Mój chłopak choruje na chorobę afektywną dwubiegunową z epizodami manii. Przez dwa lata nie brał żadnych leków, no i niestety – wróciło. Wpadł w silny epizod maniakalny, było naprawdę źle. Poszliśmy do lekarza i dostał Zolafren w dawce 3 miligramów.
Zadziałało – mania się zatrzymała, całe to nakręcenie zniknęło. Ale… teraz jest jak cień samego siebie. Cały czas śpi, jak nie śpi, to jest kompletnie bez życia. Nie ma w nim emocji, pewności siebie, nie odzywa się prawie wcale. Przestał się śmiać, prawie nie je, patrzy w pustkę. Jakby ktoś zgasił w nim światło. Naprawdę ciężko to oglądać, bo wiem, jaki był wcześniej – pełen energii, dowcipny, z błyskiem w oku. A teraz siedzi obok mnie jak duch, jakby go już nie było.
Mam ogromną nadzieję, że lekarz coś zmieni przy najbliższej wizycie, bo tak się po prostu nie da żyć. To nie jest wyjście z choroby, to tylko inny rodzaj cierpienia. Wiem, że leki są potrzebne, ale wierzę, że da się to lepiej dopasować, tak żeby człowiek nie tracił siebie w trakcie leczenia.