Opinie Tramal

Jak oceniacie efekty stosowania Tramalu i czy doświadczyliście jakichś skutków ubocznych? Wasze opinie mogą okazać się cennym wsparciem dla osób zmagających się z silnym bólem, które rozważają stosowanie tego leku – każda historia ma znaczenie!

  • Bardzo dobrze
  • Przeciętnie
  • Słabo
0 głosujących

Lekarz przepisał mi Tramal na naderwane mięśnie kręgosłupa. Przez sześć dni brałem trzy tabletki dziennie bez żadnych skutków ubocznych. Jednak po szóstym dniu zauważyłem wysypkę na rękach, plecach i brzuchu. Przestałem brać Tramal trzy dni temu, ale wysypka nadal się utrzymuje. Obecnie jestem za granicą i nie mam możliwości skontaktowania się z lekarzem.

Czy ktoś miał podobne doświadczenia z Tramalem?

@Wiktor Dobra, weźcie sobie wyobraźcie taką sytuację: boli mnie ten pieprzony kręgosłup tak, że mam wrażenie, iż zaraz wystrzeli mi on przez plecy jak jakaś sprężyna z kreskówki. Lekarz mówi: “Łyknij se tramadol, będzie lepiej”. No to łykam, bo co mi pozostało? Nie będę przecież śpiewać po nocy z bólu jak rozjechany kot. Wchłaniam ten syf, czekam i czekam… i na początku nic. Zero efektów. Myślę sobie: “No to pięknie, zaraz się okaże, że gówno mi pomoże, a jeszcze będę chodzić jak zombie”.

I w końcu coś czuć. Ale to nie jest tak, że nagle tryskam energią, skaczę po pokoju i krzyczę: “Ała, ale to zajebiste!”. Nie, jest inaczej. Ból jakby odchodzi na drugi plan – nie zniknął całkiem, ale już mi tak nie wwierca się w kręgosłup jak wiertło udarowe. Myślę sobie: “Okej, jest progres”. Problem w tym, że razem z tą ulgą przyszło jakieś durne otępienie. Czuję się trochę jak w jakimś głupim filmie puszczonym w zwolnionym tempie – wszystko jest jakieś wolniejsze, jakbym wpadła po szyję w kisiel.

Próbuję coś zrobić: podnieść kubek z herbatą – i co? Jakbym była w odwiedzinach u babci i piła melisę, taka spokojna, niewyraźna. Mózg? Jakby ktoś przyciszył mi pokrętło ostrości. Nie mam żadnych super wizji, nie czuję się jak na kolorowej, bajecznej imprezie. Po prostu mniej boli, ale i mniej ogarniam, mniej czuję energii. Zamiast być sobą, czuję się jak stłumiona wersja siebie. Coś jak pilot do telewizora, którego baterie są już na wyczerpaniu i ledwo przełącza programy.

W dodatku, nawet jeśli coś mnie wkurzy – a wkurza mnie wiele rzeczy – to ciężko mi na to zareagować. Zamiast rzucić mięsem, pokrzyczeć, że świat jest bez sensu, to siedzę jak roślina i myślę: “Dobra, zaboli mnie mniej, ale i wkurzę się mniej, czyli totalna nuda”. Nie mogę też normalnie popracować, bo mój mózg jest na poziomie “tryb ślimaczy”. Ktoś coś do mnie mówi, a ja potrzebuję sekundy czy dwóch, żeby skumać, co powiedział.

Najbardziej mnie wkurza, że to wcale nie jest jakieś fantastyczne odlotowe uczucie. Jakby chociaż było w tym coś fajnego, jakaś cholerna euforia, że jest mi super, mogłabym to zrozumieć. Ale nie, mam tylko lekko zamgloną percepcję, zmniejszony ból, a za to zero polotu i chęci do czegokolwiek. Jakbym pół nocy zakuwała do egzaminu i teraz próbowała funkcjonować na niedospaniu – taki właśnie klimat.

No i co z tego wynika? Tramal niby pomaga na ból, ale płacisz za to byciem otępiałą wersją siebie. Żadnych fajerwerków, żadnych bajerów, po prostu mniej cierpienia i więcej letargu. Jak coś, to pamiętajcie: możecie się spodziewać, że będziecie jak taka przymulona ameba z trochę mniejszym bólem i totalnym brakiem werwy. No, i tyle w temacie.