Pierwsze dni Kwetaplex

Pierwsze dni po rozpoczęciu Kwetaplexu zazwyczaj wiążą się z bardzo dużą sennością, uczuciem „przymulenia”, zawrotami głowy i zmęczeniem. To normalna reakcja organizmu na lek i zwykle ustępuje lub znacznie się łagodzi po kilku dniach do tygodnia.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/kwetaplex/pierwsze-dni-kwetaplex-jak-wygladaja/

Cześć wszystkim! Właśnie zaczęłam brać Kwetaplex na problemy ze snem i lęki. Jestem trochę przestraszona, bo to dla mnie nowy lek. Możecie mi napisać, jak wyglądały u Was pierwsze dni na Kwetaplexie? Co się działo? Czy były jakieś skutki uboczne? Każda odpowiedź będzie dla mnie na wagę złota! Dziękuję!

U mnie pierwsze dni na Kwetaplexie to był istny młyn… :joy: Pierwszą noc to przespałam jak zabita, serio, tak głęboko nie spałam od lat! Ale rano? Rano miałam taki ciężar na głowie, jakbym węgiel ładowała całą noc, a nie spała… Wstałam ledwo co, zataczałam się po kuchni robiąc kawę. I tak było kilka dni – senność, zmęczenie, trochę zawroty głowy. Potem organizm się przyzwyczaił i było już o niebo lepiej. Po tygodniu normalnie funkcjonowałam, a lęki też jakby mniejsze. Najważniejsze – nie poddawać się po pierwszych dniach, bo na początku jest ciężko, ale potem naprawdę można poczuć ulgę. Ściskam Cię mocno i trzymam kciuki! :heart:

Ja zaczęłam brać Kwetaplex jakieś 2 lata temu na bezsenność, bo już nie wiedziałam jak żyć… Pierwsze dni były takie, że po tabletce spałam jak zabita, ale budziłam się z taka suchością w ustach, że myślałam, że język mi się przyklei do podniebienia :joy: A oprócz tego, jak szłam rano do pracy, to byłam trochę jak zombi – zamulona, zamyślona, ledwo kontaktowałam. Ale powiem Ci szczerze – po kilku dniach to przeszło! Tylko trzeba organizmowi dać czas. To normalne, że mózg się buntuje, bo nagle dostaje coś, co go “przyhamowuje”. Tylko spokojnie, nie panikuj. Ja dziś nie wyobrażam sobie życia bez tamtej decyzji o leczeniu. Było warto.

Dobrze, że pytasz, bo ja sama na początku szukałam takich historii i każda odpowiedź mnie wtedy ratowała… U mnie pierwszy dzień to było niebo – zasnęłam jak dziecko, lęków zero, ale rano myślałam, że nogi mi odmówią posłuszeństwa, tak mi się kręciło w głowie. Drugi dzień był podobny. Ale powiem Ci szczerze – najgorszy był chyba trzeci dzień. Miałam takie wahania nastroju, że raz płakałam, raz się śmiałam jak głupia, potem mnie ścinało z nóg. Ale z każdym kolejnym dniem było coraz lepiej. Po tygodniu byłam jak nowonarodzona. Ważne jest, żeby nie przerywać od razu, nie straszyć się tym, co na początku. Trzeba dać sobie szansę. I dużo, dużo pić wody, bo organizm potrzebuje! Trzymam za Ciebie kciuki z całego serducha! :heart: I pamiętaj – jesteś silniejsza niż Ci się wydaje!