Wenlafaksyna czy Paroksetyna?

Paroksetyna jest lepszym wyborem przy silnym lęku i atakach paniki, a Wenlafaksyna bywa skuteczniejsza w depresji opornej i mieszanej z objawami lękowymi. Wybór zależy od konkretnego obrazu klinicznego, wcześniejszych doświadczeń i tolerancji organizmu.


Temat jest powiązany z:https://medyk.online/lek/paroxetine/wenlafaksyna-czy-paroksetyna/

Od dłuższego czasu zmagam się z lękami, mam też takie spadki nastroju, że czasem nie mam siły wstać z łóżka. Psychiatra zaproponował mi albo Paroksetynę, albo Wenlafaksynę – powiedział, że obie mogą pomóc, ale to zależy jak zareaguję. Tylko ja kompletnie nie wiem, co wybrać… Boję się skutków ubocznych, zwłaszcza po odstawieniu. Czy ktoś z Was brał oba? Jakie były różnice? Co lepiej działało? Bardzo proszę o Wasze historie – bo szczerze nie wiem, co robić…

U mnie zaczęło się od okropnych lęków – dosłownie serce mi waliło, poty, zawroty głowy, bałam się nawet iść po bułki. Pierwszy lekarz dał mi Paroksetynę – brałam przez ponad rok. I wiesz co? Pomogło! Naprawdę mi ulżyło, lęki minęły, nawet zaczęłam normalnie sypiać. Ale… przytyłam chyba z 10 kilo, libido zniknęło i ogólnie czułam się taka trochę „zamulona”.

Po roku zmienili mi lek na Wenlafaksynę, bo depresja zaczęła wracać. I tu też ulga, ale zupełnie inna – więcej energii, mniej senności, jakby mi się chciało bardziej. ALE! Wenla trochę podnosiła mi ciśnienie, czasem też miałam dziwne sny i suchą buzię. No i odstawianie masakra – dosłownie „prądy w głowie”, zawroty, jakby człowiek miał grypę.

Każdy inaczej reaguje, ale jeśli lęki są u Ciebie głównym problemem – to może faktycznie Paroksetyna będzie lepsza na start. Ale jak chcesz coś bardziej energetyzującego, to Wenla też nie jest zła. Ja bym zaczęła od łagodniejszej. Trzymaj się!

Ja z tymi lekami to przeszedłem pół życia – dosłownie. Zaczynałem od Paroksetyny jakieś 8 lat temu – bo miałem ciągłe napięcie, ścisk w gardle, duszności, a do tego depresja jak cholera. Paroksetyna mi wtedy pomogła. Po miesiącu zacząłem normalnie funkcjonować, wróciłem do roboty, przestałem mieć ataki paniki. Ale jak przyszło lato – to byłem jak zombie. Nic mi się nie chciało, spałem po 10h, a w łóżku z żoną zero życia.

Po dwóch latach lekarz zmienił mi lek na Wenlafaksynę – i to była petarda. Dostałem energii, rano wstawałem bez problemu, głowa czysta, zero mgły. Ale jak nie weźmiesz dawki o czasie – od razu czujesz się jak po jakiejś odstawce. Szum w uszach, zawroty, potliwość. I ciśnienie mi skakało, musiałem to kontrolować.

Jak masz mocne lęki – to Paroksetyna cię „przytuli”, jak depresja i brak siły – to Wenla kopnie do przodu. Tylko zawsze trzeba obserwować, bo każdy organizm to inna historia. Trzymam kciuki!