Opinie Osteogenon

Jakie są Wasze doświadczenia ze stosowaniem leku Osteogenon? Czy zauważyliście poprawę w leczeniu osteoporozy lub przyspieszenie regeneracji kości po złamaniach? Czy lek pomógł w regulacji równowagi wapniowo-fosforanowej w okresie ciąży lub karmienia piersią? Czy wystąpiły u Was jakieś skutki uboczne, takie jak bóle brzucha, nudności, zaparcia, świąd skóry czy objawy związane z podwyższonym poziomem wapnia? Wasze opinie mogą być cennym wsparciem dla osób rozważających terapię tym lekiem – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy trafiłam do reumatologa z bólem pleców. Zawsze myślałam, że to po prostu wiek, przemęczenie, stres… no bo kto by się spodziewał, że mając dopiero 56 lat, usłyszę słowo „osteoporoza”? A jednak. Lekarka wysłała mnie na badanie DEXA (to takie badanie gęstości kości) i wynik był jednoznaczny – kości miałam jak ser szwajcarski. Gdy zobaczyłam cyfry, dosłownie mnie zamurowało.

Na początku chciała mnie od razu wrzucić na typowe leki – te mocne, co to hamują rozpad kości. Ale ja się panicznie bałam tych wszystkich skutków ubocznych. Czytałam wcześniej o martwicy żuchwy, problemach z przełykiem, bólu mięśni – i jakoś nie byłam gotowa. Nie chciałam wchodzić w coś, co może pomoże, ale może też wywrócić moje ciało do góry nogami.

I wtedy usłyszałam o Osteogenonie – od innej pani w poczekalni. Powiedziała: „Spróbuj tego najpierw. To nie blokuje kości, tylko je odżywia.” Wróciłam do domu, poczytałam i wszystko zaczęło mi się układać w głowie. To był lek, który nie hamuje siłą, tylko wspiera naturalne procesy odbudowy. Zawiera hydroksyapatyt – czyli to, z czego nasze kości są zbudowane – plus osseinę, która dostarcza białka i czynniki wzrostu. To nie brzmi jak chemiczna bomba. To brzmi jak coś, co ma sens.

Zaczęłam brać regularnie – 2 tabletki dwa razy dziennie. Do tego zaczęłam ćwiczyć z taśmami oporowymi. Nie jakieś wielkie treningi, tylko spokojne wzmacnianie mięśni i stabilizacja kręgosłupa. Przestałam się bać ruchu, bo czułam, że robię coś dobrego dla siebie. Do tego dołożyłam witaminę D3 i magnez, no i oczywiście – zero col, ograniczenie kawy, więcej warzyw. Nie było łatwo, ale coś we mnie pękło. Chciałam się tym zająć na serio.

Po pół roku czułam się zupełnie inaczej. Mniej bolały mnie plecy, lepiej spałam (może to placebo, a może naprawdę organizm mniej cierpiał). Po roku zrobiłam ponowne DEXA – i wiecie co? Nie mam już osteoporozy! Przeszłam do osteopenii. Dla mnie to był sukces. Ogromny. Żadnych skutków ubocznych, żadnych bólów żołądka, żadnych lęków przy każdej tabletce.

Wiem, że Osteogenon to nie jest lek-cud. On nie działa jak młotek na gwoździa. On działa powoli, cicho, systematycznie. Ale jeśli ktoś szuka czegoś, co naprawdę wspiera kości bez rozwalania przy okazji całego organizmu, to według mnie – warto spróbować.

Nie mówię, że to lek dla każdego, ale dla mnie to była szansa, żeby zrobić coś dobrego dla siebie bez strachu. I chyba pierwszy raz od lat czuję, że moje ciało ma siłę i strukturę, a nie kruszy się od środka.