Jako osoba zdiagnozowana zarówno z adenomiozą, jak i endometriozą, mogę powiedzieć, że Visanne dosłownie odmienił moje życie! Nie zauważyłam żadnych realnych skutków ubocznych, choć czasami miewam obsesyjną obawę, że moje włosy się przerzedzają – wiem, że to irracjonalny lęk, a nie rzeczywistość.
Już od 18. roku życia marzyłam o histerektomii – szczerze mówiąc, pewnie nawet wcześniej – byłam kompletnie wykończona miesiączką i wszystkim tym, co się z nią wiązało: bólem, krwawieniem, konsekwencjami dla całego mojego życia. Nie chcę brzmieć zbyt dramatycznie, ale naprawdę wierzę, że Visanne uratował mi życie.
Zostałam zdiagnozowana wiosną, wtedy włączono mi ciągłą antykoncepcję z zaleceniem, żeby robić tydzień przerwy dwa razy w roku lub gdy organizm tego wymaga. Pamiętam, że nawet planowałam urlop pod te „przymusowe” krwawienia i miałam wtedy poczucie, że już dłużej tak nie dam rady. Dwa razy do roku i tak było dla mnie za dużo.
Na operację czekam dwa lata – jeden już minął, mam nadzieję, że drugi szybko zleci – i to właśnie chirurg poprosił mojego lekarza o zmianę leku na Visanne. W listopadzie zaczęłam terapię i miałam jeszcze jeden normalny okres podczas przejścia, z kilkoma dniami plamień, a potem… absolutna cisza. Zero miesiączek, zero regularnego bólu związanego z cyklem.
Oczywiście mam różne wzloty i upadki związane z endometriozą i zdarzył mi się naprawdę poważny rzut choroby, ale nie miało to związku z samym lekiem. Jestem przekonana, że gdybym dalej krwawiła co 21 dni i przeżywała owulacyjne bóle, wszystko byłoby znacznie, znacznie gorsze. Dzięki Visanne naprawdę czuję, że odzyskałam część siebie.