Mam 29 lat i z trądzikiem męczę się już ładnych parę lat, tak naprawdę to zaczęło się na dobre ok. 5 lat temu. Na początku próbowałam walczyć sama – kupowałam różne żele, kremy, peelingi, co chwilę coś nowego z drogerii albo apteki. Myślałam, że to tylko kwestia dobrej pielęgnacji. Ale z czasem było coraz gorzej i w końcu się poddałam.
Poszłam do lekarki rodzinnej i jak tylko spojrzała na moją twarz, od razu powiedziała, że to już nie jest żaden “trądzik kosmetyczny”, tylko konkretna sprawa – trądzik zapalny, ciężki przypadek. I że nie ma co czekać, tylko trzeba leczyć porządnie.
Przepisała mi doksycyklinę (Doxycyclinum TZF 100 mg, 2x dziennie) na 3 miesiące i do tego żel z adapalenem – u mnie to był Epiduo (adapalen + nadtlenek benzoilu), ale czasem też przepisują Acnatac (adapalen + klindamycyna).
Na początku trochę się bałam brać antybiotyk doustny – że mi się pogorszy, że potem wszystko wróci… No i wahałam się jeszcze z pójściem do dermatologa, ale jak usłyszałam, że prywatna wizyta to od 200 do 300 zł, a potem jeszcze recepty, kremy, leki – to stwierdziłam, że skorzystam z tego, co mogę dostać na NFZ.
I powiem Wam szczerze – to była najlepsza decyzja ever. Już po pierwszym dniu miałam wrażenie, że skóra jest mniej napięta, mniej bolesna. Teraz jestem po 2 miesiącach kuracji i naprawdę widzę wielką różnicę – mniej ropnych zmian, mniej czerwonych plam, zero nowych gul. Nawet zaczynam się czuć dobrze bez makijażu, co wcześniej było nie do pomyślenia.
Lekarka mówiła, że jeśli będzie potrzeba, to mogę powtórzyć kurację, ale spróbuję zejść z leku po tych 3 miesiącach i zobaczę, co dalej. Blizny jeszcze mam, wiadomo – ale i tak jest o niebo lepiej niż było.
Także dziewczyny – jak się wahacie, to szczerze polecam spróbować. Tylko trzeba brać regularnie, nie przerywać w połowie, stosować też ten żel wieczorem i uzbroić się w cierpliwość. To nie działa z dnia na dzień, ale działa. I to naprawdę konkretnie. Trzymam za Was kciuki! 