tylko lek – to jak nowe życie, zupełnie inna wersja mnie samej, o której istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Przez większość życia czułam się… nijak. Nic mnie nie cieszyło do końca, wszystko było jakieś takie mdłe, wymuszone, jakbym tylko grała rolę. Aż w końcu, po rozpoczęciu leczenia Orivenem, coś się zmieniło. Nagle trawa zrobiła się naprawdę zielona, a muzyka – no nie żartuję – zaczęła brzmieć tak pięknie, że miałam łzy w oczach. Poczułam, że wróciła do mnie łagodność, cierpliwość, taka spokojna radość z bycia tu i teraz. Nie muszę już ciągle czegoś szukać, gonić za bodźcami, żeby poczuć, że żyję.
Mam ADHD – a raczej miałam, bo to, co się wydarzyło po rozpoczęciu leczenia Orivenem, to istny przełom. Objawy zmniejszyły się o jakieś 70-90%, co jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Zawsze miałam problem z czytaniem – serio, nie potrafiłam się skupić na tekście dłużej niż chwilę. A teraz? Czytam książki! I to z przyjemnością, a nie z przymusu. Czuję się po prostu… spokojna. Emocjonalnie stabilna. Nie jestem już taka krucha, rozedrgana, jakby ciągle na granicy łez albo furii.
I co najdziwniejsze, najpiękniejsze – czuję, że myślę jaśniej, logiczniej, szybciej. To, jak teraz pracuje mój umysł, to coś zupełnie innego niż kiedyś. Serio, mam wrażenie, że mój iloraz inteligencji podskoczył o jakieś 15–20 punktów. Nie mówię tego na wyrost – po prostu nagle chce mi się uczyć, poznawać świat, zgłębiać tematy, o których wcześniej nawet nie pomyślałabym, że mogą mnie interesować.
Oriven sprawił, że nie tylko odzyskałam siebie, ale odkryłam zupełnie nową wersję siebie. Taką, która mnie zadziwia i inspiruje każdego dnia. Jeśli ktoś to czyta i waha się, czy spróbować – nie mówię, że każdemu zadziała tak samo, ale w moim przypadku to był ratunek, którego nawet nie wiedziałam, że potrzebuję.