Po jakim czasie zaczyna działać Venlectine?

Venlectine, jak wiele innych leków przeciwdepresyjnych, może zabrać trochę czasu, zanim zacznie działać w pełni. W zależności od indywidualnych cech pacjenta i konkretnego stanu, na który jest stosowany, efekty mogą pojawić się po kilku tygodniach regularnego stosowania.


Temat jest powiązany z: https://medyk.online/lek/venlectine/po-jakim-czasie-zaczyna-dzialac-venlectine/

Od tygodnia biorę Venlectine na depresję i lęki, zaczęłam od 37,5 mg. Na razie nie czuję żadnej poprawy, wręcz przeciwnie – jestem bardziej rozdrażniona i wszystko mnie denerwuje. Wiem, że leki tego typu nie działają od razu, ale zaczynam się martwić, czy to w ogóle zadziała… Powiedzcie mi proszę, po jakim czasie u was zaczęły się jakiekolwiek pozytywne zmiany? Czy było lepiej, gorzej? Co się działo na początku? Będę bardzo wdzięczna za każdą odpowiedź!

U mnie Venlectine zaczęło działać dopiero po 4 tygodniach, więc spokojnie – nie panikuj. Ja też na początku byłam mega rozczarowana, bo miałam wrażenie, że jest jeszcze gorzej niż było. Płakałam o byle co, wkurzałam się, miałam rozbiegane myśli, spałam jak zając – jednym okiem. Ale moja psychiatra uprzedzała, że to minie i trzeba po prostu przetrwać te pierwsze tygodnie. I miała rację.

W trzecim tygodniu zauważyłam, że zaczynam spać lepiej. W czwartym… jakby się zrobiło ciszej w mojej głowie. Już nie wszystko mnie rozbijało. Po dwóch miesiącach mogę śmiało powiedzieć, że Venlectine pomogło mi stanąć na nogi. Nie jest to magiczna pigułka – trzeba cierpliwości i pracy nad sobą, ale warto było.

Ja też na początku myślałam, że to nie działa. U mnie pierwsze dni to było istne piekło, wszystko mnie bolało, brzuch, głowa, serce waliło jak szalone. Ale wytrwałam. Dopiero po dwóch tygodniach zaczęłam zauważać drobne rzeczy – że się budzę bez takiego ścisku w klatce, że nie mam ciągle lęku jak przed egzaminem. Potem stopniowo – więcej siły, więcej uśmiechu, mniej płaczu.

W moim przypadku dopiero po 6 tygodniach poczułam się naprawdę stabilnie. Na tyle, że poszłam sama do urzędu (dla mnie to był kosmos). Dzisiaj minęło pół roku – dalej biorę Venlectine, ale wróciłam do życia, chodzę z małym na spacery, nawet zaczęłam gotować coś więcej niż parówki.

Więc moja rada: nie oczekuj cudu po tygodniu. Daj sobie czas, śpij, jedz i nie miej wyrzutów, że jesteś rozbita. To etap przejściowy!

Piszesz, że to dopiero tydzień – to bardzo wcześnie. Z moich doświadczeń (a biorę różne leki od lat, bo to nie moja pierwsza depresja) mogę ci powiedzieć jedno: Venlectine potrzebuje czasu. To nie tabletka na ból głowy. Organizm musi się przyzwyczaić, neuroprzekaźniki muszą się powoli ustawić – to wszystko dzieje się powoli, jak układanie puzzli.

U mnie poprawa była po trzech tygodniach, ale delikatna. Taka, że nagle zorientowałam się, że nie płaczę od rana. Potem zauważyłam, że mogę posłuchać muzyki bez bólu w sercu. Po dwóch miesiącach mogłam normalnie iść na zakupy bez ataku paniki. Czyli działa? Działa. Ale powoli.

I pamiętaj – to lek wspomagający, nie uzdrawiający duszę. Terapia, rozmowa, wsparcie – to też ważne. Ale jeśli pytasz tylko o sam lek – to daj mu szansę. Działa, tylko trzeba go przeczekać.

Ściskam cię mocno i życzę, żebyś też miała „ten moment”, kiedy zobaczysz, że w końcu coś drgnęło.

to moze ja: mam “tylko” ADHD, czytałam, że SNRI jest lepsze na tę nieróżnorodność od SSRI, które do tej pory brałam i tolerowałam dobrze. Zachciało mi się lepszego skupienia i braku napięcia. Chyba to Venlectine mi załatwiło (wzięłam w sumie 11 tabletek 75mg), ale od początku dokuczały mi bóle głowy i objawi “jak przy zaziębieniu”. W piątek doszła koszmarna bezsenność i osłabienie, zawroty głowy, parestezje. Wczoraj go nie wzięłam, dziś doszły wymioty. Nie jest to lek dla mnie, współczuję każdemu, kto musi go brać i przedkładać pozytywy nad tak straszne efekty uboczne. No i właśnie doszły irytacja a przez bezsenność brak skupienia. Trzymaj się.